Szkolenie u Piotra Tymochowicza, nauczyciela Andrzeja Leppera Pani X. (ok. czterdziestki, zadbana: włosy ostrzyżone u dobrego fryzjera, manicure, świetnie ubrana), pracująca w dużym koncernie, najbardziej chce się dowiedzieć, jak zmusić kolegów do słuchania jej podczas prezentacji. Panowie często traktują ją pobłażliwie. Ot, kolejna kobieta, której zachciało się robić karierę w świecie biznesu. Zamiast słuchać jej wykładu i oglądać wyświetlane slajdy, patrzą na jej nogi. Dlatego pani X. na prezentacje nie zakłada spódnic, lecz nosi komplety przypominające męskie garnitury. To jednak nie wystarcza, więc zapisała się na szkolenie z zakresu negocjacji, by udowodnić kolegom, że naprawdę wie, o czym mówi. Po kilku godzinach zda sobie sprawę, że gdy rozmówca nie patrzy jej w oczy, a spogląda niżej, na usta, na pewno nie myśli o sprawach służbowych, ale wysyła jej sygnały erotyczne. Na początku wszyscy uczestnicy lustrują się nawzajem. Przeważają ludzie biznesu, u wielu widać specjalne teczki na laptopy. Od razu rzuca się w oczy, kto przyszedł na szkolenie ze współpracownikami z firmy. Siedzą w grupie, razem, w przeciwieństwie do samotników takich jak ja. My czujemy się mniej pewnie. Jedna rzecz jest jednak wspólna – przyciągnęło nas tu nazwisko prowadzącego szkolenie Piotra Tymochowicza, którego po ostatnich wyborach parlamentarnych uznano za autora sukcesu Andrzeja Leppera i Samoobrony. Szybko okazuje się, że dla nikogo nie ma taryfy ulgowej. Po kolei recytujemy imiona poprzedników i dopiero na końcu swoje. W ten sposób mamy zapamiętać, jak się nazywamy. A na sali siedzi około 40 osób. Zdradliwe ciało Zaczynamy ćwiczenia. Dowiadujemy się, że na język ciała przypada ponad 80% wysyłanych informacji. Na tej podstawie już po kilku minutach wystawia się komuś opinię. Na co dzień nie zwracamy jednak na to uwagi. W efekcie większość niewerbalnych sygnałów wysyłamy i odbieramy nieświadomie. Czasami ruchy naszego ciała zaprzeczają temu, co mówimy. A gesty nie kłamią. Dzięki znajomości języka ciała można wyczytać, co czuje i myśli rozmówca. Panowanie nad własną mową ciała pozwala ukryć stres, zjednać sobie rozmówcę i świadomie wpływać na przebieg konwersacji. Idealnie jest, gdy gestem wyprzedzamy wypowiedziane słowo. Na dowód tego razem z Joanną lądujemy na środku sali jako króliki doświadczalne. Mamy po prostu usiąść obok siebie na krzesłach. I już po kilku sekundach wiadomo, kim dla siebie jesteśmy. Obie zakładamy nogę na nogę, kierując stopy na zewnątrz. Oznacza to, że mamy do siebie nieufne podejście. Dobieramy się w pary. Mamy nawiązać rozmowę, a jednocześnie kontrolować własne gesty, by zrobić na partnerze dobre wrażenie. Trenuję z siedzącą obok mnie Ewą. Okazuje się, że skoordynowanie ruchów z wypowiadanymi słowami wcale nie jest takie proste. Jestem tak bardzo zaaferowana, że nie zdaję sobie sprawy, jak zabawnie wyglądam. Dopiero Tymochowicz sprowadza mnie na ziemię. – Pięknie, tylko może bez tych przysiadów? – mówi. Po rozgrzewce kilka osób po kolei jest wywołanych na środek sali. Ich zadanie polega na opowiedzeniu jakiejś historyjki z zastosowaniem odpowiedniej gestykulacji. – Wieloryb to ogromna ryba – mówi jeden z kursantów, próbując jednocześnie opanować machanie rękami. – Okna niesłusznie traktujemy powierzchownie. Nie dostrzegamy w nich głębi, którą mają – twierdzi inny. Jest tak przekonujący, że zbiera brawa, a my od tej pory zaczynamy doceniać obecność okien w naszym życiu. Jednak zachowania, które są dobrze przyjmowane w Polsce, nie zawsze są akceptowane za granicą i na odwrót. – Podczas rozmowy w USA wypada trzymać rękę w kieszeni. To oznaka luzu, a zarazem pewności siebie. W Europie taka postawa jest nie do przyjęcia – przestrzega Piotr Tymochowicz. Kłopoty mogą być również z pojęciem tzw. kwadransa akademickiego. W Polsce dopuszcza się 15-minutowe spóźnienie, w Niemczech – pięciominutowe, a w Japonii – trzyminutowe. Natomiast w Hiszpanii nikogo nie zdziwi fakt, że umówiona osoba przybędzie na spotkanie dobę później. Ale i tak nie od razu usiądzie do stołu negocjacyjnego. Hiszpanie lubią najpierw zjeść posiłek z przeciwnikami i poznać ich bliżej. Sztuka odmawiania Następny krok to asertywność. Niczym mantrę powtarzamy formułki: „Kategorycznie muszę odmówić”, „Zdecydowanie się nie zgadzam”. – Nigdy nie przerzucajcie odpowiedzialności za odmowę na kogoś innego. I nie mówcie, że nie możecie podjąć jakiejś decyzji bez konsultacji z kimś
Tagi:
Idalia Mirecka