Sędziowie orzekający w sprawach zwrotu majątków Niemcom swymi wyrokami osłabiają naszą zdolność do rozwiązania tej kwestii w rokowaniach z Niemcami Afery z wyrokami polskich sądów, na mocy których Polacy tracą ziemię i domy, a Niemcy je odzyskują, zataczają coraz szersze kręgi. Nikt w Polsce nie spodziewał się czegoś takiego. Polscy sędziowie pozbawiają rodaków dorobku całego życia i podstaw egzystencji. Uważają, że prawo jest po stronie tych, którzy 20-30 lat temu odwrócili się do Polski plecami, zrzekli się polskiego obywatelstwa oraz praw do posiadanych nieruchomości i wyemigrowali do Reichu. Odwołania i apelacje od wyroków nie odnoszą żadnych skutków. Temida jest niewzruszona, a władze państwa, mimo mocnych słów – w obliczu świętej zasady niezależności sądów – zdradzają bezradność. Wygląda na to, że orzekający sędziowie nie są w pełni świadomi wszystkich konsekwencji swych czynów. Nie zdają sobie zapewne sprawy z tego, że wydawanymi wyrokami wkraczają w sferę polityki zagranicznej państwa, a ta z mocy konstytucji należy do kompetencji rządu. Ewidentnie osłabiają zdolność Polski do ostatecznego rozwiązania tej kwestii w rokowaniach z Niemcami. Nie ma drugiego takiego państwa w Europie, którego wymiar sprawiedliwości w tak ważnej sprawie z pogranicza prawa krajowego i międzynarodowego oraz polityki zagranicznej nie zasięgałby opinii rządu i nie liczył się z jego zdaniem. Argumenty strony rządowej są ignorowane i odrzucane jako próba naruszania niezawisłości sądowniczej. Spór o meritum sprawy przerodził się z czasem w walkę o prestiż w obronie „oblężonej twierdzy”. Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) wyrokiem z 11 sierpnia 2000 r. w sprawie o przywrócenie obywatelstwa polskiego niemieckiemu emigrantowi odrzucił odmowne stanowisko Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, a Sąd Najwyższy (SN) wyrokiem z 17 września 2001 r. w tej samej sprawie uznał rewizję nadzwyczajną Ministra Sprawiedliwości za bezpodstawną. SN przyjął natomiast jako miarodajną opinię nikomu nieznanego eksperta i przywrócił obywatelstwo polskie Niemcowi, który 30 lat temu z niego dobrowolnie zrezygnował. Z uzasadnienia wyroków zarówno NSA, jak i SN wynika, że kluczowa kwestia motywów kierujących Niemcem w zabiegach o odzyskanie obywatelstwa polskiego w ogóle nie była analizowana. Naiwnie uwierzono w dobre intencje Niemca, który po 30 latach przypomniał sobie, że Śląsk jest „jego ziemią ojczystą” (Heimatland), a w rzeczywistości w zmowie z ziomkostwem śląskim (Landsmanschaft Schlesien) realizował scenariusz precedensowego wyroku, w którym obywatelstwo polskie stanowi tylko klucz do skutecznych roszczeń majątkowych i finansowych. SN jest konsekwentny i w grudniu 2005 r. uchylił wyrok niższej instancji oraz nakazał zwrot domu i części ziemi Niemce Agnes Trawny, która w 1977 r. opuściła gospodarstwo w miejscowości Narty i wyjechała do Niemiec. Dwie rodziny od 20 lat mieszkające w domu muszą się wyprowadzić. Niemka zbyła szybko nieruchomość, wywożąc z Polski 300 tys. zł. Za popisy ekwilibrystyką prawną, spaczone rozumienie niezależności sądów i brak instynktu samozachowawczego orzekających sędziów przychodzi nam słono płacić. Te wyroki sprzed kilku lat otworzyły bowiem puszkę Pandory. W celu zaspokojenia niemieckich roszczeń kilkadziesiąt polskich rodzin zostało już pozbawionych dachu nad głową, poszkodowani tracą zaufanie do swego państwa, które nie jest w stanie ich obronić, a kilkaset tysięcy Polaków w podobnej sytuacji obawia się o swój los. W Polsce odżywają antyniemieckie nastroje i nieufność. Natomiast funkcjonariusze Związku Wypędzonych świętują, gdyż ich program (strony ojczyste lub polskie zadośćuczynienie za „wypędzenie”) – dzięki polskim sądom – po tylu latach zmagań zaczyna przynosić owoce. To, co w tej sprawie dzieje się w Polsce, jest niewyobrażalne w Czechach, które mają podobne problemy z pozbawionymi obywatelstwa czeskiego i wywłaszczonymi Niemcami sudeckimi. Nie ma tam jednak mowy o żadnym przywracaniu obywatelstwa i zwracaniu majątków. Nie ma też żadnych różnic między rządem, wymiarem sprawiedliwości a obywatelami. Ten niewielki kraj stawia opór naciskom Niemców oraz utrzymuje w mocy powojenne dekrety Benesza, będące podstawą wywłaszczenia i pozbawienia obywatelstwa Niemców sudeckich. Polscy sędziowie wydający wyroki na korzyść Niemców są zapewne nieświadomi politycznych uwarunkowań swych decyzji. Wydaje im się, że mają do czynienia z indywidualnymi wnioskami osób poszkodowanych przez PRL. W rzeczywistości mają do czynienia z misternie utkaną mistyfikacją oraz działaniem Związku Wypędzonych, który nakręca całą akcję i nią steruje. Osoby występujące z wnioskami rewindykacyjnymi są zakulisowo wspierane finansowo z tytułu kosztów procedury sądowej w Polsce, honorariów dla
Tagi:
Jerzy Mąkosa