Andrzej Lepper zerwał koalicje z SLD i wywołał bunt wśród swoich samorządowców Andrzej Lepper zdecydował się zerwać samorządowe koalicje z SLD-UP. Nie wszyscy jednak posłuchali przewodniczącego. Radni Samoobrony nie byli zadowoleni z wypełniania umowy koalicyjnej przez SLD. Oficjalnie mówią, że działacze Sojuszu nie realizują ich programu wyborczego. W poufnych rozmowach narzekają, że to SLD „trzyma kasę” i władzę, nie chcąc dzielić się ani jednym, ani drugim. – Zaczęło się w sejmiku łódzkim. Mamy tam aż dziesięciu radnych. Mieliśmy mieć realną władzę, a dostaliśmy zaledwie dwie posady – wicemarszałka sejmiku i członka zarządu. Na około 300 etatów w urzędzie marszałkowskim! – oburza się jeden z polityków Samoobrony. – Sojusz myślał, że jak dadzą nam dwa stołki, samochód i sekretarkę, to nas zadowolą, że się pętaki od Leppera ucieszą i będą siedzieć cicho. A myśmy oczekiwali czystek w urzędzie. Przecież tam jeszcze siedzą ludzie z poprzedniego rozdania – denerwuje się inny działacz z sejmiku łódzkiego. Podobnie działo się w województwie lubelskim. Działacze pokłócili się o parytety. Według umowy koalicyjnej, Samoobrona miała otrzymać 50 posad. Dostała tylko siedem. O reszcie – jak mówią radni Samoobrony – Sojusz nie chciał już rozmawiać. – Jak SLD chciał zawrzeć umowę koalicyjną, nie było problemu ze spotkaniami. Kiedy zaczęliśmy się domagać wypełnienia zobowiązań, nagle się okazało, że nikt z nami nie może prowadzić rozmów, bo nie ma upoważnienia – twierdzą politycy Samoobrony. – Nikt nie będzie robił rewolucji w urzędzie. Nie można z dnia na dzień wyrzucić 50 starych pracowników, żeby przyjąć tyle samo nowych, tyle że rekomendowanych przez Samoobronę – odpowiada na zarzuty Mirosław Złomaniec z lubelskiej Rady Wojewódzkiej SLD. Radni Samoobrony liczyli też, że po zerwaniu koalicji rządowej z PSL Sojusz odda w ręce partii Leppera władzę w bogatych wojewódzkich funduszach ochrony środowiska, w których dominują ludowcy. To bardzo łakomy kąsek, gdyż fundusze dysponują ogromnymi środkami przekazywanymi na inwestycje proekologiczne. Dla ludzi z partii Leppera – jak sami twierdzą – nie było też miejsca przy podziale unijnych pieniędzy, jakie w coraz większym stopniu napływają do lokalnych instytucji. – W ogóle nie mieliśmy dostępu do kasy. Nie mieliśmy pojęcia, co działo się z pieniędzmi, i to ogromnymi. Na przykład z ok. 20 mln zł rocznie, które Totalizator przekazywał Łodzi na cele sportowe – twierdzi nasz rozmówca. Ucieczka od odpowiedzialności Niedawni koalicjanci zarzucają Samoobronie, że jej działania nie mają nic wspólnego z realizacją programu wyborczego czy troską o sprawy lokalne, ale wynikają z pazerności na posady i chłodnej kalkulacji politycznej. Po cichu radni z SLD nazywają kolegów z Samoobrony PSL-em bis, bo tak samo jak tamci mają spory apetyt na władzę. – To była decyzja stricte polityczna – przyznaje nieoficjalnie jeden z działaczy Samoobrony – W momencie gdy Lepper zdecydował się wycofać radnych z koalicji z SLD, wydawało się, że wybory parlamentarne są bardzo bliskie. To znacznie przyspieszyło decyzję przewodniczącego. Sztandarowym hasłem Samoobrony jest „Czas na zmiany”. Andrzej Lepper zawsze podkreśla, że jego partia jest jedyną, która do tej pory nie była u władzy, nie może więc być obarczana odpowiedzialnością za fatalną sytuację w kraju. W obliczu zbliżających się wyborów Lepper wolał przeciąć niewygodne więzy łączące go z rządzącym SLD. – Jak moglibyśmy mówić, że jesteśmy wolni od układów, skoro sami w nich tkwiliśmy? Musieliśmy wyjść z koalicji. Byłoby głupio i niewiarygodnie krytykować SLD za to, jak rządzi, skoro sami mielibyśmy w tym udział – wyjaśnia członek Samoobrony. Nie bez wpływu na decyzję Andrzeja Leppera były sondaże, dające jego partii nawet 20%, podczas gdy poparcie dla gabinetu Leszka Millera gwałtownie spada. Nic dziwnego, że lider Samoobrony doszedł do wniosku, iż bycie w opozycji przynosi większe korzyści niż współrządzenie. – To trochę ucieczka od odpowiedzialności, ale na dłuższą metę się opłaci – pocieszają się w Samoobronie. – W Łodzi przeprowadziliśmy ankietę i wyszło, że Samoobronę popiera 26%, a SLD już tylko 19%. A to przecież zawsze był bastion Sojuszu. Tymczasem miastem nadal rządzą ludzie związani z SLD. Samoobrona to nie jest już partia chłopów. Popierają
Tagi:
Joanna Tańska