Rejs w stronę szanty

Rejs w stronę szanty

Pieśni żeglarskich najczęściej można posłuchać na Śląsku i w Krakowie Szanty są o kobietach, o morzu, o winie i… o kobietach – tak ktoś mi kiedyś powiedział – śmieje się Adam Saczka, frontman znanego zespołu śpiewającego pieśni żeglarskie, Perły i Łotry z Tych. – Coś w tym pewnie jest, w każdym razie na pewno nigdzie na świecie żeglarstwo nie jest tak ściśle powiązane z szantami jak w Polsce. Szanty to przede wszystkim harmonia wielu męskich głosów wzywających do pracy na pokładzie ogromnych żaglowców. Rytmiczne pieśni są monotonne jak czynności, którym towarzyszyły: stawianie i zwijanie wielkich żagli rejowych, brasowanie ciężkich rei, pompowanie wody, wybieranie kotwicy i wiele innych zajęć. Wiatr w żaglach Szanty cieszą się w Polsce ogromną popularnością. Równie duże zainteresowanie żeglarską piosenką jest tylko w Holandii. Moda na szanty w Polsce zaczęła się 25 lat temu od Mazurskiej Opery Żagiel w Mikołajkach, gdzie spopularyzował je Jerzy Porębski, bodaj najbardziej znany szantymen w Polsce. Przy ognisku czy w tawernie, w porcie czy na pokładzie statku, śpiewało się o morzu, o jeziorach, o tęsknocie za ukochaną kobietą. Szczyt szantowania przypadał na początek lat 90. Jednak z upływem lat szanty na Mazurach ucichły. – Kilka razy uczestniczyłem w imprezach pieśni żeglarskiej na Mazurach. Niestety, śpiewający żeglarze jakoś niknęli pośród dyskotekowego szaleństwa – mówi ze smutkiem Tomek Kuśnierewicz, zapalony miłośnik zarówno żeglowania, jak i szant. Nie znaczy to jednak, że Polacy przestali się interesować szantami. Poważne imprezy szantowe przeniosły się na południe Polski. Piosenka żeglarska z dziesiątkami festiwali na dobre zadomowiła się w Krakowie, Tychach, Gliwicach, Bytomiu czy Wrocławiu. Świadczy o tym również kilkanaście zespołów, które tutaj rozpoczęły swoją przygodę z żeglarską piosenką. – To wynik ogromnej tęsknoty za morzem i dzielącej nas od niego odległości – uważa Andrzej Marciniec z bytomskiego zespołu Ryczące Dwudziestki. Cały Śląsk rozbrzmiewa szantami Choć więc kiedyś śpiewanie szant na lądzie traktowano jak zły omen, dziś w poszukiwaniu prawdziwej pieśni mórz trzeba się udać do… Tych. W samym sercu czarnego Śląska 26 i 27 sierpnia odbyła się letnia edycja Portu Pieśni Pracy. Choć festiwal jest organizowany dopiero od sześciu lat, z roku na rok przyciąga coraz więcej zarówno miłośników szant, jak i przypadkowych słuchaczy. Kilka tysięcy ludzi przesiąkniętych szantą bawiło się do rytmu pieśni żeglarskich w wykonaniu wielu znakomitych zespołów: Sąsiadów z Gliwic, wrocławskiej Orkiestry Samanta, Ryczących Dwudziestek z Bytomia, Atlantydy z Gdyni, zespołu Carrantuohill z Żor, no i przede wszystkim gospodarzy festiwalu, zespołu Perły i Łotry, który w magiczny sposób rozbujał publiczność. Do szantowania wciągano nawet dzieci – na specjalnym koncercie śpiewała dla nich grupa Zejman i Garnkumpel z Warszawy. – Tym, co najlepsze na tyskim Porcie Pieśni Pracy, jest ta niesamowita atmosfera, otwarci i serdeczni ludzie – zachwycała się pani Magda Kania, która przyjechała razem z mężem już po raz trzeci posłuchać szant na tyskim festiwalu. Ta otwartość i serdeczność fanów szanty dała o sobie znać podczas zbiórek charytatywnych. Do tej pory tyski festiwal wspierał finansowo Fundację Rozwoju Kardiochirurgii, w tym roku jednak postanowiono zebrać pieniądze na leczenie Irka „Messaliny” Wójcickiego – wokalisty jednego z zespołów szantowych. Zbierano też na budowę tyskiego hospicjum im. św. Kaliksta. Ludzie szant Tradycyjnie wykonawcami piosenek żeglarskich byli mężczyźni. Teraz coraz częściej zdarza się, że także kobiety czarują słuchaczy swoim głosem i grą na różnych instrumentach, tak jak Dominika Płonka i Ela Warwas z gliwickiego zespołu Sąsiedzi (jedna gra na flecie, a druga na skrzypcach). – Babski punkt widzenia na to wszystko, co dzieje się na lądzie i na morzu, też jest potrzebny – mówią Maja Lewicka i Agata Król, wokalistki wrocławskiego zespołu Za Horyzontem, który swoją pierwszą płytę, wydaną w marcu tego roku, zatytułował „Baba na pokładzie”. „Babska szanta” to zresztą oryginalny polski nurt, który jest kolejnym dowodem na niezwykłą popularność szant w Polsce, bez względu na płeć wykonawców. Nie jest tajemnicą, że członkowie zespołów utrzymują się na co dzień z czegoś innego. W zespole Perły i Łotry Michał „Doktor” Gramatyka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 38/2006

Kategorie: Obserwacje