Oskarżając opozycję o przygotowywanie puczu, Jarosław Kaczyński próbuje odwrócić kota ogonem Ankieterzy TNS Polska na zlecenie „Faktu” zadali 26 stycznia 2016 r. pytanie 1017 Polakom: „Kto według pana/pani rządzi w Polsce?”. 54,8% respondentów wskazało na Jarosława Kaczyńskiego, zaledwie 17% na Andrzeja Dudę, choć prezydent w polskim porządku ustrojowym jest najwyższym przedstawicielem państwa, czuwa nad przestrzeganiem konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa. Jedynie co dziesiąty ankietowany stwierdził, że krajem rządzi Beata Szydło, a przecież premier – na mocy ustawy zasadniczej – kieruje pracami rządu, kontroluje pracę członków Rady Ministrów, jest zwierzchnikiem wielotysięcznej administracji rządowej. Gdyby podobny sondaż powtórzono obecnie, zapewne okazałoby się, że przekonanie o sprawowaniu władzy w Polsce przez Jarosława Kaczyńskiego byłoby jeszcze powszechniejsze. Tym bardziej że prezes PiS już nie ukrywa swoich wpływów, ale manifestacyjnie je demonstruje, jak w czasie konferencji 21 grudnia, na której pani premier oraz marszałkowie Sejmu i Senatu odegrali rolę jego świty. Przed Bogiem i historią Porównywanie Jarosława Kaczyńskiego do kierującego rządem Jerzego Buzka z tylnego siedzenia Mariana Krzaklewskiego, przewodniczącego Solidarności i klubu parlamentarnego AWS, nie ma sensu, bo w tamtym czasie na straży konstytucji stał wywodzący się z przeciwnego obozu politycznego Aleksander Kwaśniewski. Podobnie nietrafione jest porównanie prezesa PiS do I sekretarza KC PZPR: Polska Zjednoczona Partia Robotnicza była – jak zapisano w konstytucji PRL – „przewodnią siłą polityczną”. Prawo i Sprawiedliwość jest partią rządzącą, ale ustawa zasadnicza jej nie wyróżnia. Nie ma żadnej podstawy prawnej, na którą można by się powołać, uzasadniając faktyczną rolę Jarosława Kaczyńskiego w rządzeniu krajem. W przeciwieństwie do wykonujących polecenia prezesa PiS osób, których władza jest umocowana w polskim systemie prawnym, Jarosław Kaczyński odpowiada jedynie przed Bogiem i historią. I jeśli szukać analogii historycznych, znajdziemy je jedynie w II Rzeczypospolitej – Józef Piłsudski, który zdobył władzę w 1926 r. w wyniku zamachu stanu, przez lata sprawował ją, nie piastując najwyższych stanowisk w państwie. W ślad za marszałkiem Piłsudskim Jarosław Kaczyński postanowił dokonać sanacji (uzdrowienia) Polski, nie licząc się z kosztami tej operacji. W niedawnym wywiadzie dla Agencji Reutera prezes PiS oświadczył, że gotów jest zgodzić się na zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego, jeśli tylko będzie to sprzyjało urzeczywistnieniu jego wizji Polski. Tę wizję prezes PiS szlifuje od początku lat 90., obszernie wyłożył ją już 14 lutego 2005 r. w referacie „O naprawie Rzeczypospolitej”, wygłoszonym w tak znienawidzonej przez obóz „dobrej zmiany” Fundacji im. Stefana Batorego. Przekonywał wówczas, że głównym nieszczęściem Polski jest postkomunizm, czyli brak całkowitego zerwania ciągłości z PRL, starym aparatem państwowym i przejętą po poprzednim systemie hierarchią społeczną. Do obalenia postkomunizmu konieczny jest – głosił prezes PiS – „wolny od postkomunizmu ośrodek dyspozycji politycznej”, który obejmie całą władzę wykonawczą, w tym rząd i prezydenta. Jego misją dziejową jest budowa nowego państwa, które Jarosław Kaczyński opisał jako zjawisko „ze sfery moralno-historycznej”, dysponujące mocą zdolną uzdrowić zarażone postkomunizmem społeczeństwo. Narzędziami sanacji są m.in. dekomunizacja, lustracja, oparcie się na wartościach chrześcijańskich i narodowych. Już wtedy prezes PiS zakładał zredukowanie roli Trybunału Konstytucyjnego, zmiany w usytuowaniu sądów i prokuratury, likwidację samodzielnego Ministerstwa Finansów oraz oparcie edukacji na wychowaniu patriotycznym. Obywatel może odejść Zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego, ponowne podporządkowanie prokuratury ministrowi sprawiedliwości, tzw. dekomunizacja przestrzeni publicznej, obniżenie emerytur i rent tysiącom funkcjonariuszy MSW i wojskowych pełniących służbę w okresie PRL, czystki w aparacie państwowym, ideologiczne podporządkowanie oświaty, które ma ułatwić reforma systemu edukacji, to przykłady działań PiS zmierzających do przebudowy ustroju Polski zgodnie z wizją Jarosława Kaczyńskiego, twórcy i niekwestionowanego szefa „ośrodka dyspozycji politycznej”. W preambule ustawy zasadniczej zapisano m.in.: „My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga (…), jak i niepodzielający tej wiary”. W projekcie konstytucji przygotowanej w 2010 r. przez PiS podobne zrównanie osób wierzących i niewierzących znika, preambuła zaczynała się od słów: „W imię Boga Wszechmogącego! My, Naród Polski, składając Bożej Opatrzności dziękczynienie za dar niepodległości, pomni naszych ponad tysiącletnich