Ścigany bankier terrorystów
Atak na Amerykę przyniósł bin Ladenowi milionowe zyski? Osama bin Laden jest nie tylko emirem „świętej wojny” i wielkim mistrzem światowego terroryzmu. Aby pognębić „zachodnich krzyżowców i Żydów”, stworzył on globalne imperium finansowe, którego macki sięgają od Nowego Jorku po Mediolan i Dżakartę. Operacje finansowe jego organizacji Al-Quaeda (Baza) prowadzone są często prymitywnymi, lecz skutecznymi metodami, dlatego też niezwykle trudno jest je zdemaskować. Prawdopodobnie straszliwy atak na Stany Zjednoczone z 11 września przyniósł syndykatowi bin Ladena ogromne zyski. Wszystko wskazuje na to, że terroryści przeprowadzili najbardziej upiorną operację w dziejach giełdy. Wiedzieli, że po zamachach spadną na łeb na szyję akcje firm ubezpieczeniowych, które będą musiały płacić gigantyczne odszkodowania, towarzystw lotniczych, a także sieci hoteli, bo przecież po tragedii loty zostaną wstrzymane, a turyści odwołają urlopy. „Nieznani sprawcy” na krótko przed zamachem spekulowali więc na giełdach w USA, Wielkiej Brytanii, RFN, Włoch i Japonii, stawiając na spadek akcji wymienionych branż. Zawierali kontrakty terminowe – swego rodzaju zakłady – lub też pożyczali akcje od maklerów, sprzedawali je, a po gwałtownym spadku kursów kupowali za nędzne grosze i oddawali właścicielom, zgarniając nadwyżkę do kieszeni. Szacuje się, że w operację zainwestowano kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset milionów dolarów, a stopa zysku mogła wynieść 500%! Ta makabryczna spekulacja musiała być przygotowywana przez długie lata, „brudne pieniądze” powoli umieszczano w obiegu, aby ogromne wpłaty nie zwróciły uwagi władz. Instytucje kontroli finansowej w wielu krajach prowadzą śledztwo w tej sprawie. Podejrzany o zorganizowanie krwawej łaźni w USA i związanych z nią spekulacji Osama Bin Laden urodził w 1957 r. w saudyjskim mieście Dżidda jako 17. z ogółem 57 dzieci jemeńskiego przedsiębiorcy budowlanego. Jego ojciec, Mahomet, gorliwie troszczył się o przyrost naturalny (miał cztery żony, które niemal zawsze chodziły w ciąży), ale potrafił także zapewnić potomstwu poziom życia iście książęcy. Był bowiem zaprzyjaźniony z saudyjską rodziną królewską i otrzymał lukratywne kontrakty na rozbudowę świętych miejsc islamu – Medyny i Mekki. Ojciec postanowił, że jego synowie powinni „poznać życie zgodne z naturą”, dlatego mały bin Laden jeździł na wycieczki na pustynię, gdzie czekały nań luksusowe namioty, wyposażone we wszystkie zdobycze cywilizacji. Towarzysze zabaw, pochodzący z najbogatszych saudyjskich klanów, nazywali wysokiego, nieśmiałego chłopca Księciem. W 1968 r. Laden senior zginął w wypadku śmigłowca. Przyszły guru światowego terroryzmu odziedziczył pokaźną część schedy – 80 mln dol. Przedsiębiorstwo Saudi bin Laden Group (SLG) wciąż istnieje, zatrudnia na całym świecie 35 tys. ludzi, a jego wartość oceniana jest na 5 mld dol. Jest to holding skupiający około 15 podmiotów – firmy energetyczne, farmaceutyczne, agencje nieruchomości i public relations. Oficjalnie bin Laden nie ma już w nim udziałów – w 1994 r. odebrano mu obywatelstwo saudyjskie w odwecie za działalność wywrotową. Wydaje się jednak, że dywidendy z SLG wciąż napływają do wojennej kasy tego „arabskiego Robin Hooda”. Młody Bin Laden początkowo używał życia – zafundował sobie stajnię z końmi wyścigowymi, urządzał huczne przyjęcia w nocnych klubach Bejrutu, gdzie najdroższy szampan lał się strumieniami (aczkolwiek Prorok zakazał muzułmanom picia alkoholu), pewnego razu wdał się w burdę o pewną piękną tancerkę. Kiedy jednak w 1979 r. Sowieci weszli do Afganistanu, lekkomyślny młodzieniec postanowił nadać swemu życiu nowy sens i poświęcić się walce z „niewiernymi”. Pojechał w afgańskie góry, zabierając ze sobą nie tylko kałasznikowa, ale kilka walizek pełnych dolarów. Złośliwi mówią, że bin Laden w ogóle nie walczył, ponieważ nie umie wystrzelić z karabinu i nie ma za grosz talentów dowódczych. Saudyjski milioner wziął jednak udział w kilku bitwach, gdyż zyskał sobie wielki szacunek towarzyszy. „Dał nam pieniądze, ale ofiarował nam także samego siebie. Syn milionera przybył z pałacu, aby walczyć, ryć okopy, gotować i spać razem z afgańskimi pasterzami”, wspomina palestyński weteran z Afganistanu, Hamza Mohamet. Tak naprawdę jednak bin Laden dobrze czuł się tylko na zapleczu. Sprowadził swe spychacze, aby zbudować dla mudżahedinów bazy w niedostępnych górach.