Rosyjski wektor

Rosyjski wektor

Odejście ministra Tarasiuka kończy na Ukrainie długotrwałą walkę o to, kto będzie kontrolował MSZ – prezydent czy premier Borys Tarasiuk, rzecznik członkostwa Ukrainy w NATO i Unii Europejskiej w rządzie Wiktora Janukowycza, od wtorku definitywnie nie jest ministrem spraw zagranicznych. Po wielotygodniowych przepychankach z premierem i jego zapleczem ogłosił, że podał się do dymisji, a prezydent Wiktor Juszczenko ją zaakceptował. Tarasiuk – w 2001 r. jeden z liderów ruchu Ukraina bez Kuczmy, w czasie pomarańczowej rewolucji „ataman Majdanu”, jeden z najbliższych współpracowników Wiktora Juszczenki – w listopadzie 2004 r. apelował z trybuny sejmowej, by Polska nie uznawała wyników sfałszowanych wyborów prezydenckich na Ukrainie. „Bez wolnej i kwitnącej Ukrainy nie ma bezpiecznej i zjednoczonej Europy”, parafrazował Jerzego Giedroycia. Gdy w ubiegłym roku objął ponownie resort spraw zagranicznych w rządzie Wiktora Janukowycza, pierwszą wizytę złożył w Warszawie, by – jak tłumaczył – zapewnić, że nowy rząd Ukrainy kontynuuje strategiczne partnerstwo z Polską, i podziękować jeszcze raz za okazane w czasie pomarańczowej rewolucji poparcie. Premier Janukowycz, z którym Juszczenko walczył o prezydenturę, ma powód, by świętować kolejne zwycięstwo nad szefem państwa. Prezydent Władimir Putin ma powód, by cieszyć się z kolejnego kroku na drodze zbliżenia Moskwy i Kijowa. Ubiegły rok rozpoczął się od zwycięskiej dla Moskwy wojny gazowej, a zakończył utrwaleniem władzy tzw. biało-niebieskich i wyraźnym wygaśnięciem chęci Ukraińców do wejścia do NATO. W końcu lutego prezydent Rosji ma podjąć prezydenta Juszczenkę, który jest bladym cieniem herosa z ostatnich tygodni 2004 r. Jednak zasadniczym partnerem na Ukrainie dla Rosji pozostaje Janukowycz. Wśród powodów do zadowolenia Władimira Putina – głośno formułowanych przez okołokremlowskich politologów – jest pasywność braci Kaczyńskich w stosunkach z Ukrainą i innymi państwami poradzieckimi. Moskwa zdążyła zapomnieć, że jeszcze niedawno Polska pretendowała do roli lidera w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, Aleksander Kwaśniewski zaś w dniach rozstrzygających o losie pomarańczowej rewolucji odniósł prestiżowe zwycięstwo nad Władimirem Putinem. Rosyjski „Kommersant” uznał odejście Tarasiuka za zakończenie długotrwałej walki o to, kto będzie kontrolował MSZ – prezydent czy premier. Inna moskiewska gazeta – „Wriemia Nowostiej” – napisała o umocnieniu rosyjskiego wektora ukraińskiej polityki. W przeciwieństwie do Rosjan Amerykanie wykazują zatroskanie utratą wpływów na Ukrainie. W styczniu waszyngtońskie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych powołało Komitet Partnerstwa USA i UE na rzecz Ukrainy. Na jego czele stoją: promotor osłabiania rosyjskich wpływów na Ukrainie, Zbigniew Brzeziński, oraz Volker Rühe. W składzie komitetu znalazło się miejsce – obok m.in. Madeleine Albright – dla Bronisława Geremka. Teraz do tego szacownego grona „byłych” ministrów obrony i spraw zagranicznych, sekretarzy stanu i doradców ds. bezpieczeństwa narodowego może dołączyć pozbawiony stanowiska ukraiński minister. Tarasiuk był jednym z dwóch, obok szefa resortu obrony, Anatolija Hrycenki, tzw. ministrów prezydenckich – o ich obsadzie na mocy konstytucji decyduje szef państwa, który odpowiada za politykę zagraniczną i obronę. Jednak na początku grudnia Rada Najwyższa wyraziła wobec szefa dyplomacji wotum nieufności. Juszczenko niemal natychmiast potwierdził jego pełnomocnictwa. Mimo tego Tarasiuk nie został wpuszczony na posiedzenie rządu. Pochodzącemu z zupełnie innego rozdania politycznego ministrowi zarzucano próbę storpedowania grudniowej wizyty premiera w USA. Jednak już wcześniej Janukowycz ostro krytykował „prezydenckiego” ministra, nazywając go człowiekiem pozbawionym sumienia i nieodpowiedzialnym, który „myśli, że robi na złość Janukowyczowi, a źle robi krajowi”. Wzywał prezydenta do rozwiązania problemu Tarasiuka – w odpowiedzi Juszczenko manifestował poparcie dla niego. Groził, że jego odwołanie zaostrzy konflikt z rządem. „Dwugłos” prezydenta i premiera w polityce zagranicznej Ukrainy pozostaje jednym z zasadniczych pól konfliktu. We wrześniu ubiegłego roku premier Janukowycz, w czasie pierwszej wizyty w charakterze premiera w Brukseli, dokonał słynnej wolty, ogłaszając w kwaterze NATO, że Ukraina wstrzymuje się z decyzją w sprawie wejścia do Sojuszu z powodu sprzeciwu większości obywateli. Wystąpienia nie uzgodnił z prezydentem, który odpowiada za politykę zagraniczną. Naraził się „prezydenckim” ministrom. Publicznie krytykował go za to szef resortu obrony, zapewniając, że wejście do NATO pozostaje celem działań jego resortu. Wypowiedzi Janukowycza przyspieszyły zerwanie przez Naszą Ukrainę zawiązanej w sierpniu koalicji „porozumienia narodowego”. Jej czterej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2007, 2007

Kategorie: Świat