Rekordowa susza na półkuli północnej zapowiada lata klęsk żywiołowych Tropikalne gorąco, pustynne wiatry, szalejące pożary, wyschnięte rzeki, skalne lawiny. Susza, szybko nazwana klęską stulecia, paraliżuje kraje półkuli północnej. W Europie niewiarygodny skwar spowodował już większe straty ekonomiczne niż niszczycielska powódź z ubiegłego lata. Rekordy temperatur padają od Hagi po Szanghaj. Czy to kolejny zwiastun dramatycznych zmian klimatu i przyszłych nieszczęść? W Portugalii, gdzie temperatury sięgają 40 stopni, wyschnięte gaje piniowe płoną jak podlane benzyną. Kataklizm pochłonął 14 istnień ludzkich. W okolicach Ponte de Sor 50-letni mężczyzna usiłował uciekać traktorem przed ścianą płomieni, lecz ogień okazał się szybszy. W prowincji Santrem dwie osoby spłonęły w samochodzie. Stanęły pociągi, 100 tys. osób nie ma prądu. Rząd w Lizbonie wprowadził stan klęski na obszarze całego kraju i zwrócił się o pomoc międzynarodową. Apel o ratunek skierowano także do NATO. Wcześniej pożar strawił 10 tys. km kwadratowych lasów i zarośli na francuskim Lazurowym Wybrzeżu, zabijając cztery osoby. W 55 z 96 departamentów Francji wprowadzono racjonowanie wody, pod Besançon władze zakazały łowienia ryb i pływania w rzekach, które zmieniły się w słabo cieknące strumyki. „Francja jest spragniona”, krzyczy na pierwszej stronie dziennik „Le Figaro”. W Paryżu wprowadzono alarm ozonowy. W Clermont-Ferrand zanotowano 43-stopniowy upał. W hiszpańskich prowincjach Avila i Salamanka ogień zniszczył 8 tys. ha lasów i zbóż na polach. Ściana płomieni miała 80 km długości. W Kordobie i Sewilli termometry wskazywały 46 stopni. Zabójcze gorąco i pożary doprowadziły w Hiszpanii do śmierci 13 osób. Ogółem w Europie na skutek upałów i pożarów straciły życie co najmniej 34 osoby. W południowo-zachodnich Niemczech mieszkańców doprowadzają do rozpaczy afrykańskie upały. Słupek rtęci sięgał niemalże 40 stopni w cieniu. Media uderzyły na alarm – w niektórych regionach Meklemburgii-Pomorza Przedniego od początku grudnia 2002 r. do połowy czerwca br. spadło 100 mm deszczu – tyle, ile na afrykańskiej pustyni Kalahari. Zdaniem wielu (z pewnością skłonnych do przesady) publicystów, Brandenburgia zamienia się w step. Rzeczywiście w regionie przełomu Odry znakomite warunki rozwoju znalazły już stepowe trawy znad Morza Czarnego. „Klimat, który panuje w Brandenburgii, to prawdziwy Meksyk, jeśli taka pogoda się utrzyma, powstanie tu niemalże pustynia”, żali się przewodniczący Niemieckiego Związku Chłopów, Gerd Sonnleitner, który ocenia, że posucha spowodowała w rolnictwie RFN straty w wysokości miliarda euro. Eksperci radzą brandenburskim rolnikom, aby przestali uprawiać warzywa – w obecnym klimacie nie ma to już sensu. Gospodarze powinni raczej produkować organiczne paliwo do bioelektrowni, np. z siana. Na pierwszych stronach gazet można przeczytać nagłówki w rodzaju „Berlin się gotuje „. Popularny dziennik „Bild” wezwał kanclerza Schrödera, aby „coś zrobił”. Zdaniem redakcji, rząd powinien przyznać obywatelom „upałowe” urlopy i darmowe piwo. Politycy zapewne nie skorzystają z tej rady. W wielkich rzekach Europy widać dno. Przedsiębiorstwa żeglugi śródlądowej musiały zawiesić rejsy dużych jednostek na wielu odcinkach Renu, Dunaju i Łaby. Na Renie pod Düsseldorfem zmierzono zaledwie metr wody. Zazwyczaj latem głębokość w tym miejscu wynosi 2,81 m. Poziom Dunaju jest najniższy od 160 lat, 40% mas wodnych z delty tej rzeki wyparowało. Posucha zagraża unikalnemu światu fauny i flory ujścia Dunaju. Trudno uwierzyć, co pozostało z Padu, potężnej królowej rzek włoskich. Poziom wody jest o 8 m niższy od normalnego. Koparki mogły swobodnie wjechać pod mosty, aby oczyścić koryto niemal doszczętnie wyschniętego nurtu. Władze włoskie planują „Operację susza”, w ramach której Pad ma być codziennie ratowany 8 mln m sześc. wody, spuszczanych z jezior alpejskich. W zwolnionym tempie pracują turbiny hydroelektrowni. Biskupi zarządzili powszechne modły o deszcz. Rząd w Rzymie rozważa wprowadzenie stanu wyjątkowego na ponad połowie terytorium kraju – przecież przez dwa miesiące dzienne temperatury w północnych Włoszech sięgały 35 stopni, zaś w Mediolanie i we Florencji przekroczyły 40 stopni. „Włochy stały się krajem tropikalnym”, mówi zrezygnowana Gabriela Medei, sprzedająca
Tagi:
Krzysztof Kęciek