Rzeź talibów w Mazar-i-Szarif

Rzeź talibów w Mazar-i-Szarif

Żołnierze Sojuszu Północnego zgładzili tysiące wziętych do niewoli bojowników Al Kaidy „Widziałem, jak amerykański żołnierz złamał kark jednemu z jeńców, a drugiego oblał kwasem. Amerykanie robili, co chcieli. Nie mogliśmy się sprzeciwić”, opowiada przed kamerą afgański żołnierz Sojuszu Północnego. Inny bojownik Sojuszu relacjonuje: „Amerykanie obcinali im palce i języki, włosy i brody. Niekiedy czynili to dla zabawy, wyprowadzali jeńców na zewnątrz, bili ich i zabierali z powrotem do więzienia. Ale niekiedy więzień nie wracał, znikał. Byłem przy tym”. Takie wstrząsające (co nie znaczy, że z pewnością prawdziwe) świadectwa zebrał w filmie „Masakra w Mazar” renomowany irlandzki dziennikarz, Jamie Doran. Reporter ten przez siedem lat pracował dla brytyjskiej sieci BBC, potem założył własną wytwórnię. Dokumentalne filmy Dorana pokazywane były w 35 krajach. Przez osiem miesięcy irlandzki reporter wielokrotnie jeździł do Afganistanu i zbierał dowody. Potem wystąpił z poważnym oskarżeniem: na przełomie listopada i grudnia ub.r. w prowincji Mazar-i-Szarif w północnej części kraju doszło do zbrodni wojennych. Bojownicy Sojuszu Północnego zgładzili tam setki, może nawet tysiące wziętych do niewoli talibów. Pomagali im w tym żołnierze amerykańskich sił specjalnych. Jamie Doran zamierzał przedstawić swe tezy w pełnometrażowym filmie, obawiał się jednak, że afgańscy wojskowi mogą zatrzeć dowody zbrodni, gdyż sprawa stawała się głośna. Zmontował więc szybko 20-minutową wersję. Premiera odbyła się 12 czerwca w niemieckim Bundestagu, gdzie dziennikarza zaprosiła frakcja Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS), spadkobierczyni rządzącego ongiś w NRD ugrupowania Ericha Honeckera. Obecnie politycy PDS niestrudzenie tropią wszelkiego rodzaju niecne czyny „imperialistów” Wuja Sama. Film pokazany został również w Parlamencie Europejskim. Jamie Doran zapowiada, że za kilka tygodni gotowa będzie pełna wersja, która będzie miała „poważne konsekwencje” dla winnych zbrodni. O dokumentacji „Masakra w Mazar” informowały szeroko europejskie media („Die Welt”, „Le Monde”, „Die Zeit” i austriacki tygodnik „Profil”), natomiast główne amerykańskie gazety pominęły ją całkowitym milczeniem. Irlandzki dziennikarz zarejestrował zeznania sześciu afgańskich świadków domniemanej zbrodni, z których pięciu nie podało swoich nazwisk. Ich tożsamość wszakże jest znana i wszyscy gotowi są świadczyć przed sądem. Szósty to Amir Jahn, wysokiej rangi dowódca Sojuszu Północnego, podkomendny osławionego uzbeckiego generała, Raszida Dostuma, sprawującego obecnie niemal absolutną władzę w prowincji Mazar-i-Szarif. Kiedy 21 listopada 2001 r. oblężeni w mieście Kunduz talibowie poddali się, uczynili to, pod warunkiem że zostanie im darowane życie. Amir twierdzi, że osobiście policzył jeńców – było ich 8 tys. Ok. 470 spośród nich osadzono w ponurej fortecy Kalai Dżangi pod Mazar-i-Szarif. W twierdzy wybuchł bunt, krwawo stłumiony przez amerykańskie bomby i bojowników Sojuszu Północnego. Z więźniów Kalai Dżangi ocalało tylko 86, w tym „amerykański talib”, John Walker Lindh. Ten ostatni oczekuje na proces w ojczyźnie, o pozostałych 85 słuch zaginął. 7,5 tys. jeńców z Kunduzu miało trafić do więzienia w Szerbergan, ale ostatecznie osadzono tam tylko 3015 talibów. „Gdzie są pozostali?”, pyta Amir Jahn. Irlandzki reporter daje odpowiedź na to pytanie. Po 200-300 jeńców wtłoczono jakoby do ciasnych stalowych kontenerów bez dostępu powietrza. Tak zeznali przynajmniej kierowcy transportujących kontenery ciężarówek. Podobno amerykański dowódca wojskowy kazał żołnierzom Sojuszu Północnego strzelać do kontenerów, by kule zrobiły otwory, zapewniające wentylację. Było jednak pewne, że pociski przejdą także przez ciała jeńców. Afgański taksówkarz widział wypływającą z kontenerów krew. „Na ten widok włosy zjeżyły mi się na głowie”, opowiadał. Kiedy kontenery dotarły do Szerbergan, w każdym były już dziesiątki trupów. Więzienia strzegło, jak utrzymuje Jamie Doran, ok. 150 żołnierzy US Army i liczni funkcjonariusze CIA. Amerykanie rzekomo przesłuchiwali i torturowali jeńców. Amerykański dowódca przeląkł się jednak takiej masy zwłok i rozkazał wywieźć kontenery na pustynię Daszt-i-Laili, zanim wypatrzą je kamery satelitów. Tak też uczyniono. Na pustyni bojownicy Sojuszu Północnego rozstrzelali pozostałych przy życiu jeńców. Było przy tym jakoby 30-40 amerykańskich żołnierzy. Zwłoki zostały pogrzebane w płytkich dołach. Film „Masakra w Mazar” kończy się makabrycznym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 27/2002

Kategorie: Świat