Stowarzyszenie „Żywy Różaniec” ma 1,5 mln członków. Więcej niż Polski Związek Działkowców i Ochotnicza Straż Pożarna. 27 czerwca 13-letnia Justyna Szafryńska wyszła z kościoła w Gietrzwałdzie. Właśnie zdała egzamin i została dopuszczona do pierwszej komunii. Kiedy przechodziła obok plebanii, zdumiała ją niezwykła jasność na szczycie klonu. Wytężyła wzrok i zobaczyła kobietę w białej sukni siedzącą na złocistym tronie wysadzanym perłami. Postać nagle wstała, uniosła się i rozpłynęła. Justyna czuła, że to musiał być gość z nieba. Może nawet Matka Boska. Następnego dnia przyszła o tej samej porze z koleżanką, 12-letnią Basią Samulowską. Znów nad klonem pojawił się złocisty tron. Pół godziny dziewczynki obserwowały kobietę w bieli z dzieciątkiem i aniołami. Dla pewności Justyna spytała: „Kto ty jesteś?”. „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta”. „Czego żądasz, Matko Boża?”, dopytywała się Basia. „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec”, powiedziała Maryja. Zdarzyło się to 137 lat temu. Objawienia trwały trzy miesiące. A ostatnie zdanie, które wypowiedziała Maryja, zanim zniknęła na dobre 16 września, brzmiało: „Odmawiajcie gorliwie różaniec”. Wieść o tej prośbie rozniosła się po polskich ziemiach pod zaborami. I wielka była armia ludzi, którzy codziennie modlili się na różańcu. Teraz też. – Zapytany raz przez obcokrajowca ksiądz prymas Wyszyński: „Czy aby wy, Polacy, nie przesadzacie z tym kultem maryjnym?”, odpowiedział zdecydowanie: „Nie. Święty Jan od spotkania w Kanie Galilejskiej zachwycił się Matką Chrystusa. My tak samo” – mówi członkini Stowarzyszenia „Żywy Różaniec” Wiesława Głębicka. Róże pełne i niepełne Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia mieści się na warszawskich Stegnach. Parafia obejmuje ulice jak z folderu biura podróży: Czarnomorską, Egejską, Iberyjską, Jałtańską, Kaspijską, Krymską, Marsylską, Nicejską, Sardyńską, Sycylijską, Złotych Piasków… Przy tych egzotycznych ulicach w latach 70. zaczęły wyrastać bloki. Parafia powstała na przełomie lat 70. i 80. Zanim zbudowano kościół, kaplica mieściła się w baraku. W sierpniu 1980 r. odprawiono w niej pierwszą mszę. W tym samym roku zaczęła funkcjonować w parafii Wspólnota Żywego Różańca. – Dziś mamy 14 róż, jak nazywamy koła – wyjaśnia ks. Jarosław Hybza, opiekun kół Żywego Różańca w parafii. – Pełna róża obejmuje 20 osób, więc w sumie w naszej parafii gromadzą one ponad 270 osób. Róża 13. jeszcze nie jest skompletowana. Wcześniej powstała 14., która miała być małżeńska, ale trzeba było dokooptować kobiety. – Martwię się tą 13. – mówi Wiesława Głębicka, zelatorka, czyli szefowa, drugiej róży, a także opiekunka wszystkich róż w parafii. Pamięta, jak kilka lat temu powstawała róża 11. Nazajutrz, 7 października, miało być święto Matki Bożej Różańcowej, a w kole brakowało dwóch osób. Wiesława pomyślała, że z okazji tego święta chciałaby dać Matce Bożej pełną różę. Wieczorem poszła na mszę i modliła się żarliwie, by te dwie brakujące osoby udało jej się namówić. – Do godz. 21 była adoracja. Pomyślałam, że niedługo się skończy i wszyscy pójdą do domów, a ja zostanę z tą niekompletną różą – wspomina. – Nagle jakaś pani dotknęła mego ramienia i powiedziała: „Ja należę do Żywego Różańca. Ale przychodzę w sprawie syna. On też chciałby. Niech pani go zapisze. On nie będzie przychodził na spotkania, ale będzie odmawiał różaniec w domu”. Ucieszyłam się i powiedziałam: „Bardzo chętnie”. Jedna osoba spadła mi jak z nieba, ale skąd wezmę tę drugą? Pomyślała, że nie uda jej się zrobić Matce Bożej prezentu. I jeszcze żarliwiej zaczęła się modlić. Nagle zobaczyła, że na wózku wyjeżdża mężczyzna. – Coś mi szeptało: „Podejdź do niego, podejdź”. Otworzyłam mu drzwi, przytrzymałam i poszłam za nim. Powiedziałam: „Widzę, że pan tak lubi modlitwy, to może by pan chciał z nami modlić się na różańcu?”. On na to: „A mogę. Tylko niech pani mi powie jak”. Usiadłam na ławce pod figurą Jana Pawła II, on na swoim wózku obok, wyciągnęłam dziesiątek różańca i wyjaśniłam: „Tylko tyle codziennie trzeba się modlić. Niedużo”. Zgodził się zapisać do Żywego Różańca, a ja mu w prezencie ten różaniec
Tagi:
Ewa Rogowska