Ręka musi się nauczyć nowej daty, automatyzm musi zmienić się w kolejny nawyk, trzeba złożyć pokłon rytuałowi numerowania czasu – witamy w roku 2022. Trochę o nim wiemy i oczywiście wiele nie wiemy. Czy wiemy najważniejsze? Nie ma to znaczenia, i tak to zlekceważymy. O tym opowiada szeroko komentowany w ostatnich dniach 2021 r. film fabularny „Don’t look up” Adama McKaya, z Meryl Streep (prezydentka USA) i Leonardem DiCaprio (astronom) – krzywy portret ogłupiałej cywilizacji białego, bogatego człowieka, która odurzona komercją mediów i dyrygowana przez kosmicznie chciwy kapitalizm nie jest w stanie zareagować, obronić się przed nadciągającą z nieuchronnością kolejnych dat w kalendarzu katastrofą – taką czy inną, tu akurat jest to kometa. Bomba większa niż miliony tych znad Hiroszimy, ale przecież zasób metali ziem rzadkich… Sam film to dla jednych arcydzieło, dla drugich gniot niemal propagandowy. Krytykowanie Meryl Streep za „przerysowanie” granej postaci udowadnia, że już zapomnieliśmy, jak w całości przerysowany i karykaturalny był niedawny prezydent USA. Jesteśmy jako zbiorowość durni i przyjdzie nam za to zapłacić własnym unicestwieniem, nie zmieni tego dokonanie na miarę stulecia, czyli wysłanie na misję teleskopu Jamesa Webba, największego osiągnięcia ludzkiego rozumu i techniki, dzięki któremu nasz wzrok sięgnie prawie 14 mld lat świetlnych od naszej łupinki. Duża część z nas będzie tam wypatrywać kolejnej bajki o stajence (nie zauważając tych rzeczywistych ludzi tuż obok) czy krawędzi świata, bo przecież gdyby Ziemia była okrągła, tobyśmy spadli. Są też dobre wieści, choć kłopotliwe. Gdy będzie kiedyś powstawał bilans harców pisowskich rządów, trzeba będzie im oddać sprawiedliwie wykonanie kilku istotnych ruchów w sprawie regulacji naszych zachowań na drogach jako kierowców; wyższe mandaty nie są tu najważniejsze – ale tylko one działają na nasze przestymulowane mózgi. Przyznanie pół roku wcześniej większych uprawnień pieszym na pasach już skutkuje setkami uratowanych żywotów. No ale gdyby ktoś pomyślał, że w związku z tym można wysunąć przypuszczenie, że życie ludzkie (czytaj: polskie) jest ważne instytucjonalnie dla tej formacji politycznej, to natychmiast leje się nam na głowę wiadro lodowatej wody rekordów covidowych zgonów. Żegnamy stary rok OŚMIUSET śmierciami dziennie. Cośmy uratowali spod kół w skali roku – zabijamy covidem w dwa, trzy dni, bezradni w szpitalach. Bo, jak baje w wywiadzie dla Interii nieemerytowany zbawca (terminator?) narodu Jarosław Kaczyński: nie da się, nie uda się, nie posłuchajom, Polaka nie da się zmusić, do maseczek, do szczepień, do testów. A poza tym nasz żoliborski marszałczyna nic nie wie, nie pamięta, nie odpowiada za nic, nie wie, co robi jako wicepremier, w sklepie zżyma się na ceny produktów spożywczych, nie rozumie, dlaczego jest krytykowany, nie ma sobie nic do zarzucenia. Ten wywiad brzmi jak nieudolna, bezradna i naiwna mowa obrończa przed jakimś nieznanym trybunałem, który nadchodzi, już się zbliża, już puka do jego drzwi. Nie można też powiedzieć, że Kościół nie zaczyna widzieć, co się święci – że nadchodzi czas rachunków, rozliczeń i koniec listów żelaznych na przestępstwa, ich tuszowanie i nieokiełznaną pazerność materialną (ale zanim nadejdzie opamiętanie, to oblaci, tacy zakonnicy, wyszarpnęli od państwa fragment Świętokrzyskiego Parku Narodowego, kawałek szczytowy Łysej Góry, na świętym miejscu polskich czarownic powstanie centrum pielgrzymkowe – to będzie musiało się zemścić…). Tymczasem niejaki Marek Jędraszewski, ważna postać instytucji katolickiej jakkolwiek by było, arcybiskup Krakowa, wydał polecenie podległym sobie księżom: „Zabrania się zapraszania i przyjmowania małoletnich w mieszkaniach duchownych”. Hm, ale dlaczego? Co dzieciom może grozić? Przecież problem pedofilii i przestępstw seksualnych wobec nieletnich, których sprawcami są duchowni, w Polsce nie istnieje. A może zamiast wydawać taki zakaz, należy rozliczyć się z procederem tuszowania przez dekady podobnych przestępstw? Udostępnić prokuraturze dokumenty? Zadośćuczynić ofiarom, a nie ganiać się z nimi latami po sądach, żeby tylko nie oddać złotówki? Jak to szło w tych dziwnych ewangeliach? „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże”? No cóż, w Polsce to nie może się udać, jest, widać, realne zagrożenie, i nie są to wilki. Trudno o łatwy, życzeniowy optymizm, idzie to w większości źle. Zamiast