Skoro mamy najwięcej po RFN sędziów w Unii, na jednego z nich przypada niespełna 5 tys. ludzi, to dlaczego tak źle oceniamy wymiar sprawiedliwości? Z polskimi sądami nie jest niestety jak z Panem Bogiem. Są wprawdzie nierychliwe, ale niekoniecznie sprawiedliwe. Rychliwość lub nierychliwość – to łatwiej ustalić. Trudniej ze sprawiedliwością, której do końca zmierzyć się nie da. Jesteśmy więc, nomen omen, skazani na opinię społeczną i własne wrażenia. Teoretycznie o tym, czy wyroki sądów są słuszne i sprawiedliwe, świadczy odsetek orzeczeń pierwszej instancji, które ostają się w niezmienionym kształcie na szczeblu odwoławczym. Teoretycznie – bo nie ma wzorca mówiącego o tym, jaki procent zakwestionowanych wyroków świadczy o wysokim poziomie merytorycznym i dobrej jakości orzecznictwa, a od ilu procent skutecznych odwołań zaczyna się bezprawie i obraza sprawiedliwości. W sądach stalinowskiej Polski w instancjach odwoławczych zmieniano – proporcjonalnie do liczby spraw – znacznie mniej wyroków niż dziś, co niekoniecznie jest dowodem na wysoki poziom praworządności i sprawiedliwości przed 60 laty. Wiadomo jednak, że generalnie im mniej orzeczeń zmienionych w drugiej i trzeciej instancji, tym lepiej. Jak się odwołujemy Przeciętnie apelacja jest wnoszona od około 35% wyroków. Można szacować, że w większości przypadków jest ona skuteczna. Z szacunkowych obliczeń przeprowadzonych przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości wynika, że apelację wnoszono w 11% wyroków sądów rejonowych (przedstawiciele wydziału statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości podają tu wyższy odsetek, prawie 20%). Natomiast w przypadku sądów okręgowych, rozstrzygających najpoważniejsze sprawy i będących instancją odwoławczą dla sądów rejonowych, odsetek wniesionych apelacji przekracza 60%. Najdokładniejsze dane dotyczą ostatniej instancji, czyli Sądu Najwyższego, rozpatrującego m.in. sprawy o kasację wyroku. W ubiegłym roku w 742 przypadkach wnioski kasacyjne zostały rozpatrzone negatywnie. 130 razy Sąd Najwyższy przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. W pięciu przypadkach zmienił lub uchylił orzeczenie sądu niższej instancji. Czyli na najwyższym szczeblu wyroki na ogół się ostawały. Nie ma jednak dokładnych zestawień pokazujących, co się dzieje z wyrokami sądów niższych instancji. Istnieje tu kilka możliwości – zaskarżony wyrok jest zmieniany, czasem w zupełnie minimalnym, a czasem w większym stopniu; jest uchylany i sprawa trafia do ponownego rozpatrzenia, może też dochodzić do całkowicie odmiennej oceny w kwestii winy – tak jak w głośnym procesie zabójców dilerów Ery. I trudno na tej podstawie wyrażać opinię, że nasze sądy orzekają nierzetelnie i niesprawiedliwie. – Nikt dobrze nie wie, jak mierzyć, czy kara była sprawiedliwa, czy nie. Odsetek orzeczeń, które zostały zmienione przez sąd wyższej instancji, jest jakimś miernikiem, ale trzeba by też odpowiedzieć na pytanie, w jakim procencie orzeczenia sądów drugiej instancji popsuły wyrok – mówi prof. Andrzej Zoll, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ministerstwa Sprawiedliwości. Sprawiedliwość niezbyt sprawiedliwa Co nie zmienia faktu, że wielu obywateli nie najlepiej myśli o wymiarze sprawiedliwości. Ubiegłoroczne badania, przeprowadzone na zlecenie resortu sprawiedliwości, pokazały, że 44% obywateli negatywnie ocenia pracę sądów i prokuratury, a tylko 37% pozytywnie. Małą pociechę stanowi fakt, że to nic nowego, bo już od 13 lat negatywne oceny wymiaru sprawiedliwości przeważają nad pozytywnymi. Badania te, przeprowadzone przez konsorcjum IBC i Homo Homini, zostały przeanalizowane przez socjologa Bartosza Głowackiego. Okazuje się, że na złą opinię o wymiarze sprawiedliwości wpływa głównie przekonanie, iż orzecznictwo sądów jest niesprawiedliwe (tak uważa 71% badanych), przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości nierzetelnie wykonują swe obowiązki (69% badanych), wykazują się stronniczością (65%), a koszty funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości są wysokie (64%). Tylko 52% obywateli twierdzi, że instytucje wymiaru sprawiedliwości są w miarę dostępne. Dostęp ten jest jednak utrudniony z powodu wysokich kosztów, jakie trzeba ponieść w związku z prowadzeniem postępowania, brakiem bezpłatnych porad prawnych, istnieniem niezrozumiałych przepisów i procedur. Zdecydowana większość badanych czerpie wiedzę o wymiarze sprawiedliwości z telewizji, prasy i internetu (78%), tylko nieliczni mieli bezpośredni kontakt z jego funkcjonowaniem. – Trzeba pamiętać, że duży procent ludzi musi być niezadowolony z pracy sądów. Ci, którzy przegrają w sądzie, nie będą przecież zadowoleni – dodaje prof. Zoll. Niewinny już po 12 latach Trudno się jednak dziwić negatywnym ocenom, bo szereg przykładów z praktyki funkcjonowania