W imię rzekomej troski o bezpieczeństwo kraju ceny energii w Polsce, już bardzo wysokie, wzrosną jeszcze bardziej Rozmowa z prof. Wojciechem Góreckim z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie Prof. dr hab. inż. Wojciech Górecki w latach 1995-2000 pełnił funkcję przewodniczącego zespołu doradców Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa S.A. W latach 1995-1997 był doradcą głównego geologa kraju i przewodniczącym zespołu ekspertów ministra środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. Aktualnie pełni funkcję kierownika Zakładu Surowców Energetycznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. – Były minister gospodarki, Janusz Steinhoff, stwierdził, że nie rozumie ludzi, którzy kwestionują kontrakt podpisany na początku września przez rząd premiera Buzka z Norwegią na dostawy gazu ziemnego znad Morza Północnego. Jego zdaniem, kontrakt (zakładający dostawę w ciągu 16 lat 74 mld m sześc. gazu za sumę 11 mld dolarów – przyp. L.K.) jest zgodny z logiką ekonomiczną i leży w interesie Polski. Tymczasem wielu specjalistów w zakresie gazownictwa ma na ten temat inne zdanie. – Po pierwsze, nie rozumiem, dlaczego poprzedni rząd tak bardzo się spieszył. Nie wykonano żadnej symulacji opłacalności ekonomicznej tego kontraktu, wykazującej w sposób udokumentowany, że bardziej opłaca się nam sprowadzać gaz z Norwegii niż na przykład z Danii, Holandii czy może skroplony gaz z Algierii. A po drugie, dziwi mnie, dlaczego gwarantem realizacji tego kontraktu, podpisanego przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, jest państwo polskie i tym samym polski podatnik na długie lata został zmuszony do wzięcia na swoje barki skutków tego pomysłu. Dzisiaj na całym świecie budową gazociągów i sprowadzaniem gazu zajmują się nie rządy, lecz prywatne konsorcja, w których oczywiście poszczególne państwa mogą mieć swoje udziały. Te właśnie konsorcja najpierw wnikliwie badają opłacalność projektu, a potem biorą na siebie całą odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Uzależnienie polskiego podatnika na długie lata od kupowania gazu znad Morza Północnego jest tym dziwniejsze, że w 2004 r., w myśl „Dyrektywy gazowej” Unii Europejskiej nasz kraj musi zliberalizować swój rynek gazowy poprzez obligatoryjne dopuszczenie do sieci różnych dostawców. Zaczną więc powstawać prywatne gazociągi, czego pierwsze przykłady mamy na zachodzie Polski, gdzie Niemcy już zaczynają inwestować w rozwój sieci gazowych. Konkurencja na rynku gazowym powinna doprowadzić do spadku cen gazu, gdy tymczasem cena za gaz norweski została ustalona już teraz. – Ten kontrakt, jak stwierdził rząd, ma nam zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju i uniezależnić od kaprysów Rosji, skąd otrzymujemy dwie trzecie gazu zużywanego w kraju. W Europie tylko dwa państwa, Polska i Finlandia, są całkowicie uzależnione od gazu rosyjskiego. Inne państwa mają już dostawców czasem z kilku kierunków. – Nie jestem przeciwnikiem dywersyfikacji zaopatrzenia w gaz, bo żaden monopol nie jest dobry. Ważne jest też, aby każdy kraj miał dostęp do kilku linii przesyłowych gazu, gdyż przy posiadaniu jednego rurociągu nie tylko konflikt zbrojny, ale i akt terrorystyczny może sparaliżować całą gospodarkę. Nie lekceważę więc tego problemu, jednak ciągłe powtarzanie, że rurociąg jamalski uzależnił nas od Rosji i jej kaprysów, to gruba przesada. Od początku lat 80. cała Europa Zachodnia marzyła o korzystaniu z taniego gazu rosyjskiego i tylko prezydent Reagan, który chciał doprowadzić do upadku ekonomicznego ZSRR, nie zgadzał się na to, dlatego rurociąg jamalski został zbudowany tak późno. Dzisiaj Niemcy kupują trzy razy więcej gazu rosyjskiego niż Polska, Włochy odbierają go prawie tyle samo, co my. W budżecie Rosji dochody z gazu ziemnego stanowią ponad 30% i zakręcenie gazowego kurka byłoby dla tego kraju samobójstwem. Bez względu na to, kto będzie przy władzy w Moskwie, nikt nie zrezygnuje z takich zysków. Nie widzę więc powodów, aby nas straszyć Rosją, skoro cała gospodarka Finlandii oparta jest na gazie rosyjskim i tam nikt się tego nie boi. Powinniśmy mieć alternatywne źródła zasilania kraju w gaz, ale musimy zdać sobie sprawę z naszego położenia geograficznego. Taka Francja może wybierać – gaz rosyjski, holenderski, norweski, skroplony z Algierii. My jesteśmy na skraju Europy. – Jeżeli nie w Norwegii, to gdzie – pana zdaniem – powinniśmy kupować gaz, aby mieć
Tagi:
Leszek Konarski