Sejmowe Komisja Zdrowia i Komisja Finansów Publicznych odrzuciły wszystkie 13 poprawek, które zgłosiła opozycja po drugim czytaniu ustawy o minimalnym wynagrodzeniu niektórych pracowników służby zdrowia. „Jesteśmy rozczarowane” – mówią pielęgniarki.
Większość poprawek zgłoszonych przez opozycję dotyczyła podniesienia minimalnego wynagrodzenia dla pracowników medycznych. Ponieważ wnioski zostały odrzucone, pielęgniarka ze średnim wykształceniem (po liceum medycznym), bez specjalizacji, zarobi tyle samo co salowa albo rejestratorka medyczna. Jak podała Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych to ponad 150 tys. (czyli aż 57%!) wszystkich zatrudnionych pielęgniarek i położnych.
– Mamy sytuację, że do Sejmu wchodzi projekt ustawy, która mówi o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. W tej ustawie zdyskryminowane zostały tylko pielęgniarki – skomentowała Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. – 150 tys. pielęgniarek będzie miało takie same wynagrodzenia jak opiekunowie medyczni, rejestratorki i sekretarki medyczne. Z całym szacunkiem dla tych zawodów – my wykonamy pracę tych osób, ale te osoby nie zastąpią nas. Nie możemy mieć zrównanego wynagrodzenia, bo odpowiedzialność i zakres obowiązków są inne – podkreśliła Krystyna Ptok.
Wobec takiego obrotu spraw pielęgniarki zapowiadają protest ostrzegawczy. Strajk jest zaplanowany na 7 czerwca. Jak donosi RMF FM, w wielu miastach odbędą się pikiety przed urzędami marszałkowskimi i wojewódzkimi oraz manifestacje uliczne (Łódź). Pielęgniarki chcą też ograniczyć swoją pracę na dwie godziny. Zapewniają, że pacjenci nie będą pozostawieni bez opieki, a szczegóły akcji mają być niedługo ustalone.
Protest pielęgniarek poparło Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej. „Zapewnienie godnych warunków pracy i płacy wszystkim pracownikom medycznym jest warunkiem niezbędnym dla zabezpieczenia w kraju odpowiednio wykwalifikowanych kadr medycznych i tym samym dla bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli” – napisało Prezydium NRL w publicznym oświadczeniu.
– Jest i będzie nas coraz mniej. Domagamy się podwyżek i zachęt dla młodych osób do szkolenia w naszym zawodzie. Obawiam się, że pandemia minie i powstanie coś takiego jak stres pourazowy i zaczniemy się sypać i fizycznie, i psychicznie, bo kurz opadnie, a sytuacje ogromnego natężenia fizycznego pracy, emocji i oglądania traumatycznych scen zostawią uszczerbek na zdrowiu – dodała Krystyna Ptok w rozmowie z RMF FM.
fot. Robert Woźniak
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy