Przyszłość świata to Europa

Przyszłość świata to Europa

Jeżeli się wyeliminuje solidarność, kończy się to tym, że najsilniejszy bierze wszystko. Bogaci stają się jeszcze bardziej bogaci, a biedni biednieją Prof. Jeremy Rifkin – ekonomista i politolog. Obok Alvina Tofflera, Francisa Fukuyamy i Samuela Huntingtona jeden z najpopularniejszych i najbardziej inspirujących współczesnych myślicieli społecznych. Prowadzi wykłady dla kadry kierowniczej korporacji z całego świata w Wharton School, najsłynniejszej na świecie szkole biznesu. Każda jego książka wywołuje ogólnoświatową debatę. Tak było m.in. z „Końcem pracy” i „Wiekiem dostępu”. Najnowsza jego książka „Europejskie marzenie. Jak europejska wizja przyszłości zaćmiewa American Dream” uderzyła w królujący dotąd mit, że prężna Ameryka przyćmiewa starą Europę. – W Polsce panuje przekonanie, że Ameryka jest dynamiczna, napędza świat, a Europa jest chorym człowiekiem… – To śmieszne. Myślimy, że Ameryka jest wielkim mocarstwem, a Europa – wielkim muzeum. A to jest mit. Produkt krajowy brutto Europy jest większy niż PKB Ameryki. To Unia Europejska jest największym eksporterem świata, a nie Ameryka czy Chiny. Europa jest największym rynkiem wewnętrznym. Spośród 140 największych firm świata 61 jest w Europie, a tylko 50 w Stanach Zjednoczonych. Główne przemysły świata są w Europie – banki, przemysł lotniczy, chemiczny, budownictwo, firmy o wysokiej technologii, handel detaliczny. Ameryka prowadzi w przemyśle farmaceutycznym, w softwarze, ale w gruncie rzeczy są dwie potęgi gospodarcze na świecie. – Ameryka i Europa? A Daleki Wschód nie? – Chiny są wciąż małym producentem w porównaniu z UE czy USA. To nie znaczy, że to się nie zmieni. Ale obecnie są tylko dwa supermocarstwa ekonomiczne. Amerykańskie marzenie to przeszłość? – Dlaczego w takim razie Pan pisze, że umiera Amerykańskie Marzenie? – Piszę to z żalem. American dream to marzenie. Że Ameryka to dzielny kraj, że jeżeli się pracuje z poświęceniem, to można odnieść sukces. Udało się to pokoleniom polskich emigrantów. Wychowałem się w Chicago, w dzielnicy zamieszkanej przez Polaków, i widziałem to. – Udało się im? – W tamtych czasach – tak. W latach 60. mieliśmy najbardziej rozwinięta klasę średnią na świecie. Niestety, w ciągu ostatnich 45 lat Amerykańskie Marzenie załamało się. Mówię to z bólem. Tylko 51% naszych obywateli wierzy jeszcze w jego moc i potęgę, jedna trzecia nie wierzy jej zupełnie. Nie bez powodu. Amerykanie coraz więcej pracują i coraz mniej z tego mają. Bogaci stali się jeszcze bogatsi, biedni – jeszcze biedniejsi. Z iluzorycznymi szansami na sukces. Po raz pierwszy w historii Ameryki, według statystyk amerykańskich, imigranci amerykańscy nie wydobywają się ze sfery ubóstwa. – Dlaczego tak się stało? – Z wielu powodów. Główny to rewolucja konserwatywna, która zaczęła się u nas wraz z początkiem ery Reagana. Otworzyliśmy i kompletnie zliberalizowaliśmy rynek. Rezultatem jest, że w 2005 r. mamy dużo większe rozwarstwienie między bogatymi a biednymi, niż ma to miejsce w Europie. Jedna piąta Amerykanów żyje na granicy ubóstwa. Dziś Stany Zjednoczone są na 24. miejscu, jeśli chodzi o równomierność dochodów, o przedział między bogatymi a biednymi. Tylko Meksyk i Rosja mają jeszcze większą dysproporcję. To jest rezultat noekonserwatywnej rewolucji nieposkromionego rynku. Chciałbym, aby było inaczej, ale to są fakty. – Czy to efekt tego nieposkromionego rynku, rewolucji konserwatywnej, czy obiektywnych zmian w społeczeństwie? – Jeśli mierzyć wskaźnikami ekonomicznymi, to sytuacja w Ameryce wygląda lepiej. Przeciętna rodzina amerykańska ma większy dochód niż rodzina europejska. Ale jeśli porównywać jakość życia, to Europa jest przed nami. Europa ma lepszy system opieki zdrowotnej, jest tu więcej lekarzy, jest mniejsza umieralność wśród niemowląt i większa długość życia. W Europie jest bezpieczniej – popełnia się 1,7 morderstwa na 100 tys. mieszkańców, podczas gdy w Ameryce 6,23, czyli cztery razy więcej. W Europie jest 87 więźniów na 100 tys. mieszkańców, w Ameryce – 685. W Ameryce jest 10 dni urlopu, a w Europie cztery-sześć tygodni. W Europie lepiej się żyje, choć nikt nie mówi, że nie ma tu problemów… – I o tym będziemy rozmawiać. Na przykład o bezrobociu. – W Europie jest duża stopa bezrobocia. Ale w Ameryce jest ona również duża. – Zaraz, zaraz. Policzmy… – Według danych amerykańskiego Departamentu Pracy w roku 2003 bezrobocie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 48/2005

Kategorie: Wywiady