Ryzyko letniego blackoutu

Ryzyko letniego blackoutu

8.07.2017 LANDZMIERZ, GMINA CISEK, TORNADO, TRABA POWIETRZNA, WICHURA, BURZA, NAWALNICA, SZKODY PO BURZY, STRAZ POZARNA, INSPEKTOR BUDOWLANY, ZERWANY DACH, POLAMANE DRZEWO, DRZEWA FOT. TOMASZ WROBLEWSKI / NOWA TRYBUNA OPOLSKA

Wystarczy gwałtowna burza, a dziesiątki tysięcy odbiorców zostają bez prądu Silne wiatry i gwałtowne burze już kilkakrotnie tego lata pozbawiały prądu dziesiątki tysięcy ludzi. W końcówce czerwca dostało się nawet warszawiakom, a zalane przez ulewę transformatory odłączyły nie tylko prąd, ale też ciepłą wodę mieszkańcom Grochowa, Gocławia i Saskiej Kępy. W tym samym czasie w powiecie piaseczyńskim i pruszkowskim bez prądu było aż 150 tys. odbiorców, bo zniszczone zostały linie średniego i niskiego napięcia, połamane słupy i poszarpane przewody. Ekipy energetyków najpierw zajmowały się liniami średniego napięcia, niskie, czyli takie, które dociera do domów, zostawiając na koniec. PGE Dystrybucja SA kilkakrotnie prosiła mieszkańców o wyrozumiałość i cierpliwość. Rzeczniczka tej firmy wystosowała nawet apel, aby nie dzwonić do nich, bo linie telefoniczne są przeciążone. – Proszę kontaktować się także z policją czy strażą pożarną – ogłosiła. Zapewniła jednocześnie, że wszystkie ekipy techniczne są w terenie i będą pracować aż do usunięcia ostatniej awarii. W sumie 1 lipca bez prądu nadal było ponad 20 tys. gospodarstw. Najwięcej na Mazowszu – prawie 16 tys., niemal 5 tys. w województwie łódzkim, a w podlaskim ponad 1,5 tys. Od prądu został czasowo odcięty Białystok, nie miało go również wiele gospodarstw w okolicach Ełku, Suwałk, Łomży i Bielska Podlaskiego. To tylko statystyka z jednej całonocnej nawałnicy. Pojawiły się od razu pytania, dlaczego na naszych zurbanizowanych osiedlach sieci elektryczne wiszą na słupach, a nie są umieszczone bezpiecznie pod ziemią. Zbieramy żniwo wieloletnich zaniedbań w tworzeniu solidnej infrastruktury energetycznej. Okazuje się poza tym, że upały mogą spowodować większe zapotrzebowanie na energię niż mrozy, a to z powodu coraz liczniejszych bardzo prądożernych klimatyzatorów. Z drugiej strony podaż energii jest mniejsza, bo przegrzane, a źle schłodzone bloki energetyczne trzeba czasami profilaktycznie wyłączyć. Sami dostawcy energii przyznają, że jest źle i sytuacja nawet bez anomalii pogodowych często balansuje na granicy katastrofy. Skąd wziąć moc Mieszkańcy Pruszkowa i okolic właściwie powinni się przyzwyczaić do braku prądu. PGE regularnie informuje ich o przerwach w dostawie energii spowodowanych modernizacją urządzeń. – Tam od wielu lat dochodziła tylko jedna nitka sieci wysokiego napięcia i teraz sytuacja się zmienia, więc są przejściowe trudności z dostawami prądu – wyjaśnia dr Jan Rączka, ekspert z Regulatory Assistance Project, były prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dostarczanie energii to jeden problem. Drugi to jej podaż. Inwestujemy w dodatkowe bloki węglowe, ale sceptycy twierdzą, że takie działanie nie poprawi zasilania w szczycie, a jedynie zwiększy koszty energii oraz emisję gazów cieplarnianych. 88% zużywanej w Polsce energii pochodzi z elektrowni cieplnych. Z tym wiąże się problem chłodzenia i zasobów wodnych. A tych nam brakuje. Jesteśmy pod tym względem na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej. Kiedy latem dochodzą awarie, zrywają się przewody – sieci przesyłają mniej energii. Dlatego państwowa spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne, właściciel ponad 13,4 tys. km linii elektroenergetycznych najwyższych napięć, która odpowiada za stabilność pracy systemu, apeluje o ograniczenie zużycia energii w czasie szczytowego zapotrzebowania, czyli w godz. 11-15. „Rzeczpospolita”, powołując się na raport pozarządowej organizacji European Network of Transmission System Operators for Electricity, ostrzegała, że w drugiej połowie lipca grożą Polsce takie braki energii jak w lecie 2015 r. Jeśli długotrwałe upały spowodowałyby suszę, w godzinach szczytu (13-14) Polskie Sieci Elektroenergetyczne nie miałyby nadwyżki mocy, by pokryć krajowe zapotrzebowanie. A wtedy konieczne byłyby wyłączenia prądu – przede wszystkim dla dużych odbiorców przemysłowych. Ten alarmistyczny ton łagodzi dr Jan Rączka. – Latem 2015 r. były bardzo niskie stany wody i nie można jej było wykorzystać do chłodzenia bloków energetycznych. Teraz są obfite opady i takie zagrożenie nie występuje. Ponadto coś się zaczęło zmieniać w naszym systemie energetycznym. Wyciągnięto wnioski z sytuacji sprzed dwóch lat, kiedy nie było skąd wziąć brakującej energii, a teraz mamy nowe połączenie transgraniczne z Litwą na 500 MW, co daje nam także dostęp do rynku skandynawskiego, który ma nadwyżki mocy. Jest zainstalowane połączenie transgraniczne z Niemcami

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 31/2017

Kategorie: Kraj