Prof. Krzysztof Zamorski, demografia historyczna, historia społeczno-gospodarcza, Uniwersytet Jagielloński Nie sądzę, że jesteśmy narodem pamiętliwym. Czym bowiem jest pamiętliwość? Cecha ta w potocznym rozumieniu oznacza niezdolność do puszczania w niepamięć zdarzeń mało istotnych. Powiązana jest zatem z małostkowością. Wydaje mi się, że jest przede wszystkim cechą jednostkową, że nie występuje w skali społecznej w stopniu umożliwiającym uznanie jej za kanoniczny składnik mentalności narodowej. Może co najwyżej występować jako cecha mniejszych grup społecznych, społeczności lokalnych, może stronnictw politycznych. Ale i tutaj dzieje się to najczęściej pod wpływem czynników kształtujących mentalność grupy, a zatem cech autorytetu przywódcy grupy, poziomu wykształcenia jej członków, ich predyspozycji psychicznych, akceptowanego systemu wartości itp. Jeśli jednak dobrze rozumiem intencję pytania, chodzi w nim przede wszystkim o to, czy naszej pamięci społecznej, szczególnie pamięci historycznej, należy/można przypisać pamiętliwość. Otóż także nie sądzę, aby tak było. Skłonny jestem raczej uważać, że to, co nazywamy pamiętliwością, jest cechą integralną pamięci historycznej. Można byłoby powiedzieć, że pamięć historyczna jest pamiętliwa ze swej natury. Cechą pamięci historycznej jest bowiem koncentracja na tzw. bliskiej przeszłości. A w niej trudno wyróżnić rzeczy ważne i mniej ważne. Takie możemy zobaczyć dopiero wówczas, gdy o bliskiej przeszłości będziemy rozmawiać, opierając się na rzeczywistej wiedzy, a nie na przypuszczeniach i cząstkowo dostępnych źródłach, gdy głos oddamy przede wszystkim ludziom znającym się na rzeczy. Trudno wymagać od społeczeństwa poruszonego traumą smoleńską, aby widziało tę tragedię w kategoriach długiego trwania, wspartego wiedzą i krytycznym oglądem własnej przeszłości, by było w stanie od razu poradzić sobie z ładunkiem emocjonalnym, jaki niesie trauma z bliskiej przeszłości. Tym większa odpowiedzialność i trudniejsze zadanie dla polityków, dla mediów, ludzi uczących na wyższych uczelniach i w szkołach. Na zakończenie sparafrazuję słowa Fernanda Braudela, które ten wielki francuski historyk minionego stulecia wypowiedział kiedyś w odniesieniu do „czasu krótkiego”: „Nie dowierzajmy tej gorącej jeszcze historii!”. A zatem nie wyciągajmy wniosków ani samooskarżeń na wyrost i nie posądzajmy się o pamiętliwość. Prof. Stanisław Żerko, historyk i politolog, Instytut Zachodni w Poznaniu Pamiętliwość to coś zupełnie innego niż pamięć. Co innego także niż dążenie do wyrównania krzywd czy dochodzenie sprawiedliwości. To przywiązywanie nieproporcjonalnie dużej wagi do krzywd, które nam uczyniono. To pozwalanie, by wspominanie bolesnej historii uniemożliwiało nam ułożenie zdrowych relacji z sąsiadami – także z tymi, którzy wyrażali już wielokrotnie ubolewanie z powodu wyrządzanych nam kiedyś krzywd. To także wyolbrzymianie tych krzywd ponad miarę, w sposób irytujący. To również urojenia. A także dziecinne dziwienie się, że przywódcy innych narodów nie kierowali się w przeszłości polskim interesem. Takie postawy są wciąż często spotykane, lecz Bogu dzięki z roku na rok rzadziej. Niemniej próbując odpowiedzieć na to pytanie, nie byłbym w stanie stwierdzić jednoznacznie, czy jesteśmy pamiętliwi jako naród. Odnoszę jednak wrażenie, że niestety wciąż dość łatwo sterować polską opinią publiczną (w tym młodzieżą, indoktrynowaną przez szkołę i media w duchu niemądrego pseudopatriotyzmu) poprzez stwarzanie odpowiedniej atmosfery. Mądrze o tym pisali właśnie w „Przeglądzie” profesorowie Andrzej Walicki i Bronisław Łagowski. Prof. Jacek Tittenbrun, socjolog, UAM Nie wolno pojmować narodów na wzór i podobieństwo konkretnych osobników. Jedynie stosunki między nimi oraz nakładające się na to relacje między odpowiednimi strukturami życia społecznego tworzą skomplikowane sieci relacji międzystrukturalnych. Tak złożone struktury nie mogą być opisane jako całości mające określone właściwości, takie jak pamiętliwość. Jednocześnie nie wyklucza to tego, że w ramach danego narodu (którego jedną z konstytutywnych cech pozostaje właśnie historyczny charakter) z historycznych głównie powodów pewne grupy (wiekowe, klasowe itp.) mogą nabyć takie atrybuty samoistnie. Podobna tendencja nasila się, gdy jest forsowana lub stymulowana przez władze albo większe czy mniejsze grupy polityczne. Dr Olga Iwaszkiewicz, politologia, historia najnowsza, Uniwersytet Szczeciński Myślę, że tak. Jest to uwarunkowane historycznie. Polacy pamiętają bardzo długo i często wytykają przy dalszych swoich działaniach coś, co zapamiętali. Nasza pamięć negatywna jest trwalsza niż pozytywna, chociaż i Japończycy mają przysłowie ilustrujące tę naturalną ludzką właściwość: „Przysługa już okazana
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz