Rura i wizy
Co nam dała wizyta premiera Kasjanowa? Miliard dolarów za głowę Aleksandra Gudzowatego. Gdyby wierzyć prasowym przeciekom z warszawskich rozmów rosyjskiego premiera Michaiła Kasjanowa z Jerzym Buzkiem, dla polskiego rządu nie było w negocjacjach ważniejszego tematu niż odsunięcie od wpływu na naszą gospodarczą współpracę z Moskwą jednego polskiego przedsiębiorcy. Wymownym symbolem niechęci ekipy AWS do szefa Bartimpeksu było niezaproszenie go na organizowane przez nasz rząd spotkanie polskich biznesmenów, zainteresowanych handlem z Rosją. Okazało się, że zasługi Gudzowatego – np. rozwinięcie w latach 90. wymiany barterowej: rosyjskie surowce w zamian za polską żywność – nie mają dla rządu Jerzego Buzka żadnego znaczenia. Skąd wymieniony w pierwszym zdaniu miliard dolarów? Rządowi rozmówcy Michaiła Kasjanowa, dogadując główne punkty porozumienia w sprawie przebiegu tzw. drugiej nitki gazociągu jamalskiego (o który od prawie roku toczył się bój między Warszawą i Moskwą), mieli podobno podczas majowej wizyty rosyjskiego premiera tylko jeden warunek: Gudzowaty musi odejść. Pośrednio przyznali to podczas oficjalnych wypowiedzi, akcentując, że w rozmowach o gazociągu załatwiona musi być sprawa odebrania 4% udziałów w spółce EuroPolGaz, zarządzającej rosyjską „rurą” w naszym kraju, firmie Gaz-Trading, na którą dominujący wpływ ma szef Bartimpeksu. Kiedy w tym bądź w następnym tygodniu dojdzie do zaplanowanego podczas pobytu Kasjanowa spotkania ekspertów w sprawie gazociągu, może okazać się – przewidują wtajemniczeni – że polskie władze zgodzą się („Jeśli Gudzowaty odejdzie!”) na proponowany od roku przez Rosjan przebieg „drugiej nitki”, daleko od oficjalnie przez nas popieranej trasy przez Śląsk. Okaże się wtedy – można by cynicznie powiedzieć – że rozpoczęcie budowy, a zatem i eksploatacji gazociągu spóźni się o rok nie z powodu poszukiwań korzystnego dla Polski jego przebiegu, ale ze względu na chęć pozbycia się jednego człowieka! Tymczasem Rosjanie od wielu miesięcy przypominali, że za każdy rok pracy „drugiej nitki” Polska będzie mogła zarobić na tranzycie gazu do Europy Zachodniej – bagatela! – miliard dolarów. Takie zatem mogą być polskie straty w budżecie. Podczas wizyty w Warszawie rosyjscy goście słusznie podkreślali, że jeśli szukamy sposobów zmniejszenia deficytu we wzajemnym handlu, dziś w wysokości aż dwóch miliardów dolarów rocznie, to „druga nitka Jamału” załatwiłaby od razu aż 50% tego ujemnego salda. Dla postronnych obserwatorów stawianie w tej sytuacji osobistej niechęci czołowych polityków AWS wobec Gudzowatego przeciwko interesom gospodarczym kraju może wydawać się niezrozumiałe. I niepatriotyczne. Obser-watorzy wizyty Michaiła Kasjanowa pocieszali się jednak, że być może krucjata AWS przeciw szefowi Bartimpeksu to jeden z ostatnich refleksów chorej strony stosunków polsko-rosyjskich w minionych latach, kiedy – jak mówił w wywiadzie dla „Przeglądu” rosyjski premier – uprzedzenia i fobie blokowały rozwój współpracy. Odzywa się to jeszcze, niestety, w rozmaitych momentach. W rozmowach z Rosjanami jak bumerang powraca np. afera szpiegowska ze stycznia 2000 r. Podczas pierwszego dnia pobytu Michaiła Kasjanowa niektórzy nerwowo reagujący współpracownicy gościa z Moskwy zarzucili polskiej stronie – na wieść o zdetonowaniu bagażnika auta, przy którym zatrzymał się policyjny pies wyszkolony w odnajdowaniu ładunków wybuchowych – że przygotowana jest kolejna prowokacja wobec Rosji. Na szczęście rosyjski premier w ogóle nie przejął się tym incydentem. Jakkolwiek cierpkie byłyby uwagi pod adresem ekipy polskiego premiera, mającej głowy zajęte bardziej Gudzowatym niż myśleniem o rozwoju handlu z naszym największym wschodnim sąsiadem, wizyta Kasjanowa pokazała, że Moskwa pogodziła się i z naszą obecnością w NATO, i z przygotowywanym członkostwem w Unii Europejskiej. W tej ostatniej sprawie Rosjan niepokoi właściwie tylko jedno, a mianowicie kwestia wprowadzenia wiz dla obywateli Federacji Rosyjskiej. Będzie to kłopot zwłaszcza dla mieszkańców strefy Kaliningradu, ale także Rosjan z innych części kraju, których ponad trzy miliony rocznie odwiedzają Polskę, głównie – nie oszukujmy się – w celach handlowych i pracy na czarno. Dlatego przy każdej okazji rosyjscy politycy powtarzają Polakom: „Dobrze, wprowadźcie wizy, ale najpóźniej jak to możliwe i tak, by normalni ludzie na tym nie ucierpieli”. Nie widać natomiast wielkich obaw, dotyczących handlu po naszym akcesie do UE. Po pierwsze,