Rachunek jak wyrok

Rachunek jak wyrok

Nie jesteśmy w stanie płacić pięć razy więcej za prąd. Jako przedsiębiorcy zostaliśmy na lodzie Pod hasłem „Stop drożyźnie” odbył się w Bydgoszczy protest przedsiębiorców. Zorganizowała go Katarzyna Borkowska-Kiss, właścicielka kawiarni Fanaberia. Trzeba walczyć „To koniec. Nie jesteśmy w stanie walczyć dalej. Skrzynka pozostanie otwarta tylko do najbliższej soboty. Nie jesteśmy w stanie płacić pięć razy więcej za prąd. Jako przedsiębiorcy zostaliśmy na lodzie”, napisał 3 października w mediach społecznościowych Mateusz Grzębski, właściciel sklepu oferującego żywność od lokalnych dostawców. Warzywniak działał w dobrym punkcie, na skraju starówki. Dla lokalsów wygodnie, dla innych bydgoszczan też, bo po drodze z pracy. – Skrzynkę otworzyłem 31 marca zeszłego roku – opowiada pan Mateusz. – Wróciłem akurat z Włocławka, skąd pracowałem zdalnie podczas lockdownów, a przy okazji pomagałem rodzicom rozkręcić ich sklep. Pochodzę z gospodarstwa ogrodniczego. Gdy rozpoczęła się pandemia, rodziców nie wpuszczono na targowisko. Mieli zioła w doniczkach – straż miejska uznała, że nie są to artykuły żywnościowe, tylko kwiaty. Tata wrócił z towarem do domu i zapadła decyzja, że trzeba otworzyć własny punkt sprzedaży. Rodzicom się udało, a ja po powrocie do Bydgoszczy postanowiłem skopiować ich pomysł – warzywniak oparty na małych, rodzinnych gospodarstwach, z towarem lepszej jakości niż ten w marketach. Przez półtora roku szło dobrze, miałem wielu klientów. Pod facebookowym komunikatem pana Mateusza pojawiły się liczne słowa wsparcia. „Kolejny jasny punkt na mapie Bydgoszczy znika. Byliście wspaniali! Życzę mimo wszystko powodzenia i może do zobaczenia w lepszych czasach”, „Och nie, tak bardzo brakuje sklepów z cudownymi warzywami nie z marketu”, „Podziwiam twoją ciężką pracę i jest mi bardzo przykro”, pisali internauci Konrad, Alicja i Adam. Okno wystawowe lokalu zdobią wrzosy, dynie oraz miotła z napisem „Zamykamy się. Pozamiataliście nas”. W środku coś się dzieje. – Skrzynki zostają, my też – mówi pan Mateusz. – Nowy koncept nie będzie wymagał takich nakładów energii. Powiem tylko, że chodzi o galerię rzeczy dawnych i ciekawych. Zapraszamy w listopadzie. Ale świeżej marchewki już nie będzie. Nie ma też Vegaba naprzeciwko, gdzie można było przekąsić coś po wegańsku. Lokal zamknął się niedawno. Restauracja Maestra przy Operze Novej nie istnieje. Tylko do końca listopada działa Falla przy Gdańskiej. Jako pierwsza z franczyz ogólnopolskiej sieci przestanie serwować wegańskie i wegetariańskie falafele. Trzeba walczyć. Iskra poszła z Fanaberii. Kultowa kawiarnia przy Gdańskiej nie zamyka się, ale ogranicza działalność. Tam też rachunki za prąd skoczyły o kilkaset procent – z 3 tys. do 8 tys., a ostatnio do 14 tys. zł. Katarzyna Borkowska-Kiss komentuje: – Otworzyłam lokal sześć lat temu, miało być przyjemnie i spokojnie. Wcześniej sprzedawałam tu bilety na koncerty, razem z mężem, który przez wiele lat był menedżerem kabaretu Hrabi. Obie branże, gastronomia i kultura, mają teraz pod górkę. Sale koncertowe nie wypełniają się po brzegi tak jak kiedyś. Ludzie muszą kupić węgiel, nakarmić rodzinę, wykształcić dzieci, kultura pierwsza idzie w odstawkę. Nie prowadzę dużej firmy, mam kilku pracowników. Pracujemy często z mężem po kilkanaście godzin na dobę. Nie wiem, czego ludzie nam zazdroszczą. Prywaciarz nie obchodzi Kowalskiego, ale to my, małe i średnie przedsiębiorstwa, mamy ogromny wkład w budżet państwa. Dlaczego więc rząd pozwala, żeby spółka państwowa wystawiała rachunek za energię, który jest dla nas wyrokiem? W lokalu trudno o stolik. Kameralne salki, weranda i ogródek tętnią życiem. Można skosztować domowego ciasta do pysznej kawy lub herbaty. – Kiedy otwieramy o godz. 11, od razu jest ruch – śmieje się pani Katarzyna. – Pracownice dwoją się i troją, żeby nadążyć z obsługą. Zawsze mieliśmy dużo gości, teraz jest ich jeszcze więcej, odkąd poszła w miasto plotka, że się zamykamy. Klienci chcieli nas wspomóc na Zrzutka.pl. Czują się u nas jak u rodziny. Przychodzi regularnie taka starsza para, pan czyta pani książkę na głos. Ona przysypia w fotelu, przykryta kocem. Kiedy się budzi, zamawiają kolejną herbatę i znów czytanie, i drzemka. Taki mamy klimat. Pani Katarzyna ma ogromny żal

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 44/2022

Kategorie: Kraj