Coraz więcej dzieci traci prawo do świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego – Od siedmiu lat bezskutecznie próbuję ściągnąć alimenty. Mogłabym książkę o tym napisać. Komorniczka nie robi zupełnie nic. Nawet w teren nie idzie, a ma najwyżej 1,5 km z kancelarii – mówi Kinga Badźmirowska-Masłowska, mama, której nie udało się wyegzekwować żadnych pieniędzy od biologicznego ojca jej dziecka. – Komornikom nie opłaca się ściągać alimentów, bo przy bezskutecznych egzekucjach ponoszą wyłącznie koszty, więc ich działania są mizerne. Komornik jest u nas przedsiębiorcą, a nie urzędnikiem. Dzieci wypadają z funduszu 1 października zaczął się nowy okres świadczeniowy w Funduszu Alimentacyjnym. Tymczasem próg dochodowy uprawniający do świadczeń z funduszu znów stoi w miejscu. Jeszcze w grudniu 2018 r. w wywiadzie dla portalu praca.gazetaprawna.pl minister Elżbieta Rafalska obiecywała, że wzrost kryterium dochodowego do Funduszu Alimentacyjnego będzie następował równolegle ze wzrostem kryterium dochodowego do programu 500+ na pierwsze dziecko. Po kilku miesiącach, w przedwyborczej licytacji na obietnice limit dla 500+ zniesiono zupełnie. O podniesieniu kryteriów do funduszu zapomniano, choć według słów minister Rafalskiej miało to być „poważnie rozważane”, a wiceminister Stanisław Szwed podczas obrad sejmowej Komisji Rodziny i Polityki Społecznej obiecał podniesienie progu do 900 zł. Obietnice te nie zostały dotrzymane i dzieje się właśnie to, czego obawiano się najbardziej – wynagrodzenie minimalne wynosi już ok. 1634 zł netto. Próg dochodowy do skorzystania z FA to nadal 800 zł na osobę – tyle wynosi po podwyższeniu go z końcem ubiegłego roku o zawrotną kwotę 75 zł, określoną przez samodzielnych rodziców jako jałmużna. Co dalej? Nie wiadomo. Nawet osobom otrzymującym minimalne wynagrodzenie, biorąc pod uwagę dzisiejszą jego wysokość, znów grozi wypadnięcie z funduszu. Dorota Herman z Fundacji KiDs, reprezentującej samodzielnych rodziców, jest zdania, że państwo zmierza wręcz do wygaszenia funduszu. Już dziś nie mogą z niego korzystać osoby, których pensja tylko nieznacznie przekracza minimalną. Zdarza się, że samodzielni rodzice muszą zwracać świadczenia z funduszu za poszczególne miesiące, np. gdy otrzymali bony na święta, wliczane do dochodu. – W 2014 r. – w porównaniu z rokiem 2013 – prawo do świadczeń z funduszu straciło 4,4 tys. dzieci. W roku 2015 było już o 10,9 tys. dzieci mniej, w 2016 r. – 17,8 tys., a w 2017 r. ubyło z Funduszu Alimentacyjnego aż 34,7 tys. dzieci – wylicza przedstawicielka fundacji KiDs. – Wraz ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia coraz więcej dzieci traci te uprawnienia. W ten sposób ministerstwo może się chwalić coraz większą skutecznością ściągalności alimentów do funduszu, ale ona wynika też ze zmniejszającej się liczby jego beneficjentów. To zaś pokazuje, że rząd przerzuca stopniowo odpowiedzialność za egzekucję alimentów na rodziców – stwierdza. Projekty znów leżą odłogiem Pewną nadzieję na dalsze zmiany dawały przygotowane wiosną tego roku rządowe projekty wprowadzające kolejne przepisy związane z alimentami. Projekt „Dobry start” m.in. podwyższał próg dochodowy uprawniający do świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego do 900 zł (od października 2020 r.). Jednak kończy się kadencja rządu, a o głosowaniach nad nimi nic nie wiadomo. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które jeszcze w grudniu 2018 r. obiecało działać dalej, teraz znów milczy i nie odpowiada na pisma fundacji KiDs. – Obawiamy się, że wyczekiwane przez nas projekty okażą się mniej ważne od innych na ostatnim posiedzeniu Sejmu – mówi Dorota Herman. Drugi projekt – również najwyraźniej odłożony do szuflady – miał dotyczyć tzw. alimentów natychmiastowych, czyli zasady, że po rozstaniu rodziców to z nich, przy którym zostaje dziecko, może wnosić o zasądzenie alimentów w kwocie z góry narzuconej w ustawie. Jej wysokość zależna byłaby np. od wieku dziecka czy liczby dzieci. Zasądzenie alimentów odbywałoby się w trybie przyśpieszonym, w ciągu nie więcej niż 14 dni. – Zabezpieczenie alimentacyjne, czyli obecnie stosowane rozwiązanie, jest ustalane w różnych kwotach, przez co nie zawsze ich wysokość jest uczciwa – wyjaśnia Dorota Herman. – Poza tym zdarza się, że przy zasądzaniu zabezpieczenia przekraczany jest termin 14 dni, nierzadko następuje ono dopiero po miesiącu czy nawet dwóch. Żaden z obecnie porzuconych przez rząd projektów nie zawiera