Ruszyła operacja Russia 2018

Ruszyła operacja Russia 2018

27.03.2018 Chorzow Stadion Slaski Mecz towarzyski Polska - Korea Poludniowa N/z Robert Lewandowski, Woo-young Jung Fot. Lukasz Szelag/REPORTER

Tak Nawałka kraje, jak mu piłkarzy staje Zamysł w doborze rywali był oczywisty – chodziło o zamienników naszych grupowych rywali w światowych finałach. Nigeria miała się kojarzyć z Senegalem, natomiast Korea Południowa z Japonią. Najpierw we Wrocławiu (23 marca) pierwsza w historii konfrontacja z Superorłami zakończyła się przegraną 0:1, z kolei gra w Chorzowie (27 marca) z Tygrysami Azji w ostatniej chwili przyniosła wygraną 3:2. Za nami dwa towarzyskie mecze piłkarskiej reprezentacji Polski – praktycznie dwie ostatnie możliwości wyłonienia kandydatów na kilka wolnych miejsc w kadrze na turniej Russia 2018. Gaworzenie o finale w strefie miłego snu Niestety, aktualne pozostają spostrzeżenia z mojej rozmowy z red. Adamem Godlewskim (PRZEGLĄD nr 51/2017). Mówiłem wtedy, że nasza pierwsza kadrowa prezentuje się nieźle, ale pod warunkiem, że wszyscy podstawowi gracze są zdrowi, zwarci i gotowi. Bo ławka pełnowartościowych rezerwowych jest wyjątkowo krótka. „To faktycznie największa słabość reprezentacji – zgadzał się Adam Godlewski. – Selekcjoner próbuje zaczarować rzeczywistość i od kilku lat utrzymuje, że pod stałą obserwacją znajduje się ponad 70 zawodników. Kiedy jednak przychodziło do ogłaszania powołań na mecze – debiutanci pojawiali się nader rzadko. Co oczywiście jest dowodem nie konserwatyzmu Nawałki, tylko słabości zaplecza”. Myślą przewodnią tamtej rozmowy była konkluzja: „Bez Lewego nie ma prawie niczego”. Dotyczyło to dwóch jesiennych spotkań towarzyskich bez Roberta (10 listopada z Urugwajem 0:0 i 13 listopada z Meksykiem 0:1). Nasz gwiazdor wystąpił w meczu przeciwko Nigerii przez 66 minut, a przeciwko Korei przez 45 minut. W meczu z Nigerią obecność Lewandowskiego niewiele pomogła. Okazało się, że prawie niczego nie ma też bez Jakuba Błaszczykowskiego, Kamila Grosickiego, Macieja Rybusa, Michała Pazdana czy Krzysztofa Mączyńskiego. Można zatem powiedzieć, że tak Nawałka kraje, jak mu piłkarzy staje. Selekcjoner nie ukrywał, że myśli już o tym, co będzie w czerwcu, i dlatego chce posprawdzać kilka wariantów. Podobnie jak pod koniec jesieni ustawił zespół w systemie 1-3-4-3 w ofensywie i 1-5-4-1 w defensywie. Wybrał zawodników, którzy w eliminacjach grali mniej lub nie grali w ogóle. Mimo to już w ósmej minucie mogliśmy prowadzić z Nigerią 1:0, kiedy po mocnym dośrodkowaniu Lewandowski strzelił wślizgiem, lecz trafił tylko w słupek. Natomiast w 35. minucie tylko przez moment pachniało kontrowersją, bo jak wykazały powtórki (liczne zdjęcia), piłka w powietrzu znalazła się za linią nigeryjskiej bramki. Gol nie został jednak uznany. Z kolei w 60. minucie sędzia dopatrzył się faulu Marcina Kamińskiego w polu karnym, a Moses, bardziej na luzie, wykorzystał jedenastkę. Nie ma co ukrywać, angielski arbiter Michael Oliver miał słabszy dzień. Wydawałoby się, że „daremne żale, próżny trud”, ale kiedy usłyszałem i przeczytałem, jak niektórzy bezkrytycznie ocenili mecz, doszedłem do wniosku, że oglądaliśmy dwa różne spotkania. Lewandowski: „Rozegraliśmy dobry mecz, Nigeria tak naprawdę nie stworzyła żadnej sytuacji, a gola zdobyła po rzucie karnym. Powinniśmy dzisiaj wygrać, nie byliśmy słabsi, a wręcz przeciwnie. O przegranej zadecydowały detale. Przy większej koncentracji i pełnej dyspozycji zawodników ten wynik mógł być zupełnie inny”. Mógł być, ale nie był. Jak się wydaje, Nawałka postanowił niektórych zawodników podtrzymać (na kredyt) na duchu: „Chcieliśmy przetestować szerszą grupę piłkarzy i uważam, że zaprezentowali się oni z dobrej strony. Nie zasłużyliśmy na przegraną”. Na czym polega korzyść takich spotkań? Na to proste pytanie starał się znaleźć odpowiedź (na FB) znany dziennikarz senior Andrzej Lewandowski: „Po pierwsze – na ściągnięciu z chwalb na ziemię coraz lepszej, ale przeciętności. Czyli – na jej właściwe wciąż miejsce dla stanu rozumnego optymizmu. Nie taniego, łatwego, wyłącznie dobrożyczeniowego, ale opartego na chłodnej analizie oraz kalkulacji. Świata jeszcze nie podbiliśmy i lepiej mieć z góry tego świadomość, a gaworzenie o finale zostawić sobie w strefie miłego snu. Po drugie – była to okazja porównania się z drużyną, która – jak oceniają fachowcy – grywa podobnie jak Senegal. Niby piłka ta sama i granie zazwyczaj musi być podobne, ale styl bywa różny i dobrze próbować się z nim oswoić przed rywalizacją o punkty. To właśnie było intencją kontraktowania tego meczu i dlatego »inwestycję« uważam za trafną. (…) Goście nie słowem, lecz boiskowymi czynami dowodzili, że wiedzą,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2018, 2018

Kategorie: Sport