Rachunek za loty śmierci

Rachunek za loty śmierci

Czy zbrodnie argentyńskich pułkowników sprzed dwudziestu lat zostaną ukarane? Dla pasażerów były to zawsze loty w jedną stronę, nad Atlantyk. 57-letni kapitan argentyńskiej marynarki wojennej, Adolfo Scilingo, uczestniczył w nich dwukrotnie. Po przeszło 20 latach wciąż, nawet w snach, wracało straszne wspomnienie. Dlatego postanowił mówić. Katakumby Kapitan Scilingo dobrowolnie przybył do Hiszpanii i ze swym adwokatem zjawił się 7 października 1997 r. w Madrycie przed hiszpańskim sędzią krajowym, Baltasarem Garzonem. Chciał, jak oświadczył, zrzucić wreszcie z siebie ten ciężar. Był oficerem dowództwa Szkoły Mechaników Marynarki, w skrócie ESMA. Za tym skrótem kryła się w latach ostatniej dyktatury wojskowej w Argentynie (1976-1977) główna katownia reżimu urządzona w pomieszczeniach szkoły oficerskiej. Tu działała wojskowa grupa zadaniowa. Przeprowadzała aresztowania wśród członków ugrupowań opozycyjnych, których oficerowie przesłuchiwali w ESMA. Niemal zawsze stosowano tortury. Nikt z aresztowanych nie wracał do domu. Część zwłok chowano w podziemnych magazynach, które przeszły do historii jako katakumby ESMA. W drugim roku dyktatury ulepszono technikę zabijania przeciwników junty i pozbywania się zwłok – wywożono więźniów samolotami Marynarki Wojennej nad Atlantyk. Karetki wojskowe transportowały pasażerów wprost pod samolot. Wrzucano ich na pokład rozebranych do naga, półprzytomnych. Przed przewiezieniem na lotnisko Marynarki Wojennej wojskowy lekarz anestezjolog wstrzykiwał im silny środek oszałamiający. Skutych kajdankami wyrzucano do oceanu. Scilingo wziął udział w dwóch lotach śmierci, w czerwcu i w sierpniu 1977 r. Jego proces jeszcze się toczy przed hiszpańskim sądem. Garzon znowu w akcji Zeznania Scilinga, informacje dostarczone przez argentyńskie stowarzyszenia skupiające matki i innych członków rodzin „osób zaginionych”, jak określa się ofiary junty wojskowej, na czele której stał „prezydent”, gen. Jorge Rafael Videla, oraz pozwy złożone przez rodziny licznych Hiszpanów zamieszkałych w Argentynie i pomordowanych przez argentyński reżim wojskowy – wszystko to dało hiszpańskiemu sędziemu podstawy do wystąpienia 8 lipca br. z wnioskiem o ekstradycję 45 byłych argentyńskich wojskowych i jednego ekspolicjanta. Sędzia madryckiego Sądu Krajowego, znany na całym świecie, odkąd wystąpił skutecznie o aresztowanie przebywającego z wizytą w Wielkiej Brytanii byłego dyktatora Chile, gen. Augusta Pinocheta, oskarżył argentyńskich wojskowych ze swojej listy o ludobójstwo, uprawianie terroryzmu państwowego i stosowanie tortur. „Walczyliśmy z lewicowymi wywrotowcami”, bronią się dziś byli członkowie junty. Kapitan Alfredo Astiz, postawny, o młodzieńczej twarzy cherubina, budził zaufanie. Jego zadaniem była penetracja środowisk prawicowej opozycji, która zbierała się w kościołach. Zwykle podchodził do wybranych ofiar podczas mszy lub zebrania i witał się pocałunkiem w policzek. To był sygnał dla członków grupy zadaniowej. Po takim pocałunku „Anioła Śmierci”, jak nazwała go opozycja, znikły dwie francuskie siostry zakonne, Alice Domon i Leonie Duquet. Zostały zamordowane. Grupa zadaniowa i różne grupy operacyjne podległe dowódcom garnizonów zamordowały w ciągu siedmiu lat dyktatury 18 tys. osób. To oficjalne dane. Według stowarzyszeń rodzin ofiar represji, liczba pomordowanych wyniosła 30 tys. Odkąd sędzia Garzon na nowo postawił na porządku dziennym sprawę nieukaranych zbrodni junty gen. Videli, również Ministerstwa Sprawiedliwości Szwecji, Francji i Włoch zapowiedziały, że wkrótce wystąpią o wydanie im byłych argentyńskich wojskowych odpowiedzialnych za śmierć lub „zaginięcie” ich obywateli. Argentyńska ekipa specjalistów antropologii sądowej zdołała ostatnio zidentyfikować jako ofiary junty zwłoki 40 osób pochowanych w 120-osobowym zbiorowym grobie w jednej z miejscowości w środkowej Argentynie. Są wśród nich szczątki Maria Osatinskiego (Osiatyńskiego?), prawdopodobnie potomka rodziny imigrantów pochodzących z Polski. Aresztowany został nieznajdujący się na liście sędziego emerytowany pułkownik, były dowódca garnizonu w Salcie na północy Argentyny, Alberto Mulhall, oskarżony o wydanie rozkazu rozstrzelania pięciu kobiet i siedmiu mężczyzn, więźniów politycznych, wywiezionych do lasu pod pretekstem przeniesienia ich do innego zakładu karnego. Przekreślanie „Końcowej kropki” Po zakończeniu dyktatury wojskowej 1,1 tys. oficerów różnych stopni, którzy ponosili odpowiedzialność za zbrodnie reżimu, skorzystało z amnestii. Wymogli ją na cywilnych politykach mniej lub bardziej otwartymi groźbami dokonania ponownego przewrotu wojskowego. Raul Alfonsin, pierwszy prezydent z wyboru, który objął

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 33/2003

Kategorie: Świat