W partii i klubie parlamentarnym rosną w siłę przeciwnicy Andrzeja Leppera Andrzej Lepper ma coraz większe problemy z utrzymaniem porządku w klubie Samoobrony. Kilkunastu posłów jest niezadowolonych ze stylu rządzenia przewodniczącego, domaga się też zwiększenia wpływów na decyzje podejmowane w klubie. Nie odpowiada im już, że w partii jest tylko jeden lider. Lepper nie może sobie jednak pozwolić na usunięcie niepokornych posłów, bo wtedy Samoobrona mogłaby sporo stracić na znaczeniu. Przewodniczącemu nie udało się wyrzucić z klubu Samoobrony, posłów Wojciecha Mojzesowicza i Wacława Klukowskiego. Nieoczekiwanie za kolegami wstawiło się kilkunastu posłów. Grozili, że jeśli przewodniczący usunie Mojzesowicza i Klukowskiego z klubu, to oni na znak protestu również wyjdą. Lepper spuścił z tonu, kiedy okazało się, że rebeliantów jest aż 15. – Lepper doszedł do wniosku, że nie warto wyrzucać Mojzesowicza. Nie od dziś mówi się, o tym, że część posłów Samoobrony rozmawia z kolegami z PSL na temat utworzenia nowego ugrupowania chłopskiego. Gdyby klub opuściło 15 osób, z pewnością dogadali by się z ludowcami. A po co Lepperowi taka konkurencja? – przekonuje jeden z działaczy Samoobrony. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że na tym nie koniec kłopotów w Samoobronie. Zresztą sytuacja jest kuriozalna, bo Mojzesowicz, choć został właśnie wyrzucony z partii, wciąż jest wiceprzewodniczącym klubu parlamentarnego Samoobrony. – Decyzja Leppera niczego nie załatwia. Mojzesowicz jest niebezpieczny i dla przewodniczącego, i dla samej Samoobrony. Już zdołał pociągnąć za sobą kilkanaście osób, za jakiś czas może ich być jeszcze więcej – tłumaczy nam działacz Smoobrony. O Wojciechu Mojzesowiczu mówi się jako o głównym konkurencie dla Leppera, że uprawia własną politykę, a w terenie otacza się ludźmi spoza Samoobrony. Mojzesowicz sprzeciwia się także powstawaniu koalicji powyborczych z SLD. Twierdzi, że taki układ zepchnie Samoobronę na margines. Bez porozumienia z przewodniczącym próbował zawrzeć w sejmiku kujawsko-pomorskim porozumienie z Ligą Polskich Rodzin i Platformą Obywatelską. Spór dotyczył także wyjazdu do Strasburga. Do Parlamentu Europejskiego szykowali się członkowie Komisji Europejskiej (m.in. Wojciech Mojzesowicz i Jerzy Michalski, który na znak protestu, że nie wszedł w skład delegacji, opuścił klub), tymczasem Lepper zdecydował, że jadą z nim Wiśniowska, Łyżwiński i Filipek, a więc ludzie z jego ścisłego otoczenia. Z kolei Wacław Klukowski miał zapłacić za oskarżenia rzucane pod adresem posła Jana Łącznego. Klukowski zasugerował, że jego klubowy kolega bierze łapówki i tworzy za plecami Leppera w Zachodniopomorskiem własne struktury. Na posiedzeniu prezydium klubu, które miało zdecydować o usunięciu obu panów, doszło do rozłamu. Wniosku o wyrzucenie Mojzesowicza i Klukowskiego ostatecznie nie poparło trzech członków prezydium – sam Mojzesowicz, Henryk Ostrowski i Leszek Sułek. Za było sześcioro pozostałych: Andrzej Lepper, Krzysztof Filipek, Stanisław Łyżwiński, Mieczysław Aszkiełowicz, Danuta Hojarska, Genowefa Wiśniowska i Henryk Dzido. Ostatecznie awantura skończyła się na naganie dla Mojzesowicza za… publiczne krytykowanie Leppera. Jednak już podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia Sejmu obaj panowie zdawali się już być w najlepszych stosunkach. Sam Mojzesowicz, wcześniej skłonny do rozmów, starannie unikał dziennikarzy wypytujących go o sytuację w klubie. Z tajemniczym uśmiechem powtarzał tylko, że warto poczekać do przyszłego tygodnia. Sprawa Mojzesowicza rozpętała burzę w Samoobronie i przy okazji na głowę przewodniczącego posypało się wiele skrywanych do tej pory zarzutów. Działacze Samoobrony z Bydgoszczy napisali do Andrzeja Leppera list, w którym zarzucili mu autokratyzm, otaczanie się klakierami, i traktowanie Samoobrony jak własnego folwarku. – Ostatnie dni pokazują, że pan przewodniczący rzeczywiście potwierdza, iż Samoobrona i ludzie Samoobrony to jego własność – skarżył się Wojciech Mojzesowicz. – Nikt nie blokuje drzwi do przewodniczącego. Andrzej Lepper dla każdego ma czas, nikomu nie odmawia – przekonuje poseł Krzysztof Filipek, prawa ręka przewodniczącego. Zainteresowanie posłów budziła także kwestia pieniędzy (1,2 tys. zł), które posłowie wpłacają na konto klubu, ale nie mają pojęcia, na co rzeczywiście są przeznaczane. O sprawach finansowych Lepper nie informował do tej pory kolegów z klubu. Teraz ma się tym zajmować komisja rewizyjna. Również styl działania samej partii przestaje się niektórym podobać. Coraz częściej pojawiają się głosy, że czas blokad – sztandarowego numeru Samoobrony –
Tagi:
Joanna Tańska