Religia w stylu pop – rozmowa z prof. Zbigniewem Stachowskim
Krew zmarłego papieża, potraktowana jako gadżet, może i kwalifikuje się jako znakomite zagranie marketingowe, jest jednak nie do zaakceptowania Prof. Zbigniew Stachowski, kierownik Zakładu Filozofii Kultury na Uniwersytecie Rzeszowskim, religioznawca, prezes Polskiego Towarzystwa Religioznawczego, redaktor naczelny „Przeglądu Religioznawczego”. Panie profesorze, skąd się wzięły relikwie? – Chrześcijaństwo przejęło kult relikwii (reliquiae) od starożytnych Rzymian, którzy otaczali szacunkiem prochy zmarłych, swoich wybitnych obywateli. Relikwiami są szczątki zmarłych i przedmioty używane przez osoby uznane przez Kościół za święte. Kult relikwii w chrześcijaństwie rozpowszechnił się w IV w., po odkryciu katakumb. Do VII w. w Kościele zachodnim obowiązywała zasada niepodzielności relikwii, którą wcześniej wprowadził Kościół wschodni. Wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej przyczyniły się do powstania rynku handlu relikwiami oraz ich rozmaitymi falsyfikatami. W „Krzyżakach” Zbyszko z Bogdańca otrzymał ofertę od handlarza relikwiami: „Kupcie, panie, ode mnie dwie albo trzy krople potu św. Jerzego, które wylał, ze smokiem walcząc”. – Tego typu praktyki wzmogły obecną już w średniowieczu krytykę kultu ikon, uznając ją za bałwochwalstwo i powrót do praktyk pogańskich. Jednak sobór trydencki, obradujący w latach 1545-1563, potępił krytyków praktyk religijnych z relikwiami i zalecił czcić „święte ciała męczenników i innych żyjących z Chrystusem”. Synod potwierdził, że relikwiami są również rzeczy należące do świętych, a nawet przedmioty otarte o ich ciała lub groby. Decyzje soboru trydenckiego nadal obowiązują w Kościele. Ks. Krzysztof Mądel, jezuita z Krakowa, był przerażony informacją o wykorzystaniu ampułki z krwią Jana Pawła II jako relikwii. Mówił: „Jeśli tak się stanie, sięgniemy czasów średniowiecza i katolicyzmu magicznego”. – Jego pogląd nie jest odosobniony. Sposób uzasadniania tego rodzaju kultu nie tylko tchnie duchem średniowiecznego fanatyzmu religijnego, ale jest po prostu infantylny i irracjonalny. To najzwyklejszy anachronizm kulturowy, który ponadto banalizuje, a nawet profanuje wypracowaną w ciągu wieków koncepcję Boga chrześcijańskiego i absolutu. Sprowadza go do poziomu ludzkich szczątków i rzeczy codziennego użytku. Dlaczego Kościół wciąż to robi? – Kwestiom relikwii i związanego z nimi kultu w XXI w. Kościół próbuje nadać nowy wymiar, co jest związane nie tylko z procesami globalizacyjnymi, modernizacyjnymi i sekularyzacyjnymi w skali Europy i świata, ale głównie z dostrzegalną marginalizacją katolicyzmu i ekspansją świata islamu, który ma już 1,6 mld wyznawców. Impuls tej problematyce dał Jan Paweł II. W czasie swojego pontyfikatu na skalę masową promował katolickie wzorce osobowe świętości i męczeństwa za wiarę. Papież z Polski kanonizował 482 osoby, beatyfikował – 1343. Traktuję te działania jako swoiste remedium na nieskuteczność planów papieża Polaka, który na początku pontyfikatu zapowiadał budowę świata chrześcijańskiego „od Atlantyku po Ural”, a pod koniec pontyfikatu przyznał, że Europa to „kontynent spustoszenia”. Relikwie jako rozpaczliwa próba walki o utrzymanie i rozszerzenie wpływów Kościoła katolickiego? – W Kościele wciąż jest silne przeświadczenie, że trzeba aktywizować wszystkie dostępne metody ewangelizacyjne, nie bacząc na sposób ich uzasadniania. Stąd odwołanie do tradycji katakumb. Czczenie relikwii Kościół odnosi do form tzw. pobożności ludowej. Lud to chętnie kupuje – pielgrzymuje do miejsc, w których przechowywane są relikwie, wypożycza w ramach tzw. peregrynacji relikwie do domów – ostatni przykład to szczątki Jerzego Popiełuszki. – To swoisty sposób aktywizacji wiernych, adresowany do konkretnego odbiorcy, który bez intelektualnych oporów lub zastrzeżeń gotów jest zaakceptować interpretację, że modlitwy do ludzkich szczątków są w stanie zapewnić mu przychylność niebios i wstawiennictwo u Najwyższego. Kościelna promocja oferty relikwijnej adresowana jest nie tylko do Polaków, lecz do całego świata katolickiego, który pod względem wykształcenia, poziomu intelektualnego, kapitału kulturowego i akceptowanych wartości jest ogromnie zróżnicowany. Warto przypomnieć, że w Polsce, mimo edukacyjnego bumu w ostatnich latach, tylko 15% mieszkańców ma wyższe wykształcenie – przy tym w tej grupie jest sporo osób obojętnych religijnie. Ta oferta dotyczy ich w mniejszym stopniu, natomiast może przyciągać i oddziaływać na osoby gorzej wykształcone. Sądzę, że to nie tłumaczy jeszcze aktualnego kontekstu kulturowego relikwii. Żyjemy w epoce popkultury, poppolityki, dlaczego więc nie miałoby być miejsca na popreligię i pop-Kościół? Małpka wypijana publicznie przez Janusza Palikota, gitara Johna Lennona, narty Ojca Świętego… – Kanonizacje, beatyfikacje i związane z tym relikwie to tylko jeden z licznych elementów wpisywania