Roszady Mariana Jurczyka

Roszady Mariana Jurczyka

Prezydent Szczecina zwolnił już stu wyższych urzędników za cenę wysokich odpraw. Następni czekają w kolejce Kiedy prezydentem Szczecina został Marian Jurczyk, na korytarzach magistratu mówiono, że całe pierwsze piętro – siedziba najważniejszych osób – zostanie wymiecione łącznie z sekretarkami. Tak też się stało. Teraz trwa wymiana ludzi na pozostałych kondygnacjach. Pod hasłem reorganizacji, usunięcia emerytów i promowania zdolnych szczecinian zatrudniani są ludzie prezydenta – często emeryci i byli pracownicy zakładów chemicznych w Policach. Odprawy dla zwalnianych to duża wyrwa w budżecie Szczecina. Lewica w niełasce W szczecińskiej radzie miejskiej na 31 radnych 14 to „szable” SLD. Od Nowa, POPiS i Niezależny Ruch Społeczny (ten ostatni to polityczne zaplecze prezydenta) mają po pięciu przedstawicieli, zaś dwie osoby pozostają niezrzeszone. Nie powstała żadna stała koalicja. Radni dogadują się w konkretnych sprawach. Taki rząd mniejszościowy w wydaniu szczecińskim. – Współpraca jest ukierunkowana na akcje – mówi Grzegorz Napieralski, szef klubu radnych SLD. Ma 29 lat, w wyborach uzyskał trzeci wynik w mieście. Absolwent politologii Uniwersytetu Szczecińskiego. Dziś przewodniczy Radzie Miejskiej SLD, zaś od 2002 r. doradza wojewodzie zachodniopomorskiemu. Jak lewicy układa się współpraca z prezydentem Jurczykiem? – Od samego początku bardzo źle – zdecydowanie odpowiada Napieralski. Ale jego klub nie chce być destruktorem w mieście, choć nie byłoby to trudne: wystarczy przekonać dwie osoby w radzie i już można blokować każdą kontrowersyjną inicjatywę prezydenta. A tych jest wiele. – Marian Jurczyk często korzysta z tzw. szybkiej ścieżki, czyli przy projekcie uchwały dopisuje dwie gwiazdki, co oznacza priorytet w rozpatrywaniu. Protestowaliśmy, bo chcieliśmy mieć czas na zastanowienie – tłumaczy Napieralski. Czyj urząd, tego ludzie Zaraz po wyborach Marian Jurczyk bardzo zabiegał o spotkanie z klubem SLD; kiedyś (w latach 1998-2000) już ze sobą współpracowali. Jurczyk zrezygnował wówczas z prezydenckiego łańcucha, bo Sąd Lustracyjny uznał, że skłamał. Dziś ma mocniejszy mandat do sprawowania władzy – wybrano go w wyborach powszechnych. – My też chcieliśmy współpracy, ale biorąc współodpowiedzialność za miasto. Dla nas ważny był nasz program, ale i funkcje wiceprezydentów czy sekretarza. Marian Jurczyk mówił w swym exposé, że ogłosi konkursy na te stanowiska. Ostatecznie postąpił jeszcze inaczej. Poinformował autorytatywnie, że będzie tak, jak on chce. Prezydent Jurczyk powołał m.in. spośród swoich ludzi radę konsultacyjną ds. gospodarczych. Jak mówi Napieralski, miały to być takie spotkania „przy ciastku i herbacie”. Okazało się jednak, że serwuje się tam nie tylko desery, ale też… stanowiska – na przykład jedna osoba z tego gremium została członkiem Rady Nadzorczej Portu – mówi szef szczecińskiej lewicy. Gdy uchwalono budżet, rozpoczęła się wymiana kadry pod hasłem „reorganizacja UM”. Lewica jest zaskoczona. Napieralski przypomina, że gdy w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim rządziła lewica, nie było rewolucji kadrowej. Przyznaje jednak, że prezydent wybrany w wyborach bezpośrednich może dobrać sobie współpracowników. – Jednakże powinien konsekwentnie trzymać się ustalonych przez siebie reguł. A takich nie ma. Kiedy dziennikarze pytali Jurczyka, kim są nowi dyrektorzy (bo nie z konkursu), nie odpowiedział. A prawda jest taka, że do UM trafiają osoby, które nie sprawdziły się w zakładach chemicznych w Policach, ale z jakichś powodów cieszą się zaufaniem prezydenta – zauważa Napieralski. Emeryt za emeryta Sekretarz miasta, Władysław Sikorski, uśmiecha się z politowaniem, słysząc o najeździe „chemików”. – Przecież to teoria spiskowa – mówi. – W ratuszu na kierowniczych stanowiskach są tylko dwie osoby z Polic: Janusz Kwidzyński, zastępca szefa Wydziału Kontroli i Audytu Wewnętrznego, i Bohdan Roszkowski, dyrektor gabinetu prezydenta. Sekretarz przemilcza, że np. z zaciągu polickiego pochodzi też Adrian Guranowski, dyrektor Wydziału Zdrowia i Polityki Społecznej. Wcześniej był szefem Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Policach. – Jakie on może mieć doświadczenie w Szczecinie? – zastanawia się Napieralski. – Tu są dzielnice biedoty! Trzeba znać te problemy. Sekretarz jest dobrej myśli: – To tylko kwestia skali. Pan Guranowski wcześniej pracował w UW i urzędzie powiatowym, ma uprawnienia do zarządzania. Kolejna grupa nowych w UM pochodzi z NIK. Tam pracowali m.in.: Leszek Chwat,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2003, 2003

Kategorie: Kraj