Gdyby wierzyć mediom, to nadchodzi koniec lewicy w Polsce. Wielu się cieszy, ale też niemało martwi kondycją partii lewicowych. I od razu widać, kto jest przyjacielem lewicy, a kto by ją pogrzebał. Jakie wnioski można wysnuć z tego, co tak brutalnie pokazały wybory samorządowe? Pisze o tym Robert Walenciak. Nasza ocena skupia się na wierzchołku piramidy, czyli na partiach lewicowych, które uważamy za najsłabsze ogniwa w systemie. Lewica w Polsce jest wielką piramidą, której podstawą są ludzie o poglądach lewicowych. Tysiące mądrych, uczciwych i sensownych ludzi reprezentujących wszystkie możliwe zawody i branże. Często angażujących się w rozmaite inicjatywy lokalne, środowiskowe, kulturalne i artystyczne, medialne, ekologiczne i wiele innych, które długo by wymieniać. Ogólnopolska mapa aktywności ludzi lewicy jest bardzo bogata i różnorodna. Atrakcyjna i ceniona. Co więc sprawia, że lewicowe partie są ich przeciwieństwem? Rachityczne, odbiegające poziomem od bazy, bez większych indywidualności, pomysłowości, a nawet pracowitości. Barwne tylko knajackimi odzywkami i krzykami. Odpowiedź jest dość oczywista. Największa, choć i tak skromniutka pod względem liczebności Nowa Lewica z założenia została tak zbudowana, by nikt nie mógł zagrozić przewodniczącemu Czarzastemu. Klasyczny przykład doboru negatywnego. Piszę to z przykrością, bo ta ocena dotyczy też wszystkich, którzy w tym tkwili i potakiwali. Można zrozumieć, że nie chcieli być przez Czarzastego wyrzuceni tak jak wielu innych. Zrozumieć nie znaczy usprawiedliwiać. Do takiej polityki, na jaką czekają potencjalni wyborcy lewicy, wy, panie i panowie, po prostu się nie nadajecie. Nie ten charakter i nie ten rozmiar kapelusza. Szefową kampanii w wyborach do Parlamentu Europejskiego została po ciężkich bojach Katarzyna Kotula. Czeka ją trudny sprawdzian. Zobaczymy, czy listę lewicy w Warszawie otworzy prof. Monika Płatek, którą w poprzednich wyborach cynicznie oszukał Robert Biedroń. Zobaczymy, czy znowu to on będzie jedynką, bo z innego miejsca go przecież nie wybiorą. Z takimi liderami partia nie może mieć autorytetu. Pora na finał tego politycznego nieporozumienia. Jest też sprawa kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza, któremu zaproponowano listę z Podlasia. I co tu dziwnego? Toż to jego matecznik. Jeśli tam go nie chcą, to zostaje godna emerytura. A my? Stajemy się coraz mocniej pismem Czytelników. I to od Was będzie zależało, jak długo utrzymamy się na rynku. Proszę o stałe wspieranie PRZEGLĄDU. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint