Saddam na celowniku

Saddam na celowniku

**FILE** Captured former Iraqi leader Saddam Hussein undergoes medical examinations in Baghdad in this Dec. 14, 2003 file photo,in this image from television. The witnesses to Saddam Hussein's impending execution gathered Friday, Dec. 29, 2006 in Baghdad's fortified Green Zone in final preparation for his hanging, as state television broadcast footage of his regime's atrocities. (AP Photo/US Military via APTN-File)

Jak Stany Zjednoczone chciały usprawiedliwić zabójstwo irackiego dyktatora Wydarzenia z 11 września 2001 r. stworzyły w USA atmosferę przyzwolenia na wykorzystanie zabójstw politycznych i podobnych akcji do walki z wrogami poza granicami kraju. Biały Dom starał się usprawiedliwić wyprawy „specjalnych egzekutorów” w najodleglejsze zakątki globu. Sprawa nie odnosiła się wyłącznie do Osamy bin Ladena. Cel nr 1 Pomimo że Stany Zjednoczone wysłały do Afganistanu regularną armię, która miała zniszczyć talibów i zlikwidować bądź schwytać bin Ladena, w Pentagonie prowadzono zaawansowane rozmowy o sposobach obejścia decyzji (executive order) prezydenta Geralda Forda zabraniającej amerykańskiemu personelowi zlecania i dokonywania zabójstw politycznych poza granicami USA. Podjęto ją po ujawnieniu dokumentów dotyczących planów zabicia przez CIA Fidela Castro i Patrice’a Lumumby, stawiających Waszyngton w bardzo złym świetle. Miała chronić Stany Zjednoczone przed wpadkami związanymi z zabójstwami wspieranymi przez rząd. Decyzja z lat 70. stała się po zamachach z 11 września przeszkodą w swobodnym tropieniu terrorystów z Al-Kaidy w każdym zakątku świata. Trzeba było ją obejść, aby umożliwić wysyłanie grup Navy Seals czy Delta Force za granicę bez informowania rządów państw, na terenie których przeprowadzano operację. Ludzie z bliskiego otoczenia sekretarza obrony Donalda Rumsfelda uważali, że stan wojny z Al-Kaidą w pełni tłumaczył podejmowanie takich działań. Wyprzedzenie każdego kolejnego kroku terrorystów gwarantowało uzyskanie informacji o „celu nr 1”, jak określano bin Ladena, nie należało więc liczyć się z nikim i niczym. Gorącym orędownikiem tych rozwiązań był szef CIA George Tenet. Od tej chwili zacieśniano współpracę między CIA a dowództwem wojsk operacyjnych. Początkowo część urzędników gabinetu prezydenta George’a W. Busha uważała to za zjawisko niepokojące. Wszystkie wątpliwości rozwiał jednak wiceprezydent Dick Cheney. Polityk wskazał, że na potrzeby walki z Al-Kaidą możliwa będzie korekta executive order Geralda Forda. Słowa Cheneya: „Trzeba będzie się odnieść do wielu niemiłych metod”, jasno wskazywały kierunek, w którym zmierzał Biały Dom. Cheney nazwał przy tym Afganistan „wstrętnym, trudnym, niebezpiecznym i brudnym”, chcąc przekonać słuchaczy, że to gniazdo os i że akcja amerykańskiej armii to za mało. Oficjalne działania zbrojne w ramach ogólnoświatowej walki z terroryzmem były bowiem do zaakceptowania przez społeczeństwo i opinię publiczną, Waszyngtonowi chodziło jednak o coś innego. Naginanie św. Tomasza To nie Osama bin Laden był głównym problemem, z którym musiała się zmierzyć administracja Busha juniora. Osobą komplikującą plany Stanów Zjednoczonych wobec Bliskiego Wschodu był iracki dyktator Saddam Husajn. Zakończona zwycięstwem wojna w Zatoce Perskiej nie doprowadziła do jego usunięcia. Prezydent Bush senior zostawił następcom, w tym synowi, problem, który należało rozwiązać z dużą zręcznością, by nie narazić się na krytykę z całego świata. Ataki na World Trade Center ożywiły dyskusję na temat fizycznej likwidacji Husajna. Równocześnie specjaliści od etyki i prawa debatowali, czy zabicie irackiego przywódcy będzie do obronienia w świetle prawa międzynarodowego. Pod koniec września 2001 r. w „Arlington Catholic Herald” pojawił się artykuł teologa Williama Saundersa. Autor zadawał w nim pytanie, czy Kościół dopuszcza zabójstwa polityczne. W odpowiedzi przywoływał filozofów greckich i rzymskich, jak również teologów katolickich i protestanckich. W końcu jako argument za pełną akceptacją zabójstwa politycznego przytoczył słowa św. Tomasza z Akwinu: „Ten, kto zabija tyrana, żeby uwolnić swój kraj, zasługuje na nagrodę i pochwałę”. W całym artykule Saunders miesza jednak dwa pojęcia: tyrana i terrorysty. O ile terroryzm, traktowany jako „zło, któremu należy się przeciwstawić i położyć kres”, jest kwestią zrozumiałą, o tyle zabójstwo obcej głowy państwa, określanej jako tyran, zdecydowanie wychodzi poza ramy walki z terroryzmem. Z etycznego punktu widzenia Saunders nie widzi żadnej przeszkody przed połączeniem tych dwóch pojęć i usprawiedliwieniem ich słowami św. Tomasza. Prawnik Louis René Beres z Uniwersytetu Purdue już kilka miesięcy przed tekstem Saundersa opublikował w „Indiana Law Review” artykuł „Assassinating Saddam. The View from International Law”. Były to rozważania na temat możliwości zabójstwa Husajna w świetle prawa międzynarodowego. Autor opisał najważniejsze zabójstwa polityczne od czasów starożytnych aż do teraźniejszości. Podsumowując, zaznaczył, że dokonanie zabójstwa politycznego, którego ofiarą pada władca lub

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2017, 2017

Kategorie: Historia