Ostatnie dni przyniosły kilka ważnych wiadomości. Po pierwsze, po wielomiesięcznym śledztwie okazało się, że dr Mirosław G., wbrew sugestiom min. Ziobry, nie zabijał ludzi, mało tego, okazało się, że jednak ich leczył. Prokuratura wyjaśnia już tylko „wątki korupcyjne”. Bada pochodzenie wódki dębowej i kilku koniaków oraz wiecznych piór „zaaresztowanych” swego czasu przez CBA w mieszkaniu doktora i pokazanych w telewizji w czasie konferencji prasowej. Tak to sztandarowa akcja CBA okazała się nie tylko zupełną klapą, ale jeszcze kompromitacją. Kompromitacją państwa. Czy ktoś za to odpowie? Bezpośrednim skutkiem zabawy w surowe państwo była nie tylko krzywda, jaką wyrządzono dr. Mirosławowi Garlickiemu, kardiochirurgowi klasy światowej, ale także zatrzymanie na wiele tygodni transplantacji serca. Znaczy to tyle, że ileś tam osób umarło, nie doczekawszy się na przeszczep. Czy ktoś za to odpowie? Obawiam się, że nie. Były minister Ziobro nie traci dobrego samopoczucia, co demonstruje na kolejnych konferencjach prasowych. A skompromitowanym w tej sprawie CBA nadal kieruje Mariusz Kamiński. Nie widać, aby prokuratura zamierzała tu robić cokolwiek, premier też nie widzi potrzeby dokonania zmian kadrowych. Nie ma tzw. woli politycznej, a tę prokuratura nauczyła się wyczuwać wprost genialnie. Nie ma woli politycznej, nie będzie sprawy. Taka jest polska odmiana apolityczności prokuratury i polska odmiana zasady legalizmu. Ustawa mówi, że zatrzymanie powinno być dokonane w sposób możliwie najmniej naruszający dobra osobiste osoby zatrzymywanej. Zatrzymanie dr. Mirosława Garlickiego w szpitalu, skucie go, wyprowadzanie skutego na oczach personelu i pacjentów, filmowanie tego, pokazanie tego filmu w telewizji było jaskrawym naruszeniem tego przepisu. Ktoś, kto o tym zadecydował, popełnił zatem przestępstwo przekroczenia uprawnień. Dlaczego prokuratura tego nie ściga? Minister sprawiedliwości, który na konferencji prasowej rzuca oskarżenia przeciw obywatelowi, nie dbając o konstytucyjną zasadę domniemania niewinności, ba, przesądza o jego winie („ten pan już nikogo życia nie pozbawi”) rażąco przekracza swe uprawnienia. Dlaczego prokuratura tego nie ściga? Nie chodzi o polityczną zemstę. Chodzi o elementarną praworządność i o to jeszcze, by z życia państwowego wyplenić korzenie zła. By podobne patologie nie mogły się już odrodzić w przyszłości. By przywrócić obywatelom zaufanie do państwa i jego organów. Nie potrafię zrozumieć Platformy i osobiście premiera Tuska, dlaczego tych korzeni zła wyplenić nie chcą. Czy sądzą, że PiS straciło już wszelkie szanse na powrót do władzy? Czy chodzi o to, aby unikać wszelkich politycznych awantur, by było przyjemnie i miło się państwem administrowało? Przy obecnej rozsypce lewicy (kto za tę rozsypkę odpowiada?) polska scena polityczna stała się dwubiegunowa, co wyraźnie potwierdzają ostatnie sondaże. Gdyby dziś odbywały się wybory do Sejmu, weszłoby tylko PO i PiS. SLD (obojętne, czy z Olejniczakiem, czy Napieralskim na czele) znalazłoby się poza Sejmem! W tej sytuacji porażka PO będzie sukcesem PiS. A na horyzoncie gospodarki zbierają się czarne chmury. Podstawowe problemy społeczne nadal nie zostały rozwiązane. W międzyczasie ujawnione zostały plany Platformy odnośnie do służby zdrowia. Szpitale mają być „oddane samorządom” i mają być spółkami prawa handlowego. Zacznijmy od tego, że szpitali nie trzeba „oddawać samorządom”, bo samorządy już je od dawna mają. Nowością ma być to, że szpitale będą spółkami prawa handlowego. Co to znaczy? Znaczy to tyle, że jako spółki będą nastawione na zysk. Bo spółka musi przynosić zysk. Działania na szkodę spółki, a takimi są działania przynoszące straty, są przestępstwami. Aby uniknąć strat i osiągać zysk, szpitale będą ograniczać, a nawet likwidować te oddziały, które zysku nie przynoszą. Na pierwszy ogień pójdą więc zapewne oddziały opieki paliatywnej, oddziały onkologiczne. Szpitale spółki będą zmuszone do dokonania kalkulacji, których chorych opłaca im się leczyć, a których nie. Mam wątpliwości, czy liberalne zasady „zdrowej gry rynkowej” akurat w służbie zdrowia są pożądane. Tym liberalnym pomysłom powinna się przeciwstawić centrolewica. Próbuje to robić, ale jest tak słaba jak nigdy dotąd. W jesiennych wyborach, w warunkach swoistego plebiscytu, w głosowaniu raczej przeciw PiS niż za czymkolwiek, LiD uzyskał ponad 13% głosów. Potem już było tylko gorzej. Rozwalenie LiD spowodowało, że poparcie dla każdej z wchodzących do niedawna w jego skład partii jest poniżej 5%. Jeśli nic się nie zmieni, po następnych wyborach w parlamencie
Tagi:
Jan Widacki