Idzie ku zimnej wojnie ideologicznej. Chiny jej nie chciały, ale mówią, że nie ustąpią. Oko za oko i ząb za ząb Prof. Bogdan Góralczyk – politolog, sinolog 5 marca miała się odbyć doroczna sesja parlamentu chińskiego. Została odwołana, co było wydarzeniem bez precedensu. Z powodu epidemii koronawirusa. Teraz wyznaczono jej nowy termin. – Na 22 maja. Jaka jest atmosfera przed sesją parlamentu? Czego możemy się spodziewać? Czy Xi Jinping ogłosi wielkie zwycięstwo nad koronawirusem? A może wybierze wariant łagodniejszy? – Tego nie wiemy. To dla nas, obserwatorów, będzie jak papierek lakmusowy, atmosfera obrad pokaże nam, w którym kierunku zmierza chińska polityka. Na razie, kiedy obserwuje się tamtejszą propagandę, media, nadal prezentowany jest kult jednostki, skupianie się wokół wodza. To strategia sprawdzona, znana z historii. Sesja parlamentu zaczyna się zawsze od zaprezentowania raportu o pracach rządu, to jakby raport o stanie państwa. Czekamy na ten raport, bo mamy sytuację bezprecedensową od początku reform Deng Xiaopinga, czyli prawie od 50 lat, że Chiny zanotowały recesję. Recesja to trzy kolejne miesiące, kiedy nie ma wzrostu. I tak w Chinach się zdarzyło! W zasadzie wszystkie wskaźniki są negatywne, spadły i obroty handlowe, i produkcja itd. Mamy zupełnie nową jakość, której chińscy przywódcy przez ostatnie dekady nie przerabiali. Jak zamierzają dać sobie z tym radę? – Wiemy, jak się zachowały Chiny po roku 2008, po wielkim kryzysie gospodarczym. Przekuły ten kryzys w swój sukces, bo wpompowały natychmiast ok. 600 mld dol. w nowe inwestycje, głównie infrastrukturalne. Przypomnę, że chińskie pociągi wielkiej prędkości jeżdżą od roku 2007, czyli ledwie 13 lat. A już ponad 80% światowego taboru tych pociągów jest w Chinach. I to biorąc pod uwagę japoński Shinkansen, francuskie TGV czy włoskie Pendolino. Jak postąpią Chiny teraz? Obserwując dyskusje ekspertów, widzimy, że na stole są dwie propozycje. Jakie? – Po jednej stronie są keynesiści – oni proponują powtórzenie manewru sprzed 12 lat, czyli wydawać pieniądze, inwestować, ingerować w gospodarkę. A druga grupa mówi: nie, nie ingerujmy tak mocno w rynek, dajmy gospodarce rozkręcić się ponownie, kryzys jest poważniejszy, dodatkowe pieniądze bez pokrycia oznaczają inflację i niosą groźbę bezrobocia, i to takiego, którego ukryć się nie da. Słowem, trzeba znaleźć inne rozwiązania. Jakie? Sam jestem ciekaw, która opcja zwycięży. Natomiast jest wyraźna wola polityczna, żeby szybko kryzys zakończyć. Owszem, po pierwszym kwartale tego roku jest recesja, ale po czterech kwartałach Chiny mają wyjść na prostą. I w 2020 r. wzrost ma być dodatni. Pytanie, czy jesienią nie będzie drugiej fali epidemii, bo wtedy wszystkie plany mogą wziąć w łeb. Wiarygodność kierownictwa się zachwiała A jeśli chodzi o politykę? Przed posiedzeniem parlamentu słychać krytykę Xi Jinpinga czy przeciwnie? – Jest krytyka Xi Jinpinga, i to narastająca. Pierwszy jej powód, niezwiązany z COVID-19 – że skumulował całą władzę w jednym ręku. Że nazywa się go przewodniczącym od wszystkiego. Że centralizuje i komasuje władzę w swoich rękach. To coś, czego starsze pokolenie chińskich intelektualistów nie może mu przebaczyć. Bo w ten sposób niszczy spuściznę Deng Xiaopinga, który zrobił wszystko, żeby nie dopuścić do powrotu jedynowładztwa, ponieważ sam był jego ofiarą w czasie rewolucji kulturalnej. To jeden czynnik. Do tego w czasie pandemii doszły jeszcze dwa elementy, które spowodowały dalszy ferment w Chinach. Pamięta pan dr. Li Wenlianga? Tak, to lekarz z Wuhan, pierwszy, który ostrzegał, że grozi epidemia, że pojawił się nieznany wirus. Ostrzeżenia zlekceważono, jego samego ukarano. Zmarł, lecząc pacjentów. – Jego przypadek wywołał niesamowity ferment w chińskich mediach społecznościowych, nie do końca kontrolowanych przez rząd. Że rząd coś taił, że tępił tych, którzy ostrzegali przed groźnym wirusem. Czyli jest bohater. – Znaleziono na to rozwiązanie. Zaczyna się nazywać ulice jego nazwiskiem, może wybudują mu pomnik, dadzą pośmiertny order, zobaczymy, czy to wystarczy. Może nie wystarczyć. Bo jest jeszcze jeden element – zostało jednak udowodnione, że Xi Jinping miał w ręku papiery, że już jest epidemia. I nic nie zrobił, puścił Chińczyków na Nowy Rok, epidemia rozlała się i na Chiny, i na cały świat.