Psia wiara
Zapewne zarykuje się ze śmiechu Lew Rywin, słuchając obrad specjalnej sejmowej Komisji Śledczej powołanej, aby wyjaśnić jego sprawę. Ruch mięśni brzucha wywołują mu ruchy zwojów mózgowych pana posła Ziobry z partii zwanej Prawem i Sprawiedliwością. Coraz bardziej popularnym wirusem atakującym parlamentarzystów jest ten wywołujący chorobę telewizyjną. Przeogromną chęć pokazywania się w telewizji. Bo telewizja potrafi wykreować każdego. „Frytkę” Frykowską, Jana Marię Rokitę, Klaudiusza, Kamela, Sebka Florka, a czemu teraz nie pana posła Ziobrę? Polityka, który – o ile dobrze pamiętam – startował na stolec prezydenta Krakowa, niestety z marnym jak na wyborcze sukcesy PiS wynikiem. Za to magister Ziobro, po oddelegowaniu go do specśledczej komisji, ma szansę brylować. Aby w mediach, zwłaszcza w telewizji zabrylować, trzeba przebić innych radykalnością. Szczególnie konkurenta z wyborów prezydenckich, posła PO, Jana Marię Rokitę. Ten polityk też spadł w tej kadencji na drugą półkę. Toteż pan poseł Ziobro, pragnąc być jedynym niezłomnym, sprawiedliwym i kompetentnym, cały czas kontestuje dokonania konkurencyjnej wobec sejmowej Komisji Śledczej prokuratury i swoich kolegów. Mnoży pretensje do prokuratury, że nie przeszukała mieszkania czy mieszkań Lwa Rywina. Pragnie mieć zapis połączeń telefonicznych nie tylko Rywina, ale i premiera. A także ministra Nikolskiego, minister Jakubowskiej, a potem pewnie i ochroniarzy premiera i ministrów, ich portierów, sekretarek itp. Każdy trzeźwo myślący wie, że nawet gdyby Rywin miał coś kompromitującego go w mieszkaniu, to po wcześniejszej rozmowie z premierem i Michnikiem zafundowałby sobie dokładne czyszczenie. Także komputerów, korespondencji itp. Każdy trzeźwo myślący wie, że do czasu rozmowy Miller-Michnik-Rywin pan Lew był szanowaną osobą publiczną, ekspertem medialnym utrzymującym kontakty z elitą artystyczną, biznesową i polityczną. Po rozmowie zainteresowani ukryciem prawdy o sprawie Rywina nie musieli dzwonić do niego z własnych telefonów, komórek. Co to za trudność kupić komórkę na ciocię, sąsiadkę, społeczną asystentkę i z niej – jakże bezpiecznej – prowadzić z Rywinem rozmowy?! Innym, ciut kuriozalnym pomysłem Ziobropodobnych był postulat zrobienia wywiadu środowiskowego, czyli wypytania sąsiadów mazurskiego siedliska Rywina, któż do niego przyjeżdżał. Ludzie tam bywali zarykują się śmiechem, bo obok Rywina ma siedlisko pan biznesmen Kluska z dawnego Optimusa. Goszczący ludzi z prawej strony. Niech no się sąsiadom ciut pomyli, kto wpadał do Rywina, a kto do Kluski. Ubawu będzie przez dwa tygodnie dzienników telewizyjnych. Jest za to jeden świadek, który mógłby być niezwykle przydatny dla pana posła Ziobry i sejmowej komisji. Świadek, który jednoznacznie oddzieliłby osoby zaprzyjaźnione z panem Rywinem i te mu obce. To pies rasy mieszanej, o imieniu Ralf, zatrudniony na posadzie stróża w mazurskim siedlisku pana Rywina. Ów pies bezbłędnie warczy na ludzi nieznanych mu, czyli gospodarzowi, zaś merda ogonem na tych z towarzystwa. Apeluje do pana posła Ziobry! Niech pan powoła na świadka psa Ralfa. Jeden psi wark, jedno merdnięcie ogonem i wszystko w III RP jasne. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint