Dla żądnych zysku medialnych błaznów nie ma nic świętego „Nie chodzi tylko o to, że popełniono zbrodnię. Ten pomysł jest również modelowym scenariuszem, w jaki sposób obsceniczność i bluźnierstwo idą ze sobą w parze”, oburza się William Donohue, przewodniczący amerykańskiej Ligi Katolickiej. Jego gniew jest w pełni usprawiedliwiony. Piramidalna bezmyślność medialnych komediantów doprowadziła do bezprecedensowego skandalu. Oto nowojorska rozgłośnia radiowa WNEW-FM wysłała parę swych słuchaczy do katedry św. Patryka. 37-letni Brian Florence i o dwa lata młodsza Loretta Lynn Harper z Wirginii przybyli do słynnego sanktuarium przy Piątej Alei wcale nie po to, by odmawiać pacierze. Zamierzali oni uprawiać miłość w katedrze, aby zwyciężyć w konkursie „Seks dla Sama”, ogłoszonym w radiowym talk show „Opie and Anthony”. Główną nagrodą była wycieczka do bostońskiego browaru Samuel Adams, sponsora całego przedsięwzięcia. Konkurs prowadzili Greg „Opie” Hughes i Anthony Cumia, zwani „szokowymi didżejami”, którzy rzeczywiście potrafią wstrząsnąć opinią publiczną, a ich wyczyny mają niewiele wspólnego z moralnością. W erotycznych zawodach „Seks dla Sama”, będących niewątpliwie szczytem złego smaku, wzięło udział sześć par zbierających punkty za uprawianie seksu w najbardziej publicznych miejscach. Opie i Anthony wyznaczyli 54 najbardziej odpowiednie obiekty w Nowym Jorku, przy czym seks w kościele oceniono na 25 punktów, w Centrum Rockefellera na 30, zaś na stadionie nowojorskiej drużyny Jankesów – aż na 40 punktów. Miłość w Medison Square Garden, jako mniej ryzykowna, przynieść mogła 15 punktów, tyle samo erotyczna przygoda w Gracie Mansion, rezydencji burmistrza Nowego Jorku. Aż 100 punktów miał szansę zainkasować ten, kto „nakłoni nieznajomego gliniarza lub strażaka, by przeleciał jego dziewczynę”. Dwie pierwsze rundy „Seksu dla Sama” przeszły w miarę spokojnie. Prawdopodobnie uczestnicy potrafili się dobrze ukrywać. Jednakże Brian i Loretta pobili rekord braku wyobraźni. Poszli uprawiać seks w katedrze św. Patryka, i to 15 sierpnia, w samo Święto Wniebowzięcia, gdy sanktuarium pełne jest modlących się ludzi. Parze grzeszników towarzyszył komik i producent programu, Paul Mercurio, aby przez telefon komórkowy relacjonować słuchaczom na żywo przebieg wydarzeń. Nie wiadomo dokładnie, co stało się później. W każdym razie mężczyzna i kobieta stanęli w kruchcie, zaledwie kilka metrów od pogrążonych w modlitwie wiernych. On rozpiął muszkę, zaś ona opuściła swe krótkie spodnie, po czym oboje zaczęli wykonywać czynności dające się interpretować w sposób jednoznaczny. Rozentuzjazmowany producent Mercurio krzyczał zaś do telefonu: „Słuchajcie! Właśnie zaczęli!”. Oczywiście, od razu dostrzeżono parę świętokradców. Do katedry wkroczyła policja. W chwilę później prowadzący program na żywo Anthony krzyknął: „O nie! Jeden z naszych zespołów został aresztowany!”. Prasa nowojorska napisze później, że doszło do najbardziej spektakularnego przypadku coitus interruptus. Także Paul Merkurio trafił na kilka godzin za kratki, zaś jego telefon komórkowy skonfiskowano jako narzędzie zbrodni. „Szokowi didżeje” natychmiast zaczęli zapewniać, że chodziło tylko o kawał. Uczestnicy konkursu jedynie symulowali seks. Przecież nikt będący przy zdrowych zmysłach nie będzie robił tego w kościele. Podobnie adwokatka rozpustnej pary, Miranda Fritz, zapewnia: „Nie doszło do seksu, przecież oboje byli ubrani, tylko pani Harper troszeczkę opuściła szorty. Moi klienci żałują tego, co zrobili. Pochodzą z prowincji, nie wiedzieli więc, co katedra znaczy dla nas, nowojorczyków”. Świadkowie są jednak innego zdania, a zapisy z taśmy nie dają się interpretować jednoznacznie. W każdym razie para winowajców została oskarżona o sianie zgorszenia publicznego i zwolniona za kaucją. 2 października sąd zadecyduje, czy Florence i Harper będą oskarżeni przed wielką ławą przysięgłych. Brian prawdopodobnie i tak trafi do więziennej celi na dwa lata, ma bowiem już na koncie wyrok z zawieszeniem za fałszowanie recept. Kiedy winowajcy opuszczali gmach sądu, czekał na nich rozsierdzony tłum, krzycząc: „Wstydźcie się! Bóg jest na was wściekły!”. Zapytany przez reporterów, czy było warto, czerwony ze wstydu Florence odpowiedział: „Nie bardzo”. Brukowiec „New York Post” odsądził parę zuchwalców od czci i wiary, nawiązując jednak do serii skandali z księżmi pedofilami w amerykańskim Kościele napisał szyderczo:
Tagi:
Jan Piaseczny