Od samego początku Via Baltica stała się towarem politycznym. Każdy kandydat na posła, radnego wojewódzkiego, a nawet miejskiego przysięgał, że będzie walczyć o tę drogę Idea wybudowania transeuropejskiego szlaku drogowego, łączącego kraje skandynawskie poprzez „pribałtykę” (Estonia, Łotwa, Litwa) i Polskę aż do Europy Zachodniej, powstała tuż po 1989 r. To było naprawdę dawno, więc nikt już nie pamięta, kto pierwszy nazwał tę trasę pięknym określeniem – Via Baltica. Od samego początku Via Baltica stała się towarem politycznym. Każdy kandydat na posła, radnego wojewódzkiego, a nawet miejskiego przysięgał, że będzie walczyć o tę drogę. Bo Via Baltica to, owszem, tysiące tirów dziennie, spaliny, wypadki, ale przede wszystkim pieniądze! Tiry muszą tankować, kierowcy jeść i spać. Więc stacje benzynowe, motele, zajazdy. I obwodnice. A jak obwodnice, to tereny, przez które pójdą. I ceny terenów szybujące w górę. Burmistrz Augustowa, Leszek Cieślik, uczynił wręcz z obwodnicy swojego miasta, która ma się stać fragmentem Via Baltiki, swój wyborczy sztandar. Obiecał, że obwodnica będzie, i prawie dopiął celu. Jeszcze przed wyborami samorządowymi w ubiegłym roku, wsparty sprawnie przeprowadzonymi blokadami, uzyskał zapewnienie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz ministra Jana Szyszki, że obwodnica Augustowa powstanie. Cieślik, reprezentujący barwy Platformy Obywatelskiej, wybory wygrał w cuglach. I zaczęły się schody. Bo choć minister Szyszko i przedstawiciele GDDKiA w dziesiątkach wypowiedzi zapewniali, że obwodnica Augustowa biegnąca estakadą przez dolinę Rospudy zaprojektowana jest zgodnie z prawem polskim i unijnym – ekolodzy zapowiedzieli, że nie pozwolą Rospudy zniszczyć. O przebiegu protestu wiemy wszystko z codziennych relacji, więc tu zajmijmy się tylko przez chwilę osobą ministra Szyszki, który publicznie po wielokroć zapewniał, że zatwierdzony do budowy plan jest „konieczny i jedyny”. Swoją wiarygodność minister zaprzepaścił w kwietniu ubiegłego roku, kiedy to zaproponował, „wychodząc naprzeciw postulatom ekologów”, którzy oprotestowali projekt budowy estakady, budowę… tunelu pod Rospudą. W środowisku inżynierów i projektantów tunel szybko zyskał sławę jako twór chorej wyobraźni, bo miał kosztować może „tylko” pół, a może półtora miliarda (nikt nie był w stanie tego policzyć), bo byłaby to zupełnie pionierska budowla w Polsce i tylko dwie firmy na świecie mogłyby się podjąć tego dzieła, bo utrzymanie tego tunelu kosztowałoby dziesiątki milionów w skali roku, bo wreszcie tunel ten oznaczałby całkowitą dewastację doliny Rospudy w sensie ekologicznym! W datowanym na marzec 2006 r. opracowaniu dr Włodzimierz Kwiatkowski, powołując się na najwybitniejszych znawców, poddaje ten pomysł miażdżącej krytyce. Choć stara się używać określeń stonowanych, we wnioskach pisze jednak:”Budowa tunelu jawi się jako przedsięwzięcie monstrualne zarówno w kategoriach finansowych, jak i inżynierskich. (…). Uwolnienie doliny Rospudy od estakady będzie skutkować dewastacją środowiska” itp. Opinia ta, zamówiona przez GDDKiA, ujrzała światło dzienne w marcu 2006 r. 21 kwietnia tego roku zaś minister Szyszko podpisał decyzję o budowie obwodnicy Augustowa, której częścią miał być ów liczący 1,2 tys. m tunel. Pomysł na szczęście upadł. Nie chcieliście tunelu – macie estakadę, powiedział minister. I zapewnił, że jest to absolutnie jedyny, ostateczny i najlepszy wariant. Niepodważalny. Trochę kłóci się z tym wypowiedź Jarosława Zielińskiego, wiceministra MSWiA, który „Gazecie Wyborczej” z 19 lutego powiedział: „Wybrano najgorszy z możliwych przebiegów trasy. Ci, którzy za to odpowiadają, powinni ponieść odpowiedzialność, nawet karną. Ale jest zbyt późno, by zmienić plany”. W zestawieniu z faktem, że premier posłał do białostockiego oddziału GDDKiA funkcjonariuszy CBA, by skontrolowali procedurę przetargową, słowa te nabrały specjalnego znaczenia. Jednakże w bezpośredniej rozmowie Jarosław Zieliński dość mocno zdystansował się od tej wypowiedzi. – „Wyborcza”, co oczywiste, przekręciła moje słowa – powiedział. – Nie chodziło mi, rzecz jasna, o odpowiedzialność karną, ale służbową i polityczną. Bo rzeczywiście potwierdzam, że były inne, lepsze warianty przebiegu tej trasy. Takim lepszym rozwiązaniem byłaby wspólna obwodnica dla Augustowa i Suwałk. Nie ukrywam, że pan Tadeusz Topczewski, dyrektor podlaskiej GDDKiA, powinien już dawno stracić stanowisko. Odpowiedzialność spada również na prominentnego działacza PO, burmistrza Augustowa. Oni przeforsowali ten nie najlepszy wariant, powinni ponieść konsekwencje. Wiceminister Zieliński potwierdził, że rzeczywiście już
Tagi:
Stanisław Kulikowski