Zamiast pielęgnować związki z bliskimi, wolą dopieszczać siebie samych. Potem żalą się na brak bliskich W gabinecie psychoterapeutki Anny Tanalskiej-Dulęby pojawiła się nowa kategoria pacjentów, żądających uleczenia specyficznej choroby: To odmiana samotności, która dotyka ludzi w wieku 20-30 lat. Mam wrażenie, że brak im duszy mówi terapeutka. Młodzi ludzie są przeświadczeni o tym, że wszyscy naokoło żyją tylko dla pieniędzy i myślą wyłącznie o sobie. Postrzegają społeczeństwo jako masę rządzącą się prawami dzikiego rynku. W związku z tym oni sami też są zmuszeni tak postępować, bo inaczej skazaliby się na zadeptanie. Z drugiej strony, jest im z tym źle i chcieliby się uleczyć. Moi klienci nie narzekają na brak kontaktów społecznych, ale na brak bliskich, głębszych przyjaźni podkreśla Tanalska. Według CBOS, zaledwie 4% z nas czuje się osamotnionych. Do tego, że nie ma żadnych przyjaciół, przyznaje się zaledwie co setny z nas, a przeciętny Polak może się pochwalić aż… 12 przyjaciółmi! Brzmi to wspaniale, ale świadczy tylko o tym, że inaczej rozumiemy słowo przyjaźń. Bo jak wytłumaczyć, że aż 16% Polaków nie ma z kim porozmawiać o swoich problemach osobistych? Nasze kontakty są zdominowane przez interesy do załatwienia i pośpiech, a coraz mniej przez zwykłą ludzką sympatię mówi dr Zofia Dołęga zajmująca się samotnością na Uniwersytecie Śląskim. Nie doceniamy wartości więzi międzyludzkich! Zdaniem dr Dołęgi, samotność to głód intymności i… sensu. Zaspokoić go mogą głębokie, mądre więzi: Tymczasem zastępujemy je przez powierzchowne związki oparte na zasadzie załatwiania sobie jakichś doraźnych korzyści. Towarzyska pustynia Choć z badań wynika, że najbardziej osamotnieni są ludzie starzy i biedni, tak naprawdę problem ten dotyka coraz większej grupy młodych ludzi: Gdy współtworzyłam szkołę społeczną w Gliwicach na początku lat 90., zauważyłam, że młodzież boryka się z samotnością, a my, psychologowie z brakiem literatury fachowej na ten temat wspomina dr Dołęga. Kiedy w końcu lat 90. przeprowadziła badania w śląskich szkołach, okazało się, że 30% młodzieży w wieku 12-20 lat ma duży problem z poczuciem osamotnienia: Jedna trzecia uczniów to już poważny problem społeczny. Polska nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Kiedy pismo British Medical Journal zapytało czytelników, jakie dzisiejsze problemy zasługują na miano jednostki chorobowej, samotność znalazła się w pierwszej dwudziestce. Badania przeprowadzane w USA i Kanadzie pokazują, że każdy człowiek ma za sobą doświadczenia związane z poczuciem samotności, a około 20-25% ludzi silnie przeżywa ten problem. Samotność doczekała się nawet klasyfikacji na podgatunki: chrześcijański psycholog Craig Ellison wyróżnił trzy jej typy: emocjonalną, społeczną i egzystencjalną. Samotność społeczna to brak grupy przyjaciół czy rodziny według sondaży, na nią raczej nie możemy narzekać. Co innego, jeśli chodzi o dwa pozostałe gatunki. Osoba osamotniona emocjonalnie potrzebuje nowych, głębokich związków z ludźmi. Samotność egzystencjalna łączy się z poczuciem izolacji i braku sensu w życiu, a wynika często z kryzysu wiary. Według badań CBOS, w polskim, katolickim społeczeństwie jedynie 3% osób deklaruje, że znajduje oparcie w księdzu. Dla porównania 2% ma oparcie psychiczne w swoim lekarzu, a 7% może liczyć na sąsiada. Zdaniem dr Heleny Mrzygłód z Uniwersytetu Szczecińskiego, zanik więzi i samotność to procesy ogólnocywilizacyjne: Przechodzimy dziś od kolektywizmu do struktur demokratycznych. Jednostka sama odpowiada za swój los, odchodzi w przeszłość model wspólnotowy. Podobnie uważa dr Dołęga: Intuicja badacza i obserwacja życia społecznego podpowiadają, że poczucie samotności jest częstsze w środowiskach wysoko zurbanizowanych, nastawionych na indywidualny sukces. Wśród ludzi żyjących pośpiesznie, nieuważnie i w sposób mało wrażliwy. Już lis z bajki Mały książę Saint Exupery\’ego pouczał samotnego księcia: oswajanie wymaga czasu. A to dziś towar deficytowy. Dwie trzecie Polaków uważa, że po roku 1989 zaczęliśmy mieć dla siebie drastycznie mało czasu. Adrianna Bęza (35 l.), dyrektor sprzedaży w dużym koncernie, rozstała się z partnerem, bo choć zawsze mogła liczyć na jego pomoc finansową, to jednak nigdy nie miał czasu: Dla mnie związek polega także na tym, że jak trzeba, facet wbije gwóźdź w ścianę, a nie zamówi do tego fachowca. Czułam