Rozwód po austriacku

Rozwód po austriacku

Wiedeński sąd okręgowy musiał rozsądzić, czy kochanek zajmował całe łoże małżeńskie, czy tylko stronę żony Rozstania bywają dziwaczne. Małżeńskie łoże stało się dla pewnego Austriaka cenniejsze niż żona. Może dlatego, że zdrada żony w domowej sypialni boli bardziej, postanowił ukarać i absztyfikanta. Do kogo należy łóżko Rozwodzący się potrafią być bardzo kreatywni w tym, jak sobie dopiec. Ciekawą historię opisuje wiedeński „Kurier”. Pan K. z Dolnej Austrii przyłapał swoją jeszcze wówczas żonę i pana O. in flagranti – w łożu małżeńskim państwa K. Zdradzony mąż nie posunął się do rękoczynów, nie wyrzucił rywala za drzwi, pozostawił to sądowi. Obok sprawy rozwodowej rozwiązał dość oryginalnie sprawę z „tym trzecim” – wystąpił do sądu cywilnego w Wiedniu z pozwem o naruszenie jego własności. Nie chodziło bynajmniej o żonę, tylko o łóżko, którego jakoby został pozbawiony. Do równowagi dochodził już w innym łóżku. Wiedeński sąd okręgowy miał się nad czym zastanawiać: czy pozew powoda ma moc prawną, ponieważ odnosi się do całego podwójnego łóżka? A może jedynie do jego części? I zaczęła się prawna dysputa: czy można mówić o własności jednej osoby, jeśli łóżko jest podwójne i należy do małżeństwa? Czy kochanek zajmował całe łóżko, czy tylko stronę żony? Czy wdarł się na to łoże, czy wstąpił tam na wyraźne życzenie i za przyzwoleniem żony? Po której stronie zwykle sypiali małżonkowie? Można przypuszczać, że poza żmudną pracą z paragrafami i definicjami dotyczącymi własności prawnikom było dość wesoło. Jak nie wpuścić kochanka Juryści doszli do wniosku, że mówienie o połowie łóżka nie popchnie sprawy. Sąd uznał ostatecznie, że zajęcie łoża małżeńskiego przez kochanków całkowicie uniemożliwiło mężowi korzystanie z tegoż. Kochanek żony, pan O., usłyszał od sędziego nakaz „powstrzymania się od takich szkodliwych działań w przyszłości”. Mężczyzna musiał również pokryć całość kosztów procesu. Jeśliby zaś nie trzymał się zapisu wyroku, mogło to okazać się dla niego jedynie droższe. Sąd ostrzegł, że jest gotów nałożyć na mężczyznę karę grzywny. Mężowi pani K. było trochę mało – chętnie widziałby zakaz zbliżania się do domu jego i żony (w trakcie rozwodu), nałożony na żoniną sympatię. Uzasadniał swój pomysł tym, że przecież ten „obcy” był mile widzianym przez żonę gościem, co mogło oznaczać, że nadal będzie się pojawiał w ich domu. Pan K. wyprowadził się po rozwodzie, ale w domu pozostawił swoje rzeczy osobiste. Po podziale majątku nieruchomość została przyznana obojgu po równo, ale jej nie podzielono. Oczywiście pan O. nie mógł się wprowadzić do wspólnej willi państwa K., chociaż, jak się później okazało, zamieszkał z panią K. bardzo szybko i najprawdopodobniej wciąż korzystali z byłego łoża małżeńskiego państwa K. Dom naruszony Pani K. (pozostała przy nazwisku byłego męża) pewnego dnia przyjęła pod swój dach brata. Teraz więc mieszkali już we troje, spokojnie i sielsko, dopóki znowu nie zjawił się pan K. Ten ponownie, z pomocą wiedeńskiego prawnika Johanna Etienne’a Koraba, wniósł pozew o naruszenie własności, oskarżając tym razem panią K. W pozwie napisano m.in.: „Poprzez długotrwałe wizyty towarzyskie i przyjmowanie osób trzecich stan domu został znacznie naruszony w porównaniu ze stanem, który wynikałby jedynie z zamieszkiwania, a to oznacza wyraźne obniżenie jego wartości”. Pani K. utrzymywała uparcie, że pan O. jest jej nieznany. I że nie można jej zabronić wypełniania moralnych zobowiązań wobec bliskiej osoby, własnego brata, który nie ma gdzie się podziać. Mecenas Korab wywalczył w Wyższym Sądzie Okręgowym w Wiedniu przełomowe orzeczenie, które mówi, że chociaż wraz z rozwodem państwa K. skończyło się wspólne korzystanie z domu, zgodnie z prawem nieruchomość została podzielona między dwie osoby, ma więc dwóch współwłaścicieli. Pani K. nie miała zatem prawa jednostronnie zmieniać zasad korzystania z domu ani decydować o tym, czy osoby trzecie (i czwarte) mogą z niego korzystać. W tym przypadku kobieta jest uzależniona od zgody byłego męża na to, by brat i/lub nowy partner mogli zamieszkać w ich domu. Sąd podkreślał jednak, że wyrok jest neutralny w odniesieniu do płci i jako taki obowiązuje.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 25/2011

Kategorie: Świat
Tagi: Beata Dżon