Publiczność chce cenzury

Publiczność chce cenzury

Dyrekcja teatru w Zabrzu kazała twórcom „poprawić” spektakl. Powodem był protest trojga widzów To nie był żart primaaprilisowy, choć wszystko zaczęło się 1 kwietnia. W Teatrze Nowym w Zabrzu odbyła się wówczas premiera „Nieskończonej historii” Artura Pałygi w reżyserii Uli Kijak. Przed kilkoma tygodniami ta sama sztuka wyreżyserowana przez Piotra Cieplaka w warszawskim Teatrze Powszechnym zdobyła uznanie widzów; recenzje krytyków też były entuzjastyczne. Ula Kijak, w przeciwieństwie do Cieplaka, nie dokonała licznych zmian w tekście i niemal w całości przeniosła na deski sztukę opublikowaną przed laty w magazynie „Dialog”. O cenzurze polegającej na ingerencji w kształt przedstawienia, której odmowa groziła zdjęciem z afisza, piszą w liście otwartym twórcy zabrzańskiego spektaklu. Ultimatum Po premierze dyrektor naczelny teatru Jerzy Makselon otrzymał trzy mejle, których autorzy zarzucali: niską jakość artystyczną spektaklu, celowe znieważenie przedmiotu czci religijnej chrześcijan, jakim jest Biblia, oraz nieścisłość informacji dotyczących przedstawienia, publikowanych na ulotce i na stronie internetowej teatru. Krytykujących wyjątkowo wzburzyła scena uderzania aktora przez aktorkę atrapą Biblii. „Żądanie wprowadzenia zmian zostało potwierdzone w rozmowie telefonicznej z Dyrektorem naczelnym i przybrało formę ultimatum”, piszą twórcy, którzy usłyszeli, że „jeśli zmiany nie zostaną wprowadzone, to pod wpływem mogących się zdarzyć protestów i pikiet będą zmuszeni – po zagraniu maksymalnie jeszcze czterech spektakli – zrezygnować z dalszej eksploatacji »Nieskończonej historii«”. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że dyr. Makselon powoływał się na decyzję prezydent Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulik, która rzekomo miała zdecydować o zdjęciu sztuki z afisza. Pani prezydent zaprzeczyła, by była zainteresowana jakimikolwiek naciskami na twórców. „Apelujemy o powrót do normalności. Jeśli spektakl zostanie zdjęty na podstawie kilku listów z inwektywami, doprowadzi to do niebezpiecznego precedensu. Jednocześnie prosimy o umożliwienie otwartej rozmowy z widzami i mediami na tematy poruszane w spektaklu, ponieważ uważamy, że jednym z podstawowych obowiązków teatru jest prowokowanie do dyskusji i obecna sytuacja jest okazją do takiego spotkania. Spektakl nie jest produktem, który ma zadowolić wszystkich”, piszą twórcy w apelu i przekonują, że „różnica zdań na temat wydźwięku dzieła sztuki jest rzeczą pożądaną. Natomiast uzależnianie grania spektaklu bądź jego kształtu od zdania bardzo niewielkiej grupy widzów – już nie”. Teatr nie jest produktem „Teatr nie jest firmą, nie jest produktem, widz nie jest klientem. Nie rezygnujmy z artystów, rezygnujmy z niekompetentnych decydentów”, napisali ludzie teatru zaniepokojeni funkcjonowaniem scen publicznych w Polsce kilka dni przed wydarzeniami w Zabrzu. Pod apelem „Teatr nie jest produktem. Widz nie jest klientem” można się podpisać na www.popieram.info. Po pierwszym tygodniu kwietnia protest popiera niemal 4 tys. osób. Autorzy żądają uchwalenia ustawy teatralnej, która regulowałaby funkcjonowanie teatrów publicznych. Praca nad nią miałaby przebiegać we współdziałaniu ze środowiskiem ludzi teatru, które żąda także od władz samorządowych wprowadzenia jasnych procedur dotyczących funkcjonowania teatrów. Sygnatariusze listu walczą o jawność procesów powoływania dyrektorów, przejrzystość działań w powoływaniu ekspertów oraz komisji konkursowych i upublicznianie przebiegu ich prac. Oczywiście chodzi też o pieniądze: „Dotacje na teatry w Polsce są systematycznie zmniejszane. Zadłużenie – powstałe w wyniku kolejnych redukcji budżetu – staje się argumentem przeciwko szefom placówek artystycznych, a nie przeciwko urzędnikom, którzy za tę sytuację są odpowiedzialni. Żądamy debaty o finansowaniu teatrów w Polsce prowadzonej z perspektywy innej niż perspektywa zysku”. Wśród sygnatariuszy listu są m.in.: Stanisława Celińska, Andrzej Chyra, Magdalena Cielecka, Krzysztof Globisz, Agnieszka Holland, Grzegorz Jarzyna, Krystian Lupa, Jan Peszek, Monika Strzępka, Jerzy Trela, Mariusz Treliński, Krzysztof Warlikowski i Michał Zadara. Nie ma zaś Joanny Szczepkowskiej, która odpowiada: „Autorzy listu nie proponują żadnej formuły takiego spotkania ani struktury, na której takie konsultacje mogłyby się oprzeć. (…) O jakiej więc solidarności mówimy i jak ona ma się przekładać na przyszłość, skoro tak naprawdę chodzi o obsadę konkretnych placówek i o walkę o te placówki?”. Przykład z Zabrza pokazuje, że może chodzić o znacznie więcej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2012, 2012

Kategorie: Kultura