Ptasi król

Ptasi król

Fot. Wikimedia Commons

Gniazdo mysikrólika jest świetnie ukryte, można je znaleźć jedynie przypadkiem Polacy uważają, że ryby to nie zwierzęta, co zapewne wynika z religii i przyzwolenia na jedzenie ryb w czasie postu. Pieczarka to nie grzyb, choć właśnie od pieczarek pochodzi „rosnąć jak grzyby po deszczu”. I jeszcze drób to nie ptaki (takie przekonanie wyrażają czasem nawet nauczyciele biologii). Szerzej, ptaki to nie zwierzęta. A właściwie zwierzęta, ale „takie inne”, jak mnie poinstruowano w dzieciństwie. Zapewne dlatego ptaki mają króla niezależnego od lwa. Zapraszam na opowieść o ptasim władcy. Jak to w baśni, rzecz działa się dawno temu. Ptaki zebrały się na sejmiku, by wybrać władcę, bo każdy chce mieć króla. Dziś to dziwne, ale kiedyś powszechnie chciano, zapewne monarcha był ostoją względnej stabilności. Uważały, że królem powinien być orzeł, ponoć taki był zamysł samego stwórcy, ale władca przed koronacją winien się wykazać pewnymi przymiotami. Ptaki uradziły, że królem zostanie zwycięzca turnieju. W szranki mieli stanąć wszyscy pierzaści obywatele, a władcą miał zostać ten, który najwyżej wzleci w przestworza. Nikt nie miał wątpliwości, że orzeł wzniesie się najwyżej. Maleńki mysikrólik z goryczą myślał o swoich szansach, jednak tuż przed startem wpadł na koncept i szybko wskoczył orłowi pod pachę. Gdy wszystkie ptaki bujały na maksymalnym pułapie swoich możliwości i gdy zaczęto wiwatować na cześć orła, mysikrólik wyskoczył spod orlej pachy i ktoś nagle wykrzyknął: „Patrzcie, ten mały jest jeszcze wyżej”. (Ponoć to była sroka, ale nie ma co do tego pewności). W ten sposób najmniejszy europejski ptak został władcą wszelkiego pierzastego stworzenia. Z lektury podań ludowych wnioskuję, że ludzie od zawsze usiłowali zrozumieć przyrodę. Ta klechda nie tylko wyjaśniała cechy szczególne mysikrólika, ale też dawała nadzieję, że nawet najniżej urodzony ma szansę się wybić dzięki sprytowi. Ludzkie nadzieje niemal zawsze są złudne, ale mysikrólik władcze przymioty bez wątpienia posiada. Choć osiąga długość ledwie 9 cm, a waży zaledwie 7 g, ma na głowie żółty pasek, kojarzony z koroną. Skojarzenie to było znane nie tylko polskiemu ludowi, łacińskie imię ptaszyny, czyli nazwa naukowa, to Regulus regulus, co wywodzi się od rex, czyli króla. Choć zdaje się, że samo regulus to zdrobnienie, ledwie królewicz. Po prawdzie to i nasza rodzima nazwa zawiera zdrobnienie – królik, czyli król, a mysi, bo mały. Mimo niewielkich rozmiarów ptak nie odlatuje na zimę, co zapewne wywierało ogromne wrażenie. Zresztą nie tylko na dawnym ludzie, sam nie mogę się nadziwić. Ogrzewanie jest niezwykle energochłonne, wie o tym każdy, kto ogrzewa mieszkanie prądem. Podobnie jest z wydatkami energetycznymi żywych organizmów. Przykładowo żaby nie ponoszą wielu kosztów związanych z ogrzewaniem ciała – ich temperatura jest zależna od temperatury otoczenia. Zimą hibernują. Tymczasem maleńki mysikrólik przez cały rok utrzymuje temperaturę 40 st.! Zimowe noce są nie tylko długie (w szczytowym momencie trwają 16 godzin), ale też bywają mroźne, ot, jak choćby niedawne, gdy wpadła w odwiedziny bestyjka ze wschodu – na Kurpiach mieliśmy 25 st. poniżej zera. To oznacza, że ten maleńki ptak musi w dzień uzbierać tyle energii, by utrzymać własną temperaturę i nie zamarznąć. W jego przypadku musi to być niczym taniec na cienkiej nitce, im mniejsza masa ciała, tym bardziej niekorzystny stosunek masy do powierzchni, a to oznacza większe straty ciepła. Przy wspomnianych mrozach nie było mi przesadnie ciepło mimo kilku warstw odzienia, ognia w piecu i solidnych porcji jedzenia również po zmroku. Tymczasem mysikróliki o świcie pojawiały się na okolicznych świerkach i wesoło poćwierkiwały, wyszukując pokarm. I tu przechodzimy do kolejnego elementu, który budzi podziw. O ile latem nie dziwię się, że cienkim dzióbkiem chwyta owady, tudzież wygrzebuje je z różnych zakamarków gałązek drzew iglastych, o tyle zimą jestem zaskoczony umiejętnością wyszukania stosownej ilości pożywienia. Pokarmem zimowym mysikrólików są w znacznej mierze jaja niewielkich owadów, których larwy wiosną żerują na igliwiu sosen i świerków. Niektóre źródła podają, że to połowa strawy, inne, że niemal wyłączna dieta zimowa. Ja skłaniam się ku pierwszej tezie, u nasady igieł, szczególnie w bardzo gęstych końcówkach gałązek, gdzie mysikróliki szczególnie ochoczo urzędują, znajduje się sporo owadzich oprzędów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2021, 2021

Kategorie: Ekologia