Równość i sprawiedliwość (bo wolność już mamy)
Wysłuchałem kilka dni temu wywodu pana wicepremiera Kołodki, który zapowiedział reformę systemu podatkowego bez podania szczegółów i – jak się okazało – bez uwzględnienia podatku liniowego ponieważ, jak wywnioskowałem z jednego zdania, sprawiedliwość fiskalna musi być… czyli tradycyjnie biednemu zabrać tyle samo, bogatemu więcej, wtedy będzie równiej. Wszystko to jest piękne, bo nie uwzględnia mentalności ludzkiej. Napisałem kilka lat temu opowiadanko „Równość”, jakby to wyglądało w praktyce, i chciałbym je przytoczyć. Równość Otóż zdarzyło się za namową ludzi, parlamentu i Senatu, a może i dlatego, że staliśmy się krajem bardzo bogatym – mówię tu o roku 2015 – że władza demokratyczna postanowiła zrealizować długo przez wszystkich oczekiwany projekt o równym życiu wszystkich obywateli. W związku z powyższym 1 stycznia każdy dorosły obywatel poprzez specjalnego kuriera otrzymał kopertę z namalowaną choinką i czekiem na 300 mln zł – ponieważ wróciliśmy do starych pieniędzy. Radość była ogromna, ponieważ związki zawodowe i całe niezadowolone społeczeństwo już od dawna domagało się owej, rzec można, historycznej sprawiedliwości i strajków oraz innych słusznych protestów było z tego powodu co niemiara. Od 2 stycznia banki zaczęły realizować dzień wcześniej wystawione czeki. Oszczędni natychmiast przelali pieniądze na wysoko oprocentowane konta. Przedsiębiorcy rozwinęli wcześniej zaczęte inwestycje. Zaradni pootwierali biznesy. Hazardziści podjęli całe pieniądze i jedni zanieśli je na giełdę, a drudzy do najbliższych kasyn gry, w których zostawili je w ciągu nocy. Głodni – jedni jedli oszczędnie, drudzy zaczęli wydawać przyjęcia dla rodzin i przyjaciół, tylko żeby zapomnieć o nękającym ich dotychczas braku sytości. Dziwkarze pobiegli zostawić pieniądze dziwkom, próżne baby przymierzać pozłacane kapelusze, a pijacy i zawodowi alkoholicy ruszyli tłumnie do najbliższych sklepów monopolowych. Jednym zdaniem – nareszcie wszystkim według potrzeb. Rok później społeczeństwo podzieliło się na biednych bogatych, a fala niezadowolenia z powodu ekonomicznej nierówności obiegła cały kraj. Koniec Panu wicepremierowi chciałbym tylko przypomnieć, że przy bogatym i biedny się wyżywi, przy bankrucie nawet i on sam nie podje. PS Tego samego dnia usłyszałem, że prezydent Bush w celu ożywienia gospodarki wprowadza cięcia i ulgi podatkowe oraz znosi podatek od dywidend. Nadzieja tylko w tym, że prezydent Bush nie zna się na ekonomii. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint