Rusofobia ma swoje granice

Rusofobia ma swoje granice

Propaganda nie robi wielkiego wrażenia na zwykłych obywatelach, którzy tłumnie przekraczają granicę polsko-rosyjską Czasami jest straszno i śmieszno. Już po zajęciu Krymu na rosyjskim portalu internetowym Klops.ru ukazała się wiadomość, jakoby na szosie od granicy do Gdańska został ostrzelany samochód z Kaliningradu. Według relacji jadącego wraz z żoną Walerija wyprzedziło go czarne bmw na polskich państwowych numerach rejestracyjnych, którego kierowca najpierw pokazywał mu nieprzyzwoite gesty, a potem ostrzelał z broni pneumatycznej. Walerij zgłosił zdarzenie nie polskiej policji, ale podobno Straży Granicznej, co kategorycznie dementuje por. Justyna Szubstarska, rzecznik prasowy Warmińsko-Mazurskiego Oddziału SG. Jedziemy do Polski, dawajcie przez Grzechotki – Można powiedzieć, że to nawiązanie do czarnej wołgi, którą kiedyś straszono polskie dzieci – zauważa Tadeusz Baryła z Centrum Badań Wschodnich przy Ośrodku Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie. Tyle że zamieszczony na portalu film pokazuje inny wymiar tego incydentu: Rosjanin jedzie od strony przejścia granicznego w Grzechotkach lewym pasem, a przed nim bmw, którego kierowca mógł mu pokazywać, że blokuje przejazd. Tymczasem z prawej strony wyprzedza Walerija ciężarówka, a spod jej kół strzela żwir. Wystarczyło dorobić jakąś ideologię… Antypolskiej propagandzie nie dali się uwieść rosyjscy czytelnicy portalu, komentując wprost, że to prowokacja, a oni i tak będą jeździć do Polski. Inny przykład pochodzi z Elbląga. Rosyjskie małżeństwo było świadkami „zdarzenia z udziałem dziecka” – jak to określono – i policja zamieściła w kaliningradzkich mediach apel o zgłoszenie się tych ludzi. Skuteczny. Jednak na podstawie tego komunikatu wieść gminna poniosła, że Poliaki bijut Ruskich i lepiej do nich nie jeździć. Takie pogłoski dementował na spotkaniu w urzędzie marszałkowskim sam gen. Józef Gdański, komendant wojewódzki policji w Olsztynie. Propaganda działa w obie strony. Przejawy rusofobii widoczne są na forach prasowych oraz portalach społecznościowych. Pewien użytkownik Facebooka pochwalił się wpisem na stronie ambasady Federacji Rosyjskiej: „Won z Krymu, bandyci!”. Nareszcie mógł wskoczyć niedźwiedziowi na plecy, a ten nawet nie machnął kosmatą łapą. Ofiarą rusofobii stała się Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna w Gdańsku, której szefowa odwołała rozkręconą już na dobre akcję promocyjną z okazji Dnia Kobiet. Najpierw zapraszano Rosjan z obwodu kaliningradzkiego do przyjazdu w weekend 8-9 marca do Trójmiasta, gdzie czekały na nich promocje w centrach handlowych, a także atrakcje w restauracjach, hotelach i ośrodkach SPA. Dzień Kobiet jest w Rosji hucznie obchodzony, na dodatek w tym roku przypadł w dni wolne, więc spodziewano się tłumów zza wschodniej granicy. Rok wcześniej z tej samej okazji naliczono 3,5 tys. rosyjskich samochodów wjeżdżających do Polski i – co ważniejsze – cieszono się z milionów złotych pozostawionych w naszym kraju. Dwa miesiące wcześniej, wracając do domu po spędzonych u nas prawosławnych świętach Bożego Narodzenia, Rosjanie przedstawili na granicy rachunki na prawie milion złotych! Te rachunki pozwalają na odzyskanie podatku VAT, ale przecież na byle drobiazgi nie brali faktury. I taki biznes miał nam przejść koło nosa, bo – jak tłumaczyła dyrektor PROT Krystyna Hartenberger-Pater – „przez cały dzień dostaliśmy tyle negatywnych reakcji z różnego rodzaju mediów, że nasza akcja jest nie na miejscu, że nasze zachowania są prorosyjskie, niepoprawne politycznie”, że trzeba było akcję odwołać. Rzecz jasna promocja nie miała „żadnego prorosyjskiego podłoża politycznego”, dodała pani dyrektor. Wiadomość poszła w eter, ale na szczęście szybko zareagował marszałek województwa pomorskiego i odwołanie promocji zostało odwołane. A Trójmiasto miało handlowe żniwa, bo w ciągu trzech dni (7-9 marca) przyjechało do Polski 30 tys. Rosjan. Tysiące Rosjan dziś do Bartoszyc przyjedzie Cała granica polsko-rosyjska przebiega praktycznie w województwie warmińsko-mazurskim, nie licząc jednego miejsca w Podlaskiem i drugiego na Mierzei Wiślanej w Pomorskiem. Na 210-kilometrowym odcinku znajdują się cztery przejścia drogowe i dwa kolejowe. W ubiegłym roku na przejściach z obwodem kaliningradzkim odprawiono rekordową liczbę 6,2 mln osób. Już rok wcześniej odnotowano ponad 4 mln przekroczeń (przy 3,6 mln w 2011 r.), co bez wątpienia było skutkiem wprowadzenia w lipcu 2012 r. małego ruchu granicznego. Objął on po stronie rosyjskiej cały obwód kaliningradzki (ok. 900 tys. mieszkańców), a po polskiej – Trójmiasto oraz powiaty

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2014, 2014

Kategorie: Kraj