Racja samotna
W Paryżu w hotelowych kablówkach łatwiej trafić na rosyjski kanał niż na angielski. W Brukseli podobnie. Nie warto dodawać, że TVP Polonii nie tam uświadczysz, oprócz paru miejsc od lat okupowanych przez polską delegację do Rady Europy czy teraz europarlamentu. W polskich kablówkach też można ruskie kanały złapać. Czemu nasi dyżurni spece od „rusologii” ich nie oglądają? Albo udają, że nie widzą? Może wtedy nie byłoby jałowej dyskusji, czy prezydent Kwaśniewski ma jechać do Moskwy, czy nie. W ruskich telewizjach obchody majowe przedstawiane są jednoznacznie. 60 lat temu bohaterski naród zwyciężył faszyzm. Ocalił siebie i cywilizację europejską. Dzięki niebywałym wyrzeczeniom, poświęceniom, krwi płynącej Wołgą i Donem. I dlatego każdy, kto nie rozumie, nie chce pamiętać ofiar całego ZSRR, jest zwyczajnym niewdzięcznikiem. Nie ma też mowy o lakierowaniu zwycięstwa. W licznych, cyklicznych wspomnieniowych programach otwarcie mówi się o masowym rozstrzeliwaniu dezerterów, wahających się przed okupionych krwią atakach. Tak być musiało, przekonują weterani, tak być musiało powtarzają młodzi, wymuskani dziennikarze i publicyści. Krew za Europę i świat przelaliśmy, toteż oczekujemy teraz okolicznościowego hołdu. I mało kogo obchodzi, że majowe obchody wykorzysta administracja prezydenta Putina do wzmocnienia swojej pozycji. Tu akurat prezydent wyczuwa nastroje społeczne. Rosja, przetrącone, zdegradowane społeczeństwo, będzie się w maju sycić tamtym zwycięstwem, które dało jej pozycję mocarstwową. Aż do czasu upadku jałtańskiego podziału. Podziału jałtańskiego nie kwestionują Stany Zjednoczone ani stare kraje Unii Europejskiej. To Jałta przyśpieszyła, wymusiła europejską integrację. Po Jałcie była pierwsza wspólnota węgla i stali. Pomoc z planu Marshala. Skoro Stalin wygrał pod Kurskiem, zajął Bałkany, to o co się kłócić? Jedynie pamiętający historię lewicowi Grecy wspomną czasem, że w wyniku Jałty ich lewicowa partyzantka musiała przegrać, bo Stalin sprzedał ich za Bułgarię i Rumunię. I było to dotkliwe, bo setki tysięcy ludzi musiało emigrować. Do tej przyszłościowo gorszej części Europy. Dla starej Europy Jałta to rozdział zamknięty jak konflikt niemiecko-francuski o Alzację. Teraz liczy się rozszerzenie Unii o nowe kraje, rozszerzanie rynku rosyjskiego dla Unii. Zresztą Czesi i Słowacy nie gardłują o przywrócenie porządku sprzed Jałty, bo nie marzą o powrocie do Czechosłowacji. A Węgry największe straty terytorialne poniosły po I wojnie światowej. Któż w Unii żali się na Jałtę? Trzy drugorzędne republiki bałtyckie i \”dziwna, nieprzewidywalna\” Polska. Czego my od tych Rosjan chcemy? – słyszę od Niemców. Przecież oni wojny nie przegrali i Putin nie uklęknie przed waszym pomnikiem jak nasz bundeskanclerz. Wygrani nie przepraszają, nie przesadzajcie. Nie trzeba się było upierać przy korytarzu, oddać i tak nie wasz Gdańsk, iść na ZSRR z nami jak Rumuni. I w odpowiedniej chwili zmienić front, słyszę od tych interesujących się historią nieinteresującej części Europy. Polacy pragnęliby ukarać Stalina, ale on już nie żyje. W zastępstwie odgrywają się na Putinie, bo jest, bo ubiera się w imperialne szaty. Może i macie racje z tym ludobójstwem w Katyniu, ale czemu nie widzicie ludobójstwa w Sudanie. Czemu wasz rząd, wasi eurodeputowani teraz nie protestują, kiedy coś jeszcze można zrobić, a całą energię kierujecie ku sprawom martwym. Dla Rosji i Europy. Może i macie racje, że zostaliście wtedy skrzywdzeni, ale nie wy pierwsi i nie ostatni. W zjednoczonej Europie nie wystarczy mieć rację, trzeba mieć większość. A tej rzecznicy martwych spraw nigdy mieć nie będą. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint