MSW chwali się rosnącą liczbą postępowań w sprawie przestępstw z nienawiści, przemilcza spadek wykrywalności Zaraz po świętach wielkanocnych Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opublikowało raport dotyczący działań podlaskiej policji w zakresie zwalczania przestępczości związanej z rasizmem, ksenofobią i nietolerancją. Tytuł raportu, „Białystok się zmienia”, jest adekwatny do sytuacji – „się zmienia”, więc może będzie lepiej. Zwłaszcza pod względem wykrywalności, bo z tym jest kiepsko. O czym mówi mniej znany raport przygotowany przez Stowarzyszenie Interwencji Prawnej dla Europejskiej Komisji przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji. W CZYM PROBLEM? Po nijakim i mało skutecznym ministrze Jacku Cichockim w 2013 r. na czele resortu spraw wewnętrznych stanął Bartłomiej Sienkiewicz, historyk z wykształcenia, z piękną opozycyjną kartą, publicysta, były pracownik Urzędu Ochrony Państwa i prawnuk wiadomo kogo. Od dwóch lat mieliśmy wtedy w Białymstoku i na Podlasiu do czynienia z eskalacją rasistowskich i ksenofobicznych ekscesów, niszczeniem pomników i dwujęzycznych tablic w miejscowościach zamieszkanych przez mniejszości narodowe, wysypem swastyk na elewacjach, wzmożeniem patriotycznym kiboli narodowców, którzy zakłócali uroczystości państwowe, przenosząc stadionowe obyczaje na ulice. A to werbalnie wieszali na drzewach komunistów, a to chcieli Polski wyłącznie dla Polaków. Wtedy poza głosami kilku polityków lewicy, w tym korespondenta „Przeglądu” Zbigniewa Krzywickiego, i prominentnego działacza Platformy na Podlasiu Roberta Tyszkiewicza raczej bagatelizowano problem. Lokalni dziennikarze też nie mieli łatwo. Zdarzały się kuriozalne wypowiedzi, że to wszystko przez nas, bo niepotrzebnie nagłaśniamy problem i ośmielamy do rasistowskich zachowań. Sam usłyszałem od znajomego policjanta, że pewnie za młodu też bazgrałem na murach swastyki i on nie widzi problemu, bo „młodość musi się wyszumieć”. Musiało dojść do prób podpalenia mieszkań obcokrajowców, żeby się opamiętano. Autorzy raportu MSW wprost to przyznają: „Zwiększenie aktywności podlaskiej policji nastąpiło w maju 2013 r. po kolejnym głośnym ataku rasistowskim na małżeństwo polsko-hinduskie i próbie podpalenia ich mieszkania”. MOCNE WEJŚCIE MINISTRA Chociaż wizyta Bartłomieja Sienkiewicza w Białymstoku i odwiedziny u polsko-hinduskiej pary mogły wyglądać na PR-owską zagrywkę, trzeba przyznać, że miały wpływ na miejscową policję. – Po tym jak powiedział: „Skini, idziemy po was”, teczki kiboli zaczęły gwałtownie puchnąć i zaczęliśmy w końcu poważnie traktować problem – wspomina jeden z funkcjonariuszy. Sienkiewicz dodawał w wywiadach, że w przypadku takich formacji jak policja zawsze istnieje potrzeba tzw. zadaniowania. Ludzie w mundurach sami z siebie rzadko przejawiają inicjatywę, bo działają na rozkaz i z jego wykonania się ich rozlicza. Są wyjątki, ale tylko potwierdzają regułę. Żeby zatrzeć to niemiłe wrażenie, że przed prawnukiem noblisty mało co się działo na odcinku walki z rasizmem, przytoczyć można za raportem resortowym, że „w 2012 r. zostało zrealizowane specjalne spotkanie dla komendantów miejskich i powiatowych Policji dotyczące tematyki praw człowieka w zarządzaniu Policją oraz przeciwdziałania dyskryminacji i przestępstwom z nienawiści. Od września 2010 r. Pełnomocnik Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji ds. Ochrony Praw Człowieka realizuje szkolenia dla policjantów w zakresie rozpoznawania, ścigania i przeciwdziałania przestępstwom motywowanym uprzedzeniami”. Pięknie, tylko że nic z tego nie wynikało. Słoneczny Stok, Leśna Dolina i Zielone Wzgórza to osiedla w Białymstoku, gdzie najczęściej dochodziło do rasistowskich ekscesów. „W związku z tymi wydarzeniami – czytamy w raporcie – Komenda Miejska Policji w Białymstoku powołała specjalną Grupę Interwencyjną składającą się z 12 wyselekcjonowanych, najlepszych policjantów ze służb patrolowych. Grupa ta pracuje w oparciu o inną, opracowaną ze względu na jej specyficzny cel działania taktykę obserwacji, rozpoznania, patrolowania i interwencji. Charakteryzuje się błyskawicznym czasem reakcji na zawiadomienia o popełnionym przestępstwie”. Trzeba przyznać, że na skutek pracy tej grupy bezpieczeństwo się zwiększyło. Co prawda, pojawiły się publikacje prasowe sugerujące, że pieniądze przeznaczane na niektóre „antyrasistowskie” patrole szły na inne cele, a patrole były tylko na papierze, ale konkretne zarzuty nie padły. Smutny obraz wyłania się z podanej w raporcie statystyki: „(…) najwięcej postępowań wszczętych z art. 256 kk, czyli najczęstszej kwalifikacji prawnej dla przestępstw z nienawiści, w 2013 r. miało miejsce w Komendzie Stołecznej Policji, natomiast na drugim miejscu znajduje się województwo podlaskie z 85 postępowaniami”. Autorom raportu chodziło o pokazanie determinacji resortu w walce z tą kategorią przestępstw. Może to jednak świadczyć także o ciągle dużej liczbie rasistowskich zachowań na Podlasiu.
Tagi:
Arkadiusz Panasiuk