Pukanie spod dna

Pukanie spod dna

Wiadomo, czego chcieli. Amerykanie żądali oczyszczenia kraju z bagna korupcji. Rozwalenia znienawidzonego establishmentu, który ciągle ich oszukuje i żeruje na biednych. No i tego, czego żąda lud wszędzie – stworzenia nowych miejsc pracy i lepszych zarobków. Nie zadziwili więc świata żądaniami, zdumieli wyborem tego, kto ma im pomóc. Na prezydenta kraju wybrali kogoś, kto jest emanacją najgorszych cech tych krytykowanych elit. A do tego ignorantem, odpychającym bufonem, rasistą i seksistą. Prezydentem największego mocarstwa został człowiek, którego wystąpienia przypominają często majaczenie idioty. I z tego trzeba wyciągnąć wnioski, a nie mówić o święcie demokracji. Najgłupsza kampania wyborcza, jaką można sobie wyobrazić, nie jest i nie może być wizytówką demokracji. W wydaniu amerykańskim jest tylko karykaturą. Zaprzeczeniem równości. Wyścigiem najbogatszych. I to wyścigiem, w którym znowu przegrywa ten, kto ma więcej głosów. Media amerykańskie pasły się na kampanii wyborczej, podgrzewając nastroje, nagłaśniając największe nonsensy i kłamstwa. A teraz te same media tonują i uspokajają nastroje. Przypomina to śpiew polskich kibiców po porażkach naszych drużyn: Polacy, nic się nie stało. Niestety, stało się. Z USA dotarło do nas pukanie spod dna. Puka ktoś, kogo w najlepszym razie opisuje się jako nieprzewidywalnego. W przypadku polityka z takimi uprawnieniami, jakie ma prezydent USA, musi się zapalić czerwona lampka. By uspokoić nastroje, mówi się, że Trump w gruncie rzeczy niewiele będzie mógł. Bo Kongres czy Senat go zablokują. Bo doradcy nie pozwolą. Bo Sąd Najwyższy odrzuci. Jak ktoś chce, niech wierzy. Pachnie to naiwnością. Bo jeśli Trump przez kilkadziesiąt lat łamał prawo, to teraz, gdy doszedł do prezydentury, ma się zmienić? Jaki jest prawdziwy, 70-letni już przecież, Trump, świetnie wiadomo. I jest to wiedza odbierająca wiarę w sens tego cyrku, który go zaprowadził tak wysoko. Jaki z tego wniosek? Na naszych oczach zaczął się początek końca ładu pojałtańskiego. Na świecie od pewnego czasu rosła chęć przeprowadzenia takich korekt na mapach, które uwzględnią interesy najważniejszych graczy. Wybór Trumpa takie myślenie przyśpiesza. Coraz częściej myślę, że takiego biegu wydarzeń nie można niestety wykluczyć. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 46/2016

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański