Mamy dostęp do informacji publicznej, ale za rzadko z niego korzystamy Od 15 lat anonimowo możemy pytać instytucje publiczne o podejmowane przez nie decyzje i o ich finanse. Urzędy mają 14 dni na odpowiedź – obowiązkową. Czy faktycznie tak robią? Czy ustawa o dostępie do informacji jest dobra? – Zwolennicy pełnej otwartości w dostępie do informacji o działalności administracji publicznej podkreślają, że ma ona ogromne znaczenie dla rozwoju demokracji – mówi prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Ujawniać czy nie? Chociaż informacja publiczna została określona jako każda informacja dotycząca spraw publicznych, nie wytłumaczono, czym w rozumieniu ustawy jest informacja ani czym są owe sprawy publiczne. Te nieścisłości mogą być przyczyną braków w publikowanych danych i niezrozumienia. Przykład? A choćby głośna sprawa szefowej Kancelarii Prezydenta RP Małgorzaty Sadurskiej z czerwca br. Odmówiła ona ujawnienia danych osobowych kontrahentów Kancelarii Prezydenta, gdyż były to osoby fizyczne. Do postępowania przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie przyłączył się rzecznik praw obywatelskich. Ostatecznie decyzja Małgorzaty Sadurskiej została uchylona. Ustawa precyzuje, jakie instytucje są zobowiązane do udostępniania informacji, określa czas ich udostępnienia (wspomniane 14 dni) i formę wniosku (ustną lub pisemną), mówi też o konieczności publikowania przez urzędy Biuletynów Informacji Publicznej. Obowiązek udostępniania informacji nałożony został m.in. na organy władzy publicznej, samorządy oraz inne podmioty reprezentujące skarb państwa. Dane publikowane są głównie drogą elektroniczną, na co szczególną uwagę zwraca prawnik stowarzyszenia Sieć Obywatelska – Watchdog Polska, Bartosz Wilk. – Przy tworzeniu ustawy nie dyskutowano, czy dostęp do danych to dobra ideologicznie droga, ale czy informacje zamieszczone w internecie będą dostępne dla każdego, bo nie każdy miał wtedy dostęp do sieci – tłumaczy. Rozwój technologii rozwiał jednak wątpliwości, ponieważ dziś praktycznie każdy ma możliwość wyszukania informacji w internecie. – Obecnie problem tkwi w tym, że urzędy nie uaktualniają danych. To dziwne, że instytucje nie dostrzegają, jak bardzo opublikowanie informacji, którą często można wygenerować automatycznie, mogłoby przyśpieszyć pracę urzędników, gdyż nie dostawaliby indywidualnych wniosków o udostępnianie danych – podkreśla Bartosz Wilk. Więcej wniosków Jeśli danych nie ma w Biuletynie Informacji Publicznej, obywatele mogą się zwrócić do urzędów i instytucji z indywidualnym wnioskiem, który jest w pełni sformalizowany i może być anonimowy. Wystarczy podać, skąd i jakie informacje chcemy uzyskać, oraz wskazać sposób ich dostarczenia. Władze centralne nie mają obowiązku tworzenia sprawozdań dotyczących nadsyłanych wniosków. Sieć Obywatelska na własną rękę w 2014 r. przeprowadziła badanie, wysyłając do gmin zapytanie o wnioski otrzymane w 2013 r. Wyszło na to, że zainteresowanie składaniem wniosków jest niewielkie (prawie 75% gmin, które odpowiedziały na pytanie, nie otrzymało więcej niż 49 wniosków w roku 2013, a 33% – ponad 24). Niepokoi fakt, że tylko 65% gmin odpowiedziało na ankietę w terminie. – Społeczna świadomość jest jednak coraz większa. Gdy zaczynaliśmy działania w zakresie informacji publicznych, mogliśmy rocznie naliczyć zaledwie kilka czy kilkanaście zapytań, które do nas spływały. Ich liczba z roku na rok wzrasta – stwierdza Bartosz Wilk. Zdarzają się również sytuacje nadużywania tego prawa. Znany jest (opisywany przez „Politykę”) przypadek z 2004 r., kiedy to Wiesław Stańczak, rolnik z gminy Klembów, miał 173 procesy sądowe z wójtem o udzielenie odpowiedzi na złożone przez niego wnioski. Większość tych spraw wygrał. Nawet jeśli złożymy wniosek, instytucja może zadecydować o nieudostępnieniu nam danych. – Są trzy ewentualności – wylicza Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. – Organ może stwierdzić, że nie jest to informacja publiczna. Może takiej informacji nie mieć lub nie udostępnić jej z różnych powodów, tłumacząc się np. nadmiarem obowiązków. W trzecim scenariuszu organ ma informację, ale tłumaczy, że nie może jej udzielić ze względu na tajemnicę – wyjaśnia. W każdym z wymienionych przypadków osoba zainteresowana może się zwrócić do RPO, który jest organem kompetentnym do oceny sytuacji i wydania rekomendacji dotyczącej danej sprawy. – Najczęściej spotykamy się ze sprawami, w których instytucje utrzymują, że dane są poufne. W większości wypadków instytucje przyjmują argumentację rzecznika i nie jest potrzebne postępowanie sądowe
Tagi:
Patrycja Pawlik