Czy przywrócić na studiach punkty za pochodzenie?
Krystyna Łybacka, SLD, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji i Młodzieży Przede wszystkim należałoby uruchomić mechanizmy umożliwiające młodzieży wiejskiej studiowanie na poziomie wyższym. Jednym z nich mogłyby być pożyczki i kredyty przyznawane we współpracy z samorządami i różnymi rolniczymi agencjami. Niejednokrotnie młodym ludziom trzeba by pomóc w znalezieniu poręczyciela zastępczego, który gwarantowałby spłatę kredytów, bo wiejskie rodziny nie mają często zdolności kredytowej. Inna rada to maksymalne przybliżenie miejsca studiowania do miejsca zamieszkania studenta poprzez stworzenie punktów edukacyjnych różnych uczelni państwowych tak, aby po licencjat czy magisterium student mógł dojeżdżać nawet rowerem, a nie musiał szukać mieszkania w dużym ośrodku akademickim. Tutaj także samorządy lokalne mogłyby pomóc, przyznając np. lokal na taki punkt edukacyjny. Wiele z tych spraw mogłaby uregulować znowelizowana ustawa o szkolnictwie wyższym, która niestety w poprzedniej kadencji Sejmu przeleżała aż dwa lata. Jan Truszczyński, podsekretarz stanu, doradca ds. integracji w Kancelarii Prezydenta RP Formalnie nie widzę przeszkód, bo w państwach Piętnastki nie ma jednolitego, dominującego modelu preferencji oświatowych dla różnych grup społecznych. Polska więc nie musi się dostosowywać do żadnego wzoru w tej dziedzinie i może samodzielnie decydować o ewentualnym przyznawaniu punktów preferencyjnych. Osobiście jako obywatel jestem zdecydowanie bardziej za rozwojem systemów stypendialnych i kredytowych z preferencyjnymi stopami opodatkowania. Myślę, że ekonomiczne instrumenty są lepsze, np. wspieranie uzdolnionej młodzieży przez fundacje i stwarzanie zachęty w postaci ulg podatkowych dla przedsiębiorstw przyznających stypendia. Prof. Andrzej K. Koźmiński, rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego Punkty za pochodzenie są rozwiązaniem z poprzedniej epoki. Sposobem wartym wspierania są stypendia dla młodzieży ze wsi i małych ośrodków. Tutaj powinny się koncentrować działania w celu poprawy struktury studentów, ale preferować trzeba zdolnych, lecz niemogących podołać materialnie warunkom studiowania w dużym mieście. Dlatego stypendia powinny być wysokie, pozwalające nie tylko na samą naukę, ale również przeżycie, opłaty za zakwaterowanie, wyżywienie itd. Grażyna Staniszewska, UW, przewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży Nie należy przywracać żadnych punktów. Należałoby za to inwestować w szkoły wiejskie i rozbudowywać fundusze stypendialne. To jest cała filozofia ułatwiania startu na studia młodzieży z biedniejszych środowisk i prowincji. Prof. Antoni Jówko, rektor Akademii Podlaskiej w Siedlcach Przywrócić? Absolutnie nie! Nie o to chodzi. Zresztą Akademia Podlaska nie cierpi na brak studentów z małych miasteczek i wsi, przeciwnie, jest tym miejscem, gdzie zdaje młodzież, która nie idzie do dużych ośrodków uniwersyteckich z powodów finansowych. W tej kwestii punkty preferencyjne nie pomogą, natomiast dobre usytuowanie uczelni, która, tak jak nasza wypełnia lukę pomiędzy Warszawą a Lublinem i między Łodzią a Białymstokiem, pozwala korzystać z dotychczasowego miejsca zamieszkania lub znaleźć lokum w Siedlcach, gdzie koszty utrzymania są o połowę niższe niż w stolicy. Inna ważna kwestia to wysoki poziom, co nie zawsze jest głównym celem prywatnych wyższych szkół zawodowych. Włodzimierz Paszyński, wykładowca Kolegium Nauczycielskiego w Warszawie, b. kurator oświaty woj. mazowieckiego Punkty za pochodzenie to już przebrzmiały pomysł. Myślę, że trzeba podjąć takie działania, aby młodzież wiejska sama wybierała ścieżkę edukacyjną, która kończy się maksymalnie wysokim stopniem wykształcenia. Jak to zrobić? Nie ma cudownych recept. Trzeba zacząć od opieki przedszkolnej na wsi i obniżenia progu szkolnego, bo wiadomo, że dziecko jest najlepiej stymulowane, gdy ma 4-5 lat. Później jest coraz trudniej, a wiadomo, że im ze słabszego środowiska pochodzi dziecko, tym mniej ma szans. Pomysł, że sama gmina będzie wyrównywać te szanse, nie jest zbyt mądry. Prof. Hanna Świda-Ziemba, socjolog, pedagog Trzeba zrobić wszystko, by zachęcić młodzież wiejską do studiowania. Nie jestem przeciwna punktom za pochodzenie. Przeprowadzałam egzaminy wstępne w czasach, gdy one obowiązywały. Punkty przyznawano za pochodzenie robotniczo-chłopskie. „Robotnicze” było często naciągane, ale młodzież wiejska mogła na tym wiele skorzystać. Wtedy było widać, że wcale nie Warszawa jest kuźnią najlepszych studentów, ale prowincja. Z reguły, gdy młodzież wiejska już dostaje się na studia, uczy się bardzo dobrze. Pomóc młodzieży wiejskiej można by przede wszystkim stypendiami, ale także punktami. Pieniądze wydane na ten cel na pewno nie byłyby inwestycją zmarnowaną. Oczywiście, zawsze powstaje problem, komu przyznać takie stypendia. Przed wojną były stypendia dla dzieci chłopskich na naukę i wyżywienie.