Wystarczy gwałtowna burza, a dziesiątki tysięcy odbiorców zostają bez prądu Silne wiatry i gwałtowne burze już kilkakrotnie tego lata pozbawiały prądu dziesiątki tysięcy ludzi. W końcówce czerwca dostało się nawet warszawiakom, a zalane przez ulewę transformatory odłączyły nie tylko prąd, ale też ciepłą wodę mieszkańcom Grochowa, Gocławia i Saskiej Kępy. W tym samym czasie w powiecie piaseczyńskim i pruszkowskim bez prądu było aż 150 tys. odbiorców, bo zniszczone zostały linie średniego i niskiego napięcia, połamane słupy i poszarpane przewody. Ekipy energetyków najpierw zajmowały się liniami średniego napięcia, niskie, czyli takie, które dociera do domów, zostawiając na koniec. PGE Dystrybucja SA kilkakrotnie prosiła mieszkańców o wyrozumiałość i cierpliwość. Rzeczniczka tej firmy wystosowała nawet apel, aby nie dzwonić do nich, bo linie telefoniczne są przeciążone. – Proszę kontaktować się także z policją czy strażą pożarną – ogłosiła. Zapewniła jednocześnie, że wszystkie ekipy techniczne są w terenie i będą pracować aż do usunięcia ostatniej awarii. W sumie 1 lipca bez prądu nadal było ponad 20 tys. gospodarstw. Najwięcej na Mazowszu – prawie 16 tys., niemal 5 tys. w województwie łódzkim, a w podlaskim ponad 1,5 tys. Od prądu został czasowo odcięty Białystok, nie miało go również wiele gospodarstw w okolicach Ełku, Suwałk, Łomży i Bielska Podlaskiego. To tylko statystyka z jednej całonocnej nawałnicy. Pojawiły się od razu pytania, dlaczego na naszych zurbanizowanych osiedlach sieci elektryczne wiszą na słupach, a nie są umieszczone bezpiecznie pod ziemią. Zbieramy żniwo wieloletnich zaniedbań w tworzeniu solidnej infrastruktury energetycznej. Okazuje się poza tym, że upały mogą spowodować większe zapotrzebowanie na energię niż mrozy, a to z powodu coraz liczniejszych bardzo prądożernych klimatyzatorów. Z drugiej strony podaż energii jest mniejsza, bo przegrzane, a źle schłodzone bloki energetyczne trzeba czasami profilaktycznie wyłączyć. Sami dostawcy energii przyznają, że jest źle i sytuacja nawet bez anomalii pogodowych często balansuje na granicy katastrofy. Skąd wziąć moc Mieszkańcy Pruszkowa i okolic właściwie powinni się przyzwyczaić do braku prądu. PGE regularnie informuje ich o przerwach w dostawie energii spowodowanych modernizacją urządzeń. – Tam od wielu lat dochodziła tylko jedna nitka sieci wysokiego napięcia i teraz sytuacja się zmienia, więc są przejściowe trudności z dostawami prądu – wyjaśnia dr Jan Rączka, ekspert z Regulatory Assistance Project, były prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dostarczanie energii to jeden problem. Drugi to jej podaż. Inwestujemy w dodatkowe bloki węglowe, ale sceptycy twierdzą, że takie działanie nie poprawi zasilania w szczycie, a jedynie zwiększy koszty energii oraz emisję gazów cieplarnianych. 88% zużywanej w Polsce energii pochodzi z elektrowni cieplnych. Z tym wiąże się problem chłodzenia i zasobów wodnych. A tych nam brakuje. Jesteśmy pod tym względem na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej. Kiedy latem dochodzą awarie, zrywają się przewody – sieci przesyłają mniej energii. Dlatego państwowa spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne, właściciel ponad 13,4 tys. km linii elektroenergetycznych najwyższych napięć, która odpowiada za stabilność pracy systemu, apeluje o ograniczenie zużycia energii w czasie szczytowego zapotrzebowania, czyli w godz. 11-15. „Rzeczpospolita”, powołując się na raport pozarządowej organizacji European Network of Transmission System Operators for Electricity, ostrzegała, że w drugiej połowie lipca grożą Polsce takie braki energii jak w lecie 2015 r. Jeśli długotrwałe upały spowodowałyby suszę, w godzinach szczytu (13-14) Polskie Sieci Elektroenergetyczne nie miałyby nadwyżki mocy, by pokryć krajowe zapotrzebowanie. A wtedy konieczne byłyby wyłączenia prądu – przede wszystkim dla dużych odbiorców przemysłowych. Ten alarmistyczny ton łagodzi dr Jan Rączka. – Latem 2015 r. były bardzo niskie stany wody i nie można jej było wykorzystać do chłodzenia bloków energetycznych. Teraz są obfite opady i takie zagrożenie nie występuje. Ponadto coś się zaczęło zmieniać w naszym systemie energetycznym. Wyciągnięto wnioski z sytuacji sprzed dwóch lat, kiedy nie było skąd wziąć brakującej energii, a teraz mamy nowe połączenie transgraniczne z Litwą na 500 MW, co daje nam także dostęp do rynku skandynawskiego, który ma nadwyżki mocy. Jest zainstalowane połączenie transgraniczne z Niemcami