Czy kodeksy z jordańskiej groty rzucą nowe światło na początki chrześcijaństwa? Być może to najważniejsze odkrycie w dziejach chrześcijaństwa – twierdzi David Elkington, brytyjski ekspert od archeologii biblijnej. Ziad al-Saad, dyrektor jordańskiego departamentu starożytności, uważa, że to najbardziej przełomowe znalezisko w historii archeologii, na miarę słynnych rękopisów z Qumran. Niewykluczone, że rzuci nowe światło na ukrzyżowanie Jezusa i narodziny chrystianizmu. Niektórzy specjaliści pozostają jednak sceptyczni – zbliża się Wielkanoc, więc szczególnie pożądane są sensacje związane ze śmiercią i zmartwychwstaniem nauczyciela z Nazaretu. Liczni wyspecjalizowani fałszerze pracują przecież w Ziemi Świętej w pocie czoła. Pewne jest, że istnieje ok. 70 miniaturowych kodeksów (ksiąg) sporządzonych z ołowiu. Składają się one z 7-15 stron, połączonych ołowianymi pierścieniami. Mają przeważnie wymiary karty kredytowej lub niewiele większe. Niektóre są zapieczętowane, nie były więc przeznaczone do oglądania. Księga z siedmioma pieczęciami odgrywa ważną rolę w Apokalipsie św. Jana. Kodeksy należą do izraelskiego beduina Hassana Saidy, który zapewnia, że odziedziczył je po dziadku. Niemniej jednak według wiarygodnych informacji księgi odnaleziono w 2007 r. w jaskini w pobliżu wsi Saham w północnej Jordanii. Powódź odsłoniła wejście do długiej pieczary. W jej ścianach wykute były małe nisze, w których złożono kodeksy. Hassan Saida, który jest właścicielem firmy przewozowej, kupował systematycznie księgi od znalazców przy pomocy pewnego izraelskiego adwokata z Hajfy i zorganizował ich przemyt do Izraela. Dyrektor Ziad al-Saad powiedział na konferencji prasowej w Ammanie, że władze Jordanii podejmą wszelkie możliwe kroki, aby odzyskać bezcenne zabytki. Według brytyjskiego dziennika „Daily Mail”, zagraniczni kolekcjonerzy oferowali Saidzie miliony dolarów za ołowiane księgi, on jednak nie zgodził się ich sprzedać. Przekazał tylko dwa kodeksy do badań w Wielkiej Brytanii. Kiedy David Elkington obejrzał metalowe przedmioty, od razu zrozumiał, że trafił na odkrycie o wyjątkowym znaczeniu. „Aż dech zapiera w piersiach myśl, że być może te obiekty znajdowały się w rękach pierwszych świętych Kościoła”, powiedział brytyjski badacz. Kodeksy zawierają obrazy, symbole i krótkie teksty w językach starohebrajskim i fenickim. Podobno udało się odczytać słowa: „Zbawiciel Izraela”. Dwie księgi poddano analizie w Laboratorium Badań Materiałowych w szwajcarskim Dübendorfie. Rzeczoznawcy potwierdzili, że ołów pochodzi z czasów rzymskich i został pozyskany z rudy pochodzącej znad Morza Śródziemnego. To jednak nie przesądza kwestii autentyczności. Oszuści często wytwarzają falsyfikaty, posługując się materiałami z epoki starożytnej. Nie jest pewne, czy zagadkowe obiekty związane są z najwcześniejszymi dziejami chrystianizmu, czy też należały do sekty żydowskiej oczekującej nadejścia mesjasza. Nie można wykluczyć, że zostały ukryte przez Żydów podczas wielkiego powstania przeciwko Rzymianom. Żydzi ruszali do beznadziejnej walki przeciwko panom ówczesnego świata w latach 66-73 oraz 132-136 n.e. Na czele ostatniego powstania stał Bar Kochba (Bar Kosiba, Syn Gwiazdy). Ideologicznym przywódcą rewolty był rabin Szymon Bar Jochai, który położył fundamenty pod mistyczną formę judaizmu – kabałę. Wiadomo, że przez lata ukrywał się w grocie i pisał komentarze do ksiąg biblijnych. Pogląd, że metalowe księgi związane są z rebelią Bar Kochby, reprezentuje Robert Feather, renomowany ekspert od odkrytych w 1947 r. zwojów znad Morza Martwego. Być może ołowiane księgi zawierają komentarze rabina Szymona Bar Jochai. Przeważają jednak opinie, że kodeksy są dziełem pierwszych chrześcijan. Na jednym z nich widnieje menora – siedmioramienny świecznik, będący symbolem judaizmu. Ortodoksyjnych Żydów obowiązuje jednak zakaz sporządzania wizerunków menory. „Daily Mail” utrzymuje, że na jednej z ksiąg przedstawiona jest głowa młodego, brodatego mężczyzny. Być może to najwcześniejsza podobizna Jezusa. Tajemnicze obiekty nie są zwojami, lecz kodeksami – taka forma dokumentów charakterystyczna jest dla chrystianizmu. Philip Davies, emerytowany profesor studiów nad Starym Testamentem z uniwersytetu w Sheffield, wywodzi, że na jednej ze stron pokazana została mapa Jerozolimy. Można na niej dostrzec mury miasta, za którymi stoi krzyż w kształcie litery T (tak wyglądało to narzędzie kaźni w czasach rzymskich). Uwagę zwraca niewielki budynek z otworem czy wejściem, zdaniem Daviesa jest to grób Jezusa. Mapa stanowi więc świadectwo ukrzyżowania i zmartwychwstania. Na razie jednak nie można powiedzieć, czy to przełomowe odkrycie w dziejach chrześcijaństwa, czy kolejny falsyfikat.
Tagi:
Krzysztof Kęciek