Sankcje wymierzone w Rosję już uderzyły w Europę Plan był prosty – ponieważ Rosja zaatakowała Ukrainę, sankcje wprowadzone przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone cofną rosyjską gospodarkę do epoki kamienia łupanego. Kraj padnie na kolana, a Zachód podyktuje Moskwie warunki pokoju. Komisja Europejska na swojej stronie internetowej precyzyjnie opisała zestaw przyjętych sankcji, ale nie ma tam odpowiedzi na pytanie, ile będą one kosztowały Kreml. W zachodnich mediach wiele jest spekulacji, lecz brakuje rzetelnych analiz. Co gorsza, jak powiedział ostatnio premier Mateusz Morawiecki, „sankcje nie działają”. Po początkowym głębokim spadku notowań rubla względem innych walut jego kurs wrócił do poziomu sprzed wojny. Larry Elliott na łamach dziennika „The Guardian” już 6 marca w artykule „Gospodarka rosyjska jest oblężona. Czy jednak Zachód nie pęknie pierwszy?” zwrócił uwagę na niepowodzenie sankcji zastosowanych wobec Rosji zarówno w roku 2008, po wojnie z Gruzją, jak i po zajęciu Krymu w roku 2014. Ostrzegał przy tym, że kraje zachodnie także zapłacą wysoką cenę. 7 marca zespół naukowców pod kierownictwem ekonomistów prof. Moritza Schularicka i prof. Moritza Kuhna z uniwersytetów w Bonn i Kolonii przedstawił ocenę konsekwencji odcięcia się niemieckiej gospodarki od rosyjskich paliw. Najbardziej optymistyczny scenariusz zakładał, że niezależność od Gazpromu będzie kosztowała Niemcy w przeliczeniu na jedną osobę 80 euro. Najbardziej pesymistyczny – 1 tys. euro. W skali kraju to od 6,56 mld do 82 mld euro. Moim zdaniem ten koszt będzie wyższy. A państwo niemieckie, wbrew zapowiedziom polityków, nie jest na to gotowe. Nikt w Europie nie był również gotowy na rosnące ceny paliw. Na początku kwietnia litr benzyny w Berlinie kosztował równowartość 9,63 zł. W Paryżu – 9,45 zł. W uboższych Atenach – 9,61 zł. W bogatym Luksemburgu natomiast – 8,30 zł. Najtańsze paliwo, co skwapliwie podkreślał premier Viktor Orbán, mieli Węgrzy – jedynie 6,08 zł za litr benzyny. Jeszcze gorsza sytuacja panuje na europejskim rynku gazu. Mimo że rurami biegnącymi przez ogarniętą wojną Ukrainę Gazprom tłoczy rekordowe ilości surowca, na przełomie marca i kwietnia na giełdzie w Rotterdamie za 1 tys. m sześc. trzeba było zapłacić 1,4 tys. dol. Przepowiednia byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, że jeszcze w tym roku cena gazu osiągnie 2 tys. dol. za 1 tys. m sześc., nie wydaje się abstrakcyjna. I potężnie uderza ona w domowe budżety. Na początku roku dziennik „Financial Times” ostrzegał, że miliony brytyjskich gospodarstw domowych od kwietnia mogą czekać 56-procentowe wzrosty rachunków za energię – w tym gaz – jeśli rząd nie zdecyduje się na podjęcie działań łagodzących. Dziś wiemy, że wzrost cen będzie jeszcze wyższy. A przecież Wielka Brytania importowała z Rosji śladowe ilości surowców energetycznych. Nic dziwnego, że w Londynie, Manchesterze i kilku innych miastach na ulice wyszły, na razie niewielkie, grupy demonstrantów protestujących przeciw drożyźnie. Świadomość, że to dopiero początek problemów, mają nie tylko Brytyjczycy, ale też Niemcy, Francuzi, Włosi, Hiszpanie… Raj utracony Skala i rozmach zachodnich sankcji w praktyce unieważniły obowiązujące i przestrzegane od lat zasady międzynarodowego obrotu gospodarczego. Dziś Światowa Organizacja Handlu jest zbędna, gdyż jej reguły nie obowiązują, a nowe ustalą ci, którzy z toczącego się na naszych oczach starcia wyjdą jako zwycięzcy. Stawka jest wysoka. W wywiadzie udzielonym BBC na początku kwietnia minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Liz Truss powiedziała, że sankcje „cofnęły rosyjską gospodarkę do czasów sowieckich”, a ponad 60% rezerw walutowych – czyli 320 mld euro – jest niedostępnych dla Kremla. Dotychczas nikomu nie przyszło do głowy, że można zamrozić – innymi słowy zabrać – część środków banku centralnego dużego państwa. To niemal wypowiedzenie wojny, zwłaszcza że odzyskanie tych pieniędzy nie będzie łatwe. W marcu br. rząd Jej Królewskiej Mości zwrócił Iranowi wynoszący ok. 400 mln funtów dług powstały w roku 1979. Z powodu rewolucji islamskiej Zachód obłożył wówczas Teheran sankcjami, które uniemożliwiły Brytyjczykom zrealizowanie opłaconej wcześniej przez Iran dostawy czołgów. Odzyskanie środków zajęło
Tagi:
Agencja Reutera, Arabia Saudyjska, Auchan, Austria, Beneluks, ceny żywności, Chiny, Decathlon, Donbas, Doniecka Republika Ludowa, ekonomia, Elisabeth Köstinger, Emmanuel Macron, gaz, Gazprom, geopolityka, Gita Gopinath, gospodarka, handel, Indie, inflacja, Irak, Iran, Joe Biden, Kanada, Kijów, Klaus-Peter Lucht, konflikty zbrojne, Kreml, kryzysy humanitarne, Kuwejt, Larry Elliott, Leroy Merlin, Libia, Liz Truss, Ługańska Republika Ludowa, Marine Le Pen, Mateusz Morawiecki, MFW, Moritz Kuhn, Moritz Schularick, Muammar Kaddafi, NATO, Niemcy, OPEC, polityka społeczna, polskie rolnictwo, rolnictwo, rolnictwo w Europie, ropa, Rosja, rosyjska armia, rosyjska propaganda uchodźcy, Saddam Husajn, sankcje, Siergiej Szojgu, stosunki międzynarodowe, surowce, The Guardian, totalitaryzm, Turcja, uchodźcy z Ukrainy, Ukraińcy w Polsce, ukraińscy żołnierze, Unia Europejska, UniCredit, USA, Wenezuela, Władimir Putin, Włochy, wojna rosyjsko-ukraińska, Wołodymyr Zełenski, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, Zjednoczone Emiraty Arabskie, żołnierze