Z pieniędzmi nie ma żartów. Chyba że chodzi o pieniądze państwowe. Tu można sobie poszaleć. Pod pewnym warunkiem. Trzeba być ministrem albo ambasadorem. Jak Radosław Sikorski i Ryszard Schnepf. Zacznijmy od oszczędności. Pozornych i mocno wątpliwych. Od 2010 r. polska ambasada w USA nie wydaje ani centa na lobbing w amerykańskim Kongresie. Polska nie wydaje, bo nie musi. Wiadomo, że Amerykanie kochają nas bezinteresownie. W przeciwieństwie do bogatych Niemców, którzy na lobbing muszą co roku wydawać 12 mln dol., czy biednych Serbów i Gruzinów płacących po 2,4 mln dol. Ambasador Schnepf zamiast na lobbing postawił na pielęgnację stosunków. Gołym okiem widać, co wypielęgnował. Chyba że mówiąc o pielęgnacji, ambasador nawiązuje do swojej rezydencji w Waszyngtonie. Polska zapłaciła za nią 9,6 mln dol. Ale że nikomu nie przyszło do głowy, by przed kupnem zrobić ekspertyzę techniczną, to później na remont wyłożono 7,9 mln dol. Razem na rezydencję Schnepfa poszło zatem 17,5 mln dol. Po aktualnym kursie to ponad 53 mln zł. Trudno się więc dziwić, że na lobbing w Kongresie pieniędzy już zabrakło. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint