Po pięciu latach od śmierci szefa policji największe śledztwo w historii wciąż trwa To była pojedyncza kula. I choć nabój spreparowano, by stłumić odgłos wystrzału, jego echo rozniosło się po całej Polsce. Na warszawskim Mokotowie zabito bowiem generała, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej pożegnał się z funkcją komendanta głównego policji. Marek Papała zginął w najgorszym z możliwych miejsc – na parkingu przed własnym domem. Jego ciało kilka minut po egzekucji znalazła żona. Tak późnym wieczorem 25 czerwca 1998 r. rozpoczął się trwający do dziś dramat. Bo choć od zabójstwa byłego komendanta minęło niemal dokładnie pięć lat, końca prowadzonego w tej sprawie postępowania nadal nie widać. A jeszcze w lutym br. wydawało się, iż śledztwo wreszcie rusza z kopyta. To wówczas Ryszardowi Boguckiemu, jednemu z zabójców Andrzeja K., „Pershinga”, postawiono zarzuty współudziału w zabójstwie Marka Papały i „nakłaniania do tej zbrodni innej osoby”. Oczywiste więc wydawało się, że wkrótce prokuratura oskarży pozostałych zabójców oraz – co ważniejsze – wskaże ich zleceniodawców. Mimo upływu blisko czterech miesięcy do niczego takiego nie doszło. Na jaki problem natknęli się policjanci, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratorzy usiłujący rozwikłać zagadkę śmierci gen. Papały? nEmbargo informacyjne Próbowaliśmy oficjalną drogą zasięgnąć na ten temat jakichkolwiek informacji. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przemilczało naszą prośbę. Cztery dni czekaliśmy na sygnał z ABW, by usłyszeć wreszcie z ust rzeczniczki, Magdaleny Kluczyńskiej, że dane w sprawie Papały obłożono całkowitym embargiem informacyjnym. Z podobnym przyjęciem spotkaliśmy się w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie – Zygmunt Kapusta, jej szef, poinformował nas o „żelaznej zasadzie”, w myśl której żadne ustalenia dotyczące śledztwa nie mają prawa przedostać się na zewnątrz. Chodzi o to, by nie powtórzyła się sytuacja z okresu, kiedy postępowanie nadzorowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie – wówczas przecieki do prasy miały utrudniać pracę wymiarowi sprawiedliwości. – Dotychczasowe ustalenia dały podstawy do kolejnego przedłużenia śledztwa, tym razem do grudnia 2003 r. – dodał jednak prokurator apelacyjny. W tej sytuacji musieliśmy zwrócić się do źródeł nieoficjalnych. – Po sprawdzeniu mnóstwa mniej lub bardziej prawdopodobnych hipotez dochodzenie zawisło w próżni – mówi wprost wysoki rangą funkcjonariusz Komendy Głównej Policji. – Śledczy po raz kolejny analizują zebrane do tej pory materiały. Lecz tak naprawdę czekają na jakiś impuls – nową informację, która pchnęłaby wszystko do przodu. Bo owszem, znamy zabójców, ale wciąż nieczytelne pozostają motywy, a tym samym zleceniodawcy zbrodni. Nasz rozmówca potwierdził pojawiające się od pewnego czasu przypuszczenia, że Boguckiemu towarzyszyło dwóch innych zabójców – jego partner przy egzekucji „Pershinga”, Ryszard Niemczyk, oraz były radziecki komandos z Ukrainy, członek grupy tzw. killerów z Wybrzeża, Siergiej Sienkiv. Tym, który strzelał do Papały, ma być właśnie ów Ukrainiec. Na razie jednak prokuratura nie dysponuje dowodami wystarczającymi do postawienia mu zarzutu zabójstwa generała. Sam Sienkiv, siedzący w areszcie w związku z innymi morderstwami (patrz: ramka „Killerów trzech…”), zaprzecza, by miał cokolwiek wspólnego ze śmiercią byłego komendanta. Zabójca osaczony? Jeszcze gorzej, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wygląda sytuacja w przypadku Ryszarda Niemczyka – ten bowiem, po słynnej ucieczce z więzienia w Wadowicach, wymknął się polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Jednak to z nim prowadzący śledztwo policjanci wiążą nadzieje na ów ożywczy impuls. – Nie jest tak, jak sugerują niektóre media, że Ryszard Niemczyk od dawna gryzie ziemię – twierdzi nasz rozmówca z KGP. – „Rzeźnik” żyje i ma się całkiem dobrze. Został już przez nas namierzony i jest pod ścisłą obserwacją. Gdzie i kiedy, tego oczywiście nie mogę zdradzić. Zapewniam jednak, iż jego zatrzymanie jest kwestią kilku najbliższych tygodni. Czy rzeczywiście ujęty Niemczyk wsypie zleceniodawców wyroku na Marka Papałę? Czas pokaże. W tej chwili jedna rzecz jest pewna – przedłużające się dochodzenie w niezwykle przecież prestiżowej sprawie nie służy dobrej opinii policji. Przy okazji każdej rocznicy zabójstwa pojawiają się zarzuty nieudolności i niekompetencji tej instytucji. Zapewne i w tym roku można oczekiwać kolejnych oskarżycielskich opinii. Na ile zasadnych? – W pierwszych relacjach prasowych
Tagi:
Marcin Ogdowski