Córka b. prezydenta USA, Chelsea Clinton po zamachu na Amerykę codziennie odczuwa lęk Córka Billa Clintona jest osobą wstrzemięźliwą i nieśmiałą. Dotychczas konsekwentnie unikała dziennikarzy. „Wszelkie prośby o wywiad ze mną napotykały na kamienny mur”, wspomina. Obecnie 21-letnia Chelsea zaskoczyła wszystkich. Napisała niezwykle emocjonalny i osobisty esej dla grudniowej edycji nowojorskiego magazynu „Talk”. Opowiedziała o swych przeżyciach w Dniu Terroru i o antyamerykańskich nastrojach, które napotyka w Oksfordzie. Była First Daughter (Pierwsza Córka) przybyła do tego słynnego uniwersyteckiego miasta w Wielkiej Brytanii, aby studiować stosunki międzynarodowe. Chelsea twierdzi, iż antyamerykańskie resentymenty są w Oksfordzie tak silne, że czuje się „odizolowana i zagrożona”. Dzieciństwo i pełna optymizmu młodość ostatecznie skończyły się dla Chelsea 11 września. Według brytyjskiego magazynu „Sunday Times”, potworny zamach na Stany Zjednoczone przyczynił się bardziej do tego, że prezydencka córka wydoroślała niż wszystkie burzliwe romanse i polityczne afery Billa Clintona. „Obudziłam się w ten wtorek, czując się dobrze w miejscu, w którym znalazłam się w życiu i szczęśliwa z tego, co ma się wydarzyć. Teraz poczucie bezpieczeństwa odeszło. Od 11 września przez kilka chwil każdego dnia ogarnia mnie lęk. Nie z powodu bezpośredniego ogromnego zagrożenia, ale z powodu czegoś bardziej subtelnego i niszczącego – chodzi o niepewność co do mojego miejsca w świecie, o to, gdzie jestem emocjonalnie, psychicznie, a czasem nawet fizycznie”. W Czarny Wtorek Chelsea była w mieszkaniu swej serdecznej przyjaciółki jeszcze ze szkolnych lat, Nicole Davison. Apartament ten mieści się w pobliżu Union Square na Dolnym Manhattanie, kilka kilometrów od World Trade Center. Nicole była w pracy, skąd zadzwoniła do Chelsea, krzycząc: „Samolot uderzył w wieżę WTC”. Córka Clintona rzuciła się do telefonu, aby zadzwonić do matki. Telefony jednak już nie działały. „Usiadłam przed telewizorem i wpatrywałam się bezmyślnie w ekran”, wspomina młoda kobieta. Potem wybiegła na ulicę, w stronę Górnego Manhattanu, aby znaleźć działający aparat telefoniczny. Nagle usłyszała głuchy łomot – to runęła wieża World Trade Center. Chelsea pospiesznie wróciła do domu, gdzie czekała już Nicole Davison. Przyjaciółki wyszły razem jeszcze raz, usiłowały zachować zimną krew. Nagle ze stacji metra Grand Central Terminal wypadły tłumy śmiertelnie przerażonych ludzi. „Niektórzy krzyczeli: „Ogień!”, „Bomba!”. Wszyscy krzyczeliśmy. Wszyscy byliśmy pewni, że zaraz spadnie na nas z nieba ognisty deszcz. Przez krótki moment naprawdę myślałam, że umrę… W końcu przestaliśmy biec i zaczęłam się modlić. Modliłam się za mój kraj i moje miasto. Modliłam się, aby prezydent dorósł do tego, aby przewodzić narodowi. I dziękowałam Bogu, że moja matka jest senatorem, reprezentującym Nowy Jork i że Rudy Giuliani jest naszym burmistrzem. Nigdy nie odnosiłam się z takim entuzjazmem do politycznego przywódcy, szczególnie do takiego, którego krytykowałam jeszcze dzień wcześniej…” – wspomina córka Billa Clintona. Chelsea poczuła się bezpiecznie dopiero wtedy, gdy spotkała się z matką i ojcem, który wrócił z Australii. Komentatorzy natychmiast zwrócili uwagę, że Hillary Rodham Clinton w wywiadzie telewizyjnym podała wcześniej inną, bardziej dramatyczną wersję wydarzeń. Oto Chelsea w Dzień Terroru cudem jakoby uniknęła śmierci. Wyszła bowiem rano, by pobiegać w Battery Park, u stóp kompleksu World Trade Center. Po drodze zatrzymała się jednak, aby wypić w barze filiżankę kawy – i właśnie wtedy uderzył pierwszy samolot. Chelsea była tak blisko, że słyszała huk pierwszej eksplozji i widziała dym na własne oczy, a nie w telewizji. Hillary twierdzi: „Nie ośmieliłam się powiedzieć Billowi przez telefon, że nie mogę odszukać córki, dopóki po kilku godzinach jej nie odnalazłam”. Katie Couric, prowadząca telewizyjny program „Today”, skomentowała: „W tej chwili pani Clinton była nie tylko senatorem, lecz przede wszystkim zatroskanym rodzicem”. Po opublikowaniu tekstu w „Talk” komentatorzy zastanawiają się, dlaczego Chelsea nie potwierdziła opowieści Hillary (bardziej trzymającej w napięciu, ale zapewne nieprawdziwej). Czyżby chciała w końcu wyzwolić się z cienia ambitnej, dominującej matki? Popularny dziennikarz internetowy, Matt Drudge, napisał nawet o rodzącym się „konflikcie między matką a córką”. W otrząśnięciu się z szoku Chelsea pomaga jej były
Tagi:
Marek Karolkiewicz