Ranne przebudzenia

Ranne przebudzenia

Pojawiają się teksty deprecjonujące doniosłość powstania ruchu Solidarność. Mogę się zgodzić, że Solidarność nie obaliła komunizmu, który rozpadł się niejako sam, głównie z powodów ekonomicznych. Nie mogę jednak pogodzić się z pomijaniem tego, co można nazwać odruchem moralnym, który w pierwszej fazie napędzał Solidarność i dał jej niezwykłą energię. To prawda, że na początku dominował motyw ekonomiczny, ale potem doszły do głosu i zdominowały strajk inne postulaty, inne myślenie. Byłem w stoczni w sierpniu 1980 r. To, co mnie uderzyło, to oburzenie na kłamstwo i obłudę, na cenzurę, i pragnienie, by przemodelować chory system na bardziej demokratyczny. Była to też walka o godność. Warto pamiętać, że to wszystko zostało postawione na ostrzu noża i wymagało odwagi. Niezwykłe było obserwowanie, jak strajk rozprzestrzenia się na podobieństwo pożaru, który idzie z południa na północ i ogarnia cały kraj, było to widać także po tym, z jakich rejonów kraju przyjeżdżali do stoczni delegaci. Gdy zaczęli przybywać ze Śląska, było oczywiste, że strajk ogarnia cały kraj. Że to jakiś koniec i jakiś początek. To było jak cud. Kręciłem się po stoczni, podsłuchiwałem, co mówią delegaci z fabryk. Partia i jej struktury, ten cały ideologiczny gorset, zaczęły być traktowane jako rakowata narośl. A przecież to wszystko działo się w ramach imperium, którego serce biło jeszcze mocno. Niezwykły był też sam pomysł, który zrodził się samoistnie, by ruch rewolucyjny przybrał formę związku zawodowego i się samoograniczał. Do czasu. Radykalizacja była nieuchronna, więc i nieuchronny fatalny finał. Paradoksem był koniec PRL w 1989 r. Podziemna Solidarność była śmiertelnie zmęczona i skurczyła się do małej piąstki. Zachodziły już w ruchu procesy gnilne. Podobnie jednak działo się w PZPR. Państwo nagle zaczęło się rozpadać. Można powiedzieć, że dwie nadgniłe struktury zwaliły się na siebie. Tym łatwiej było wtedy o jakąś formę kompromisu i porozumienia. Teraz jest oczywiście problem, jak wyjaśnić ówczesny bieg do wolności Polaków w zestawieniu z obecną od wolności ucieczką. Ale tak bywa w historii zaskakująco często. A narodom jednak potrzebne są mity, w nich nie wszystko jest do końca prawdą. Szkoda, że mit Solidarności udało się nam zniszczyć, a teraz trwają dożynki. • Dyrektorka szkoły podstawowej opowiada mi, że zgłaszają się do niej nauczyciele polskiego z pytaniem, jak mają tłumaczyć dzieciom sens wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza – jest w lekturach szkolnych i musi być omówiony. Mówi o katastrofie smoleńskiej i nosi tytuł „Krew”. Krew rozlepiona na afiszach Krew na chodnikach i na ścianach Krew – jak poranna wtedy cisza Krew – czarne plamy na ekranach Krew na kamiennych szarych płytach Na białych rękawiczkach Tuska Krew która o nic was nie pyta Krew jak złamana w sadzie brzózka I jak na polach polne maki I nad polami białe chmury Jak narodowi dane znaki Oni wznosili się do góry Krew na fotelach tupolewa Zmywana szlauchem o świtaniu Jeszcze wam ona pieśń zaśpiewa To będzie pieśń o zmartwychwstaniu Te białe rękawiczki Tuska poplamione krwią sprawiają nauczycielom szczególny kłopot. A przecież to proste. Tusk jest winny tej katastrofy i jest zbrodniarzem. Bolszewizm tej władzy staje się coraz bardziej oczywisty. To na razie tylko polskie lata 40., gdy w pomału pacyfikowanej Polsce zachowywano jeszcze różne pozory wielogłosowości i demokracji. Wracając do wiersza, czy nie jest to przypadkiem grafomania? A ten finał ze zmartwychwstaniem, jak tłumaczyć dzieciom? Nie wiem, czy ono dotyczy „poległych” w katastrofie – jak rozumiem, posłowie PO nie zmartwychwstaną – czy w ogóle Polski? • Słowa Krystyny Jandy z wywiadu w „Gazecie Wyborczej”: „Czuję się przez ostatnie dwa lata jak chora. Co rano budzę się i zastanawiam się, co mi jest. A to Polska. Mam poczucie, że stało się coś strasznego, moje poczucie moralności, moje poczucie humoru, prawdy, odpowiedzialności nie zgadza się z ostatnio lansowanym poczuciem prawdy i sprawiedliwości”. Nie jesteś, Krysiu, sama, to są też moje ranne przebudzenia. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 38/2018

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun