W więzieniach w Korei Północnej dochodzi do nieopisanej przemocy Mike Kim urodził się w Chicago. W 1999 r. ukończył Uniwersytet Illinois w Urbana-Champaign. W Nowy Rok 2003 r. z dwiema torbami i biletem lotniczym w jedną stronę wyruszył na pogranicze chińsko-północnokoreańskie, gdzie założył Crossing Borders Ministries, organizację pozarządową, zapewniającą schronienie i lekarstwa północnokoreańskim uchodźcom w Chinach. Prowadzi 25 schronisk dla uchodźców i pięć sierocińców. W 2004 r. otrzymał pozwolenie na wjazd do Korei Północnej. „Ta książka mówi o moich doświadczeniach w pracy z Koreańczykami z Północy na pograniczu chińsko-północnokoreańskim – pisze Mike Kim. – Niektórzy wciąż przebywają w schroniskach Crossing Borders w północno-wschodnich Chinach, kilkorgu udało się uzyskać azyl w Korei Południowej lub w Stanach Zjednoczonych, innych zaś aresztowano i deportowano do kraju. Część z nich jeszcze tkwi w północnokoreańskich więzieniach i łagrach. Jest też garstka odważnych, którzy powrócili do Korei Północnej, by pomóc rodzinom i lokalnym społecznościom”. Mike Kim, Z piekła do wolności. Ucieczki z Korei Północnej, tłum. Barbara Gadomska, PWN, Warszawa 2012 Bicie, tortury, śmierć Gdyby mury północnokoreańskich więzień mogły mówić, opowiedziałyby straszliwą historię bicia, tortur i śmierci. Pewien były więzień napisał mi o „krzykach Koreańczyków, gdy są bici (…), ich łzach z głodu (…), jękach z bólu, który nie ma końca (…), ich ciemnych twarzach bez uśmiechu. (…) Wyobrażam sobie te twarze i widzę obraz cieni piekła”. W więzieniu obowiązuje surowy kodeks postępowania i każdy, kto nie wypełnia rozkazów, jest bity. Dong-Il wyjaśnił: – Wywołują cię po numerze. Jeśli krzyczą „numer 1!”, trzeba odpowiedzieć numerem celi, w której się przebywa. Gdy wołają, należy odpowiedzieć w ciągu dziesięciu sekund – a może to było pięć sekund – i uklęknąć przed oficerem twarzą do ściany, mówiąc: „Wyszedł numer 1 z celi numer 1”. Wtedy cię zauważają i mówią, co masz zrobić, np. włożyć buty. A potem zabierają cię na przesłuchanie. Trzeba odpowiadać w konkretny sposób, zgodnie z wytycznymi, które ci dają. Jest wiele przepisów, np. nie wolno mówić w obcym języku. Nie pamiętam już większości wytycznych, ale trzeba było je znać i codziennie sobie przypominać. Cały czas musieliśmy je głośno powtarzać. Wyznaczony szef celi był dla nas naprawdę surowy, bo gdyby nas przyłapano, że nie robimy czegoś jak trzeba, zostałby pobity. Wystarczyło, by jedna osoba zrobiła coś nie tak, a wszyscy mieliśmy kłopoty. Bicie i tortury stosowane są także wobec kobiet, dzieci i ludzi starszych. Pani Lee wyjaśniła: „Jeśli chodzi o bicie, mężczyzn i kobiety traktują tak samo”. Pani Lim dodała: – Ale tylko mężczyzn porażają elektrycznymi prętami dla bydła. Kobietom tego nie robią. Jesteśmy za to kopane, uderzane kijami i szarpane za włosy, aż krwawimy. Inna była więźniarka pokazała mi łyse miejsce po prawej stronie głowy. – Cały czas walono mnie w głowę młotkiem – wyjaśniła. Pan Min był świadkiem tortur. – Dla nich to nieważne, kim jesteś. Możesz być starcem albo kobietą, to nie ma znaczenia. Przeklinają cię i biją. Widziałem to. Czasami strażnicy każą więźniom położyć dłonie na podłodze, a potem po nich depczą. Słyszałem okropne krzyki. Widziałem, jak ludzie tracili w ten sposób wszystkie paznokcie. Kwang-Ho, nastolatek, powiedział mi: – Niektórzy myślą, że dzieci nie są w więzieniu bite albo że są bite mniej. To nieprawda, czasami dzieci są bite częściej. Sook-Hee, 16-latkę, ujęto, gdy starała się uzyskać azyl w jednej z ambasad w Chinach. Razem z dziewięcioma innymi nastolatkami została aresztowana i odesłana do Korei Północnej. Pięcioro z tej grupy zmarło w więzieniu. Pozostała piątka przeżyła i została zwolniona. Sook-Hee opowiadała: – Moja kara polegała na tym, że przez 15 godzin dziennie siedziałam na krześle. Od siódmej rano do dziesiątej wieczorem musiałam siedzieć zupełnie nieruchomo. Nie wolno było mi się poruszyć ani powiedzieć słowa. W celi była kamera. Obserwowali nas z innego pokoju. Wystarczyło, by jedna osoba się poruszyła, a wszyscy byli bici. Podawano nam tam obiad i kolację. Tylko wtedy wolno nam było się poruszyć. Niespełna 40-letnia pani Kim opisała bicie, którego była świadkiem w więzieniu: – Razem ze mną aresztowano inną kobietę. Bili ją tak bardzo, że robiło mi się niedobrze, gdy to widziałam. Cały